sobota, 29 czerwca 2013

Rozdział 3

Przebudziłam się po kilku godzinach snu gdy usłyszałam jak dziewczyny drą mordy na cały dom.
Wyczłapałam się z łóżka, co było nie lada wyzwaniem i skierowałam się do szafy. Wybrałam jakieś ciuchy i poszłam wziąć rozbudzający prysznic. Gdy byłam już ogarnięta, szybko zbiegłam na dół do miejsca gdzie te suki tak się wydzierają. 
- Co się tu kurwa dzieje?! - ryknęłam głosem, od razu po wejściu do kuchni. Wszystko jakby się ocknęły, zamknęły buzie i wpatrywały się we mnie. - Powtórzę pytanie. Co się tu kurwa dzieje ?! - krzyknęłam.
- No bo ta pizda zjadła mi moje żelki! - odpowiedziała na moje pytanie Lux.
- Wcale nie, wyrzucałam puste opakowanie po nich, bo Nela je opierdoliła! - wcięła się Sevana. 
O kurwa, to się zacznie.
- Nie prawda. To kurwa Lux je zjadła, tylko nie chcę się przyznać! - kłóciły się tak jeszcze z kilka minut. Nie no kurwa dość tego. One są jakieś popierdolone czy co? Jest 12, a one drą te mordy. Sucze jebane.
Zagwizdałam najgłośniej jak umiałam i wykrzyknęłam.
- SIADAĆ! - najwyraźniej się tego nie spodziewały, bo od razu usiadły na podłodze. No nie chodziło mi o to żeby siadały na ziemi, ale jak już są spokojne to okej. 
- Do jasnej kurwy nędzy! Obudziliście mnie swoim darciem mordy o 12 po południu. Do tego wszystkiego wy się kłócicie o żelki, jak jakieś pierdolone zakompleksione pięciolatki! Jadę teraz do sklepu po te wasze chujowe żelki, ale jak wrócę ma na mnie czekać śniadanie! - wykrzyknęłam na całą kuchnie, odwróciłam się na pięcie i wyszłam z domu, zabierając po drodze, już dorobione kluczyki do samochodu. Miałam dość ciągłego bawienia się kabelkami. Wpakowałam się do samochodu i odjechałam z piskiem opon. Ale mnie dziewczyny wkurwiły. Ugrr... Suki. Dzięki moim zdolnościom rajdowym, bardzo szybko podjechałam pod sklep. 
Wysiadałam z samochodu, zamknęłam go i skierowałam się do małego budynku, z dużym neonowym nadrukiem "Sklep".  Gdy już chodziłam przy półkach by poszukać tych zasranych żelek, poczułam znany mi męski zapach Axe. Tylko jedna osoba używa takich perfum ... Justin Bieber. Nie czułam strachu, jest po prostu moim celem. Poczułam jego umięśnione ręce oplatające moją talię. Szybko strzepnęłam jego ręce, ale cały czas stałam do niego tyłem.
- Jeszcze raz mnie dotkniesz, to ci odstrzelę jaja. - syknęłam w jego stronę. Nadal szukając tych pierdolonych Jolly Rancher. Gdzie one kurwa są?!
- No nie bądź taka nie dostępna. - wymruczał mi do ucha, przez co poczułam ciarki na dole kręgosłupa. Ari, ogarnij się.
- Spierdalaj Bieber. - powiedziałam przez zaciśnięte zęby. Najwyraźniej każdy nas znał i wolał nie zwracać na nas uwagi, co chyba się nie powiodło. Przyciągaliśmy wzrok kasjerów.
- Czego się kurwa patrzysz cwelu, pozwoliłam ci ? - syknęłam w jego stronę, podziałało, od razu odwrócił wzrok. Mają tu kurwa pracę, to niech ją robią, a nie patrzą się na nas. Nagle poczułam coś metalowego na swoich plecach i cichy szept Justina.
- Teraz spokojnie wyjdziesz ze sklepu i nie odezwiesz się słowem. - on chyba nie myślał że jestem taka głupia. Jesteś posrany Bieber.
- A jak nie to co mi kurwa zrobisz? - syknęłam, starając się być odważna. Przyznam, nieco się wystraszyłam tym pistoletem w moją stronę.
- To wystrzelę spluwę prosto w twoje nerki, skarbie. A uwierz nie chcę tego robić. Jesteś na to za piękna. - odszepnął i popchnął mnie w stronę drzwi wyjściowych. Puściłam jego komplement mimo uszy. Trzymałam mnie bardzo mocno za ramię. Przez co w niektórych miejscach były już fioletowe ślady.Gdy byliśmy już przy samochodzie Biebera, wpadłam na plan. Może nie był najlepszy, ale może się udać.
Potrząsnęłam lekko biodrami, przez co poczułam jak jego przyjaciel się podnosi. Ale on się szybko podnieca.
- Nie wierć się tak, bo mój przyjaciel pragnie ciebie jeszcze bardziej. - powiedział, lekko mrucząc kiedy zabujałam biodrami w okolicach jego krocza. Gdy poczułam że jest jeszcze bardziej podniecony, walnęłam go łokciem w brzuch, przez co się skulił i opuścił na ziemie broń.
- Mała suka. - syknął na tyle głośno ile pozwalał mu ból. Szybko przyłożyłam mu jeszcze z pięści w twarz i pobiegłam w stronę swojego samochodu. Jednak zanim weszłam do mojego wozu odwróciłam się do niego i wykrzyknęłam .
- Nie jestem suką, kutasie. - odjechałam z piskiem opon. Na szczęście nikt nas nie widział. Jechałam ulicą, wyprzedzając masę takich samych samochodów. Czego chciał ode mnie Bieber ? Przecież to ja miałam go zabić, nie on mnie. Nawet nie wiem kiedy, a zajechałam pod "moje" miejsce. Wysiadłam z samochodu i skierowałam się przez leśną dróżkę do wyznaczonego przeze mnie miejsca. Po kilkunastych takich samych ruchach nogami, zauważyłam w oddali panoramę, bardzo dobrze znanego mi Stratford. Usiadłam na malutkiej ławeczce, podciągnęłam kolana do twarzy i opatuliłam je ramionami, zaciągając rękawy bluzy, którą miałam teraz na sobie. Patrzyłam się na coraz bardziej ściemniające się niebo i samochodu które jechały zatłoczonymi ulicami. Po kilku chwilach usłyszałam huk łamiących się gałęzi. Pewnie to wiatr. Zostawiłam temat wiatru w spokoju i zaczęłam znowu przyglądać się panoramie Stratford. Zawsze w tym miejscu czułam się bezpiecznie. Ale nie dziś. Czułam że nie jestem w tym miejscu sama. Ale szczerze, nie obchodziło mnie to aż tak bardzo. Byłam po prostu ciekawa czego chciał Justin Bieber ? Jednak nie dane było mi pomyśleć, bo poczułam smak i zapach połączenia cynamonu z pieprzem. Co oznaczało tylko jedno. Utrata przytomności. Jednak zanim zasnęłam usłyszałam jeszcze męski głos.
- Słodkich snów, shawty. - 
Nie mogłam rozpoznać kto to powiedział, bo opadałam z sił. Później była już tylko ciemność.


>*>*>
Przepraszam że taki krótki, ale następny będzie o wiele dłuższy.

2 komentarze:

  1. świetne czekam n nn <3 zapraszam do mnie http://youareairforme.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny blog. <333

    PS. Odblokuj możliwość komentowania dla anonimów. ;)

    OdpowiedzUsuń