piątek, 16 sierpnia 2013

Rozdział 8

* PoV Justin *
Gdy Ashton wyszedł starałem się przez jakiś czas uspokoić, gdy nic mi nie pomagało, wziąłem kluczyki od samochodu i wyszedłem z domu. Jechałem przez jakiś czas samochodem i zastanawiałem się, skąd ona go znała. Skąd wiedziała jak on ma na imię? Dlaczego gdy miała pistolet w ręku nie zastrzeliła mnie i nie uciekła? Jeździłem w tą i z powrotem, by opaść z emocji, ale gówno mi to dawało. Nagle zobaczyłem w oddali tak dobrze znany mi budynek, był strasznie zniszczony, ale teraz nie interesowało mnie zewnętrzny wygląd, tylko to co znajdowało się w środku. Wyszedłem z auta i skierowałem się prosto do wejścia.
- Najlepsza kurwa z tego burdelu w pokoju numer 7. Teraz. - syknąłem w stronę kobiety siedzącej za biurkiem i patrzącą na mnie ze strachem.

* PoV Ariel *

Obudził mnie ostry ból w kostce u prawej nogi. Otworzyłam oczy, po czym przetarłam je ręką by lepiej widzieć. Gdy mój wzrok stał się ostrzejszy i mogłam już wszystko zobaczyć bez rozmazanego widoku, przeczesałam wzrokiem pokój. To było moje dotychczasowy pomieszczenie. Jak ja się tu znalazłam ? Starałam przypomnieć sobie wszystko co było przedtem. Odwróciłam się w stronę ściany. Na myśl o Lux moje oczy się zaszkliły, zaczęłam cicho szlochać. Czemu akurat ona? Czemu to nie byłam ja? To ja ją wciągnęłam w to całe gówno? To wszystko przeze mnie.  Nagle poczułam jak jakieś małe rączki mnie przytulają, odwróciłam się w tamtą stronę, by zobaczyć Brandona.
- Nie płac Ari. - wyszeptał, przez co się w niego mocniej wtuliłam. - Co się śtało ?- spytał cichutko. Nie mogłam mu powiedzieć wszystkiego, ale też nie mogłam go okłamać, nie był niczemu winien.
- Straciłam bardzo ważną dla mnie osobę. - wychrypiałam cichutko. Brandon gdy to usłyszał mocniej się do mnie przytulił.
- Nie płac Ari. Pomyśl siobię że tej osiobię jeśt lepiej tam na górze. Jeśt teraz twoim aniołkiem. - powiedział maluszek. Na 4 latka był naprawdę mądry.
- Ty jesteś moim aniołkiem. - powiedziałam i pocałowałam go w policzek. Chłopczyk się uśmiechnął i wstał z łóżka, po czym ja też to zrobiłam. Podniosłam chłopca i zeszłam z nim na dół. Weszłam do salonu i zauważyłam że chłopaki oglądali telewizję, nie było tylko Justina. Gdy zauważyli że ktoś schodzi na dół skierowali wzrok w naszą stronę. Cris podniósł się z sofy i podszedł do mnie.
- Możemy porozmawiać ? -spytał. Skinęłam głową że się zgadzam i odstawiłam Brandona na ziemie, szybko podbiegł do Nicka i rzucił mu się na kolana, gdy zauważył kto to uśmiechnął się do niego i zaczął go gilgotać. Poszłam za Crisem do kuchni lekko kulejąc i oboje usiedliśmy na stołkach. Jednak za nim Mendler usiadł nalał wodę do szklanki i wyciągnął jakieś tabletki po czym położył je obok mnie.
- Weź je. - powiedział łagodnie, co mnie zdziwiło. Ale posłusznie wzięłam leki i popiłam je wodą.
- Co się stało wcześniej? - spytałam cicho.
- No jakby to wytłumaczyć. Chod... - Cris chciał zacząć mi tłumaczyć co się wydarzyło, ale ktoś głośno odchrząknął. Spojrzeliśmy w tamtą stronę i dostrzegliśmy tam Justina.
- Cris weź zrób jakieś jedzenie dla Brandona. Ja jej powiem co się stało. - powiedział Bieber. Cris podszedł do mnie po czym mnie przytulił. Było to trochę dziwne ale uśmiechnęłam się lekko. Po chwili już go nie było. Justin usiadł na tym samym miejscu co Cris wcześniej i zaczął mi się przyglądać. Spuściłam głowę i zaczęłam bawić się swoimi palcami. Nawet nie wiem kiedy a usłyszałam swój głos.
- Dlaczego? - spytałam cicho, nawet nie byłam pewna czy usłyszał co powiedziałam. Ale szybko rozwiałam myśli gdy usłyszałam jego ochrypły głos.
- Ale co, dlaczego? - spytał marszcząc brwi z lekkim zdziwieniem.
- Dlaczego mnie uratowałeś przed wybuchem? - spytałam ponownie, podnosząc głowę by spojrzeć na jego brązowe tęczówki. Chwili nie odpowiadał aż w końcu, wciągnął powietrze, po czym je wypuścił.
- Ty uratowałaś moje, ja uratowałem twoje, przynajmniej starałem się je uratować. - powiedział, lecz gdy zauważył moje zdziwienie zaczął tłumaczyć. - Brown najwyraźniej wstrzyknął ci Euthyrox na który jesteś uczulona. Gdy ciebie złapałem przy wybuchu, ty zemdlałaś. - wstał od stoły a ja przeżyłam szok. Pieprzony Brown. Wiedział że mam na to uczulenie, że nawet mogę umrzeć przez to. Justin ponownie usiadł z szklanką soku pomarańczowego. Siedzieliśmy w cichy przez jakiś czas, myślałam nad tym wszystkim. Mógł zostać w tym samochodzie i patrzeć jak wybucha auto przy którym stałam, ale on sam narażał swoje życie by mnie uratować. - Dlaczego wybiegłaś do tych jebanych palących się samochodów? - syknął w moją stronę. Oho.. Wrócił chamski Bieber. On jest kurwa jakiś bipolarny. Siedzi spokojnie, odpowiada grzecznie, a po chwili staje się chamski i oschły. Nie odpowiedziałam mu, patrzyłam się w swoje palce. Usłyszałam donośny huk obok mnie przez co podskoczyłam na krześle, spojrzałam na Justina, ręce miał zaciśnięte w pięści, a szczęka była mocno zaciśnięta. Spojrzałam w miejsce gdzie usłyszałam huk i zobaczyłam tam kilkasetek malutkich szkiełek i rozlana pomarańczowa substancja.
- Odpowiedz mi kurwa! - warknął okrążając blat kuchenny. Wstałam szybko i także zaczęłam okrążać go po przeciwnej stronie co on. Gdy nie usłyszał odpowiedzi, walnął pięściami w blat, przez co znowu podskoczyłam. Bałam się go. Był jedyną osobą której się bałam. - Mów kurwa! - wydarł się, a jego wzrok stał się ciemniejszy, jego tęczówki już nie były jak karmel i tylko jak smoła. Nie można było nic z nich wyczytać.
- Moja przyjaciółka była w tym samochodzie!. - także wykrzyknęłam. Poczułam jak po moim policzkach leci fala łez. 

Gdy zauważył moje łzy jego oczy złagodniały, znów miały swój brązowy kolor. Mimo że widziałam przez mgłę mogłam zobaczyć jak jego ręce też odpuszczają. Już nie był napięty. Miałam w dupie to że widzi jak płacze, może przynajmniej teraz nie będzie uważał że jestem zimną suką. Widziałam przez łzy jak zaczął się do mnie zbliżać, ale się nie odsunęłam, coś w jego oczach mówiło mi że nic mi nie zrobi.  Podszedł do mnie i zrobił coś czego nigdy nie spodziewałam się po nim. Przytulił mnie. Byłam zdziwiona. Ale nawet taka "zimna suka" jak ja też czasem tego potrzebuję. Owinęłam ramiona wokół jego pasa i mocno się w niego wtuliłam, zanosząc się jeszcze większym płaczem. Gładził mnie uspokajająco po plecach.
- Ciii, nie płacz. - szeptał mi do ucha. Minęło kilka chwil aż w końcu przestałam płakać. Odsunęłam się od niego i wytarłam wierzchem dłoni zaschnięte łzy na policzkach. - Już lepiej? - spytał.
- Tak, dziękuje. - skinęłam głową i lekko się uśmiechnęłam.
- Chodź. Obiecaliśmy coś wcześniej Brandonowi. - powiedział i zaciągnął mnie za rękę do salonu. Chłopaki patrzyli na nas ze zdziwieniem. No tak, przecież mogli usłyszeć krzyki z kuchni. Brandon gdy nas zauważył uśmiechnął się, dzięki czemu na mojej twarzy też pojawił się uśmiech.
- Chodź Brandon. Obiecaliśmy ci coś wcześniej. - powtórz Justin to samo co mówił mi przed chwilą. Było już po dwudziestej drugiej. Brandon szybko zeskoczył z kolan Nicka i podbiegł do mnie łapiąc mnie za rękę i ciągnąc mnie na górę po schodach, zaśmiałam się i dorównałam kroku chłopcu. Weszliśmy do pokoju Brandona, naszykowałam mu piżamkę, po czym pomogłam mu się przebrać. Wskoczył do łóżka, na szczęście było ono gigantyczne więc Justin i ja też się zmieścimy. Trochę mnie to przerażało że będę w jednym łóżku z Bieber'em. Ale robie to dla Brandona.
- Zachwilę wrócę. - oznajmiłam mu i wyszłam z pokoju. Skierowałam się do mojej torby z ubraniami, po czym założyłam wcześniej znalezioną piżamę. Po chwili już byłam z powrotem w pokoju chłopca. Zauważyłam że Justin leżał już obok Brandona.
- Więc jaką książkę mam przeczytać? - spytałam, przeglądając szafkę w której znajdowały się różnie baśnie.
- Klólewnę Śnieszkę. - wyseplenił malutki Bieber. Uśmiechnęłam się, po czym położyłam obok Brandona. Otworzyłam książkę i zaczęłam czytać. Gdy byłam przy połowie książki usłyszałam głos malucha.
- Ja tesz będę kiedyś takim kśięciem. - powiedział, uśmiechnęłam się tak samo jak Justin na jego słowa. Zaczęłam dokańczać książkę, lecz po jakimś czasie ponownie przerwało mi coś. Ktoś cichutko chrapał. Spojrzałam w lewo i dostrzegłam że i Justin i Brandon już spali. Odstawiłam książkę na bok po czym zgasiłam lampkę i zamknęłam oczy. Lecz nie było mi dane porządnie usnąć gdyż usłyszałam dzwięk telefonu, oznajmiającego że przyszedł sms. Najwyraźniej był to telefon Justina bo usłyszałam poruszające się lekko łóżko, dalej nie wiedziałam co się dzieje, gdyż zasnęłam.

* PoV Justin *

Gdy Ariel czytała bajkę dla Brandona, poczułem się senny i zasnąłem. Nie dane było mi jednak pospać całą noc bez zakłóceń bo usłyszałem dźwięk mojego telefonu, wyjąłem go spod poduszki i odblokowałem by po chwili otworzyć szerzej oczy po przeczytaniu wiadomości:
" Lepiej pilnuj swojej dziewczyny. Bo stanie się z nią to samo co z jej przyjaciółeczką. "

sobota, 10 sierpnia 2013

Rozdział 7

*Przepraszam że tak późno dodaje, ale są WAKACJE i chyba rozumiecie* 

Kocham Was  

* PoV Ariel *

Mój piękny sen przerwało trzęsące się łóżko, albo raczej ja. Ktoś mną potrząsał.
- Ariel...Ariel - słyszałam po każdym szturchnięciu w ramię. Normalnie to ta osoba by już nie żyła za to że używa mojego pełnego imienia, ale byłam za bardzo zmęczona by wstać z łóżka. Mruknęłam coś pod nosem, sama nie wiedząc co i odwróciłam się tyłkiem do osobnika zakłócającego mi sen.
- No Ariel, kurwa.- zaczął mnie ponownie szturchać tylko tym razem o wiele mocniej. Nie ruszało mnie to. trzeba było się przyzwyczaić jak mieszka się z 3 dziewczynami, przepraszam, mieszkało się. Najwyraźniej ten osobnik wkurzył się, bo wyszedł trzaskając drzwiami. Uśmiechnęłam się z satysfakcją i ułożyłam się wygodnie na poduszce zasypiając ponownie. Nie dane było mi pospać, bo nagle poczułam że cała jestem przemoknięta. Usłyszałam donośny śmiech. Wyskoczyłam z łóżka jak torpeda i spojrzałam na osobę która właśnie mnie oblała lodowatą wodą. CRIS. Coraz bardziej nienawidziłam tu przebywać. Zauważyłam że zaczął się cofać, by po chwili wybiec z pokoju. Szybko pobiegłam za nim doprowadziło mnie to do salonu. Przeczesałam wzrokiem pokój i dostrzegłam tylko Travisa, Nicka i Justina siedzących na sofie.
- Zamknąć się - powiedziałam gdy dostrzegłam że chcieli zacząć się śmiać.
- Kici, kici...Cris skarbie, nie chowaj się. - nawoływałam go patrząc na zakamarki salonu. - No wyjdź, nic ci przecież nie zrobię. - namawiałam go. Gdy go nie znalazłam, stanęłam na przeciwko chłopaków, zasłaniając im telewizor.
- Nie jesteś przezroczysta. - powiedział chamsko Travis.
- Wow, a ja już myślałam. - odparłam sarkastycznie. - Gdzie.On.Jest? - spytałam robiąc przerwy co każde słowo, by mnie dobrze zrozumieli. Bieber nareszcie podniósł wzrok z mojej przemokniętej klatki piersiowej. No tak, stałam w białym t-shircie przylegającym do mnie przez wodę i krótkie spodenki, na szczęście zakrywając mi mój tyłek. Pokazał palcem na kuchnie i wrócił wzrokiem na mój klatkę piersiową, oblizując usta. Przewróciłam oczami i skierowałam się do miejsca które pokazał mi palcem Bieber. Weszłam do środka i przeczesałam wzrokiem pokój, gdy nagle natrafiłam na kawałek materiału wystającego z pod blatu kuchennego. Uśmiechnęłam się szyderczo.
- Cris, gdzie jesteś? Skarbie, nie chowaj się. - nawoływałam go, chociaż bardzo dobrze wiedziałam gdzie jest. Zauważyłam dzbanek z wodą, szybko go podniosłam i skierowałam sie w stronę wystającego materiału. Odłożyłam dzbanek na blat przy miejscu gdzie chował się Cris. Zatarłam ręce i mocno pociągnęłam go za koszulkę wyciągając go spod stołu, następnie podnosząc go do góry by stanął o własnych nogach. Cały czas kapała ze mnie woda. Podniosłam szybko dzbanek i skierowałam go nad jego głowę wylewając całą zawartość. Usłyszałam głośny pisk Crisa, przez co się zaczęłam się śmiać.
- To za to że wylałeś na mnie wodę i mówiłeś do mnie pełnym imieniem. - powiedziałam.
- To Justin kazał mi ciebie obudzić. Mówił że jak nie będziesz chciała wstać to mam cię oblać wodą. - odpowiedział i zaczął się wycierać ścierką. Nalałam wodę do trzymanego w ręku dzbanka i weszłam z nim do salonu. Nick i Travis wyszczerzyli oczy ze zdziwieniem, a Bieber był wpatrzony w telewizor. Obeszłam całą sofę dookoła i stanęłam za Justinem. Podniosłam szklane naczynie i wylałam zimną ciecz prosto na niego, tak samo jak wcześniej na Mendlera.
- Co jest kurwa?! - wydarł się Bieber, przez co chłopaki się cicho zaśmiali.
- To za to, że kazałeś Crisowi obudzić mnie poprzez wodę. - odpowiedziałam uśmiechając się z satysfakcją z mojego czynu. Szybko przeszłam przez środek sofy i skierowałam się do mojego pokoju by wziąć prysznic, a potem się ubrać. Lecz nie dane było mi wejść na schody, bo zostałam przywarta do ściany. Oczywiście że przez Justina Biebera.
- Jeszcze raz to kurwa zrobisz, a będziesz cierpieć w katuszach. - wysyczał patrząc mi centralnie w oczy. Jak ja go nienawidzę. Grzywka oklapła mu na oczy, a po niej spływała woda. Wyglądał bardzo seksownie. Ari...nie wolno ci tak myśleć. Skarciłam się w myślach.
- Umiesz tylko gadać. Mniej gadania, więcej czynów. - wiedziałam że tym zdaniem go bardziej wkurwię, ale o to mi chodziło. Będę mieć przez to problemy, ale nie znoszę jak ktoś ma nade mną przewagę albo kontrolę, a Bieber taką ma. Nie wiem czemu, ale on jest jedyną osobą której się czasami boje. Widziałam po jego oczach że jest bardzo wkurwiony, tęczówki miał całe czarne, nie miały tego pięknego karmelowo-czekoladowego koloru. Nagle poczułam ostry ból i pieczenie na policzku. Uderzył mnie, kurwa. DUPEK. Złapałam się za obolałe miejsce. Już mnie nie trzymał, szedł w stronę salonu. Jednak zanim zniknął mi z pola widzenia usłyszałam jeszcze.
- Mam nadzieje, że się zrozumieliśmy. -
- Kutas. - syknęłam cicho pod nosem. Weszłam po schodach tym razem bez zbędnych przygód i skierowałam się prosto do "mojego" pokoju. Przeszukałam torbę by znaleźć jakieś ciuchy na zmianę, gdy w końcu znalazłam dresy, zasunęłam suwak i weszłam do łazienki znajdującej się na korytarzu obok moich drzwi. Zanim jednak się rozebrałam zamknęłam na kluczyk drzwi, by nikt z chłopaków, a zwłaszcza pan Bieber nie wszedł do środka. Kiedy sprawdziłam dokładnie, zaczęłam sie rozbierać z mokrej piżamy, jak stałam już naga w łazience, otworzyłam drzwi od kabiny prysznicowej. Odkręciłam kurek, dzięki czemu ciepła woda zaczęła lecieć z słuchawki i prosto kapać na moją przemarzniętą skórę spowodowaną przez Crisa i zimnej ściany, na którą zostałam popchnięta przez Pana-Jestem-Napakowany-Wiec-Nie-Możesz-Oblewać-Mnie-Wodą-Bo-Cię-Spoliczkuje. Ja pierdole to trzeba być na prawdę, skończonym kretynem. Wylałam na gąbkę troche olejku i zaczęłam go w siebie wcierać, najlepiej jak mogłam. Po kilku minutach bezczynnego stania głową skierowaną do lecącej wody, wyszłam z kabiny i zaczęłam wycierać się ręcznikiem. Po wszystkich porannych czynnościach jak umycie zębów, wysuszenie włosów itd. poszłam do salonu, opadłam na kanape obok Nicka i Crisa, widać było że on też się już przebrał, po porannej akcji z wodą. Oglądałam z nimi telewizję, gdy nagle poczułam jak ktoś mnie szturcha w prawy bok, obróciłam głowę w tamtą stronę. No oczywiście że to był Cris. Uśmiechał sie głupio. Przypominał mi strasznie Lux. Pasowali by do siebie, oboje są wkurwiający. Ale dziwne było to że chociaż są irytujący to ich lubię. Cris jako jedyny z tej bandy oszołomów, nie licząc Brandona, jest dla mnie miły i nie traktuję mnie tylko jak chodzącą maszynę do wyzywania. Tak, Ariel Evans lubi członka innego gangu. Ja pierdole, świat jest pojebany. Nie było mi dane oglądać dalej telewizji, bo znowu poczułam jak Cris mnie szturcha, ale tym razem mu oddałam. Przez co zaczęła się wojna na dźganie.
- Wy to nie umiecie usiedzieć na dupie. - zainterweniował Nick, patrząc na nas jak na idiotów. Popatrzyliśmy się na siebie nawzajem z Crisem i pokazaliśmy mu środkowy palec, przez co przewrócił oczami, po czym znowu wróciliśmy do szturchania się. Lecz po chwili ktoś głośno zagwizdał. Razem z Crisem skierowaliśmy głowę w stronę dźwięku skąd był wydawany. Okazało się że to Justin i Travis zagwizdali. Usiedliśmy grzecznie na sofie i wpatrywaliśmy się w tych dwóch idiotów przeszkadzających nam w wkurzaniu się nawzajem. Gdy żaden z nich się nie odezwał, zaczęło mnie to lekko irytować.
- Czego kurwa? - syknęłam.
- Nie takim kurwa tonem, dziwko. - warknął Bieber zaciskając pięści. Wkurzyłam Justinka. Ojoj,jak mi przykro.
- Dziwkę to ty masz w łóżku, ale ja nią nie jestem. - powiedziałam takim samym tonem jak wcześniej.
- Dobra, spokój. Mów o co chodzi. - uspokoił nas Cris, byłam mu wdzięczna bo jeszcze chwila a zabiłabym go własnymi rękoma. Po chwili już wszyscy siedzieli na sofie.
- Jest akcja. - poinformował Justin, wszyscy skierowali wzrok na niego by wiedział że go słuchamy i żeby kontynuował dalej.
- Czekaj,czekaj... Pozwalasz jej - wstał Nick i pokazał na mnie palcem- tego słuchać, a co będzie jeśli komuś wygada. - wykrzyczał ostatnią część zdania.
- Idioto, przecież ona stąd kurwa nie ucieknie. Strażniki są rozstawieni po całym podwórku, więc nie ma szans na ucieknięcie. - wytłumaczył Bieber przez co się zasmuciłam. Nie widziałam wcześniej tych strażników. Spojrzałam w okno i naprawdę stali tam.
- No chyba że tak. - przytaknął i się już więcej nie odzywał, dzięki czemu Justin mógł dokończyć.
- A więc chodzi o to że mamy zlecenie na Nathana Forga, jest winny chajs za narkotyki. - przeczesał ręką włosy i się wygodnie rozsiadł. Uff... przynajmniej chociaż raz będę mogła zostać sama w tym domu. Na samą myśl, uśmiechnęła się.
- Nie ciesz się tak Evans, jedziesz z nami. - oznajmił Justin, chamsko się uśmiechając, a mi zrzedła mina. Jak to kurwa jadę z nimi ?
- No nie pierdol, ona nawet w tamtą lampę nie trafi. - zakpił ze mnie Travis, pokazując na lampkę znajdującą się na końcu pokoju.
- To się kurwa zdziwisz. - syknęłam. - Daj spluwę. - powiedziałam do Crisa, gdyż siedział najbliżej mnie. Podniósł biodra do góry i wyjął z tyłu zza paska swój pistolet, po czym mi go podał. Wycelowałam nim prosto w lampę i pociągnęłam za spust, dzięki czemu rozsypała się na kilkaset kawałeczków. Uśmiechnęłam się trium fale i odwróciłam się oddając Crisowi  pistolet. Wszyscy mieli zdziwione miny, oprócz Biebera, on za to się uśmiechał. No tak, przecież tylko wie jakiego mam cela.
- Bądźcie gotowi za 15min. - oznajmił Justin i skierował się w górę schodów, gdzie ja również poszłam by założyć jakieś wygodne buty. Weszłam do pokoju by po chwili znowu z niego wyjść, ale zatrzymało mnie, albo raczej zatrzymał Brandon.
- Ari, plose nie zostawiaj mnie. - płakał mi w spodnie. Przykucnęłam by być na tym samym wzroście co maluch.
- Ja cię nie zostawiam, po prostu jadę z chłopcami załatwić bardzo ważną sprawę. - powiedziałam by go uspokoić i wytarłam mu ręką łzy kapiące mu z policzków. Zauważyłam że z pokoju Brandona wyszedł Justin.
- Ale ja chcię zebyś zośtała. - wychrypiał Brandon oplatając swoimi małymi rączkami moją szyje, podniosłam go i oparłam o swoje biodro.
- Brandon ale przyjdzie do ciebie Alice i posiedzi z tobą przez ten czas.- uspokajał go Justin.
- Ale ja nie lubię Alice. - naburmuszył się maluch. Czyli Ariel musi zainterweniować.
- Maluchu to zrobimy tak, my z chłopcami pojedziemy załatwić sprawę, ty przez ten czas byś posiedział z Alice, a jak wrócimy to poczytam ci bajkę. - obiecałam, po czym spojrzałam w górę natrafiając na oczy Justina w których czaiła się iskierka wdzięczności.
- Dobze, a będziesz ze mną śpać? - spytał, uśmiechając się z nadzieją.
- Oczywiście. - odpowiedziałam i potargałam mu włoski uśmiechając się.
- A tatuś tes będzie mógł? - dopytywał Brandon. No i co ja mam mu odpowiedzieć. Jeśli się nie zgodzę będzie płakać, że go chce zostawić. Raz kozia śmierć. Zauważyłam ciekawski wzrok Jusa.
- Jeśli będzie chciał to oczywiście. - odpowiedziałam i odstawiłam Brandona na ziemię.
- Dziękuje Ari. - szepnął i przytulił się ponownie do moich nóg. Usłyszeliśmy dzwonek do drzwi. Wiedzieliśmy że to ta cała Alice przyszła. Zeszliśmy razem na dół i skierowaliśmy się do drzwi, a za nami szła reszta chłopców. Bieber podszedł do klamki i pociągnął za nią. Za drzwiami stała jakaś wypindrowana lalunia, blond włosy, króciutkie spodenki które pewnie jej nawet tyłka nie zakrywały i top z którego wylewały jej się cycki. Gorszego plastika to kurwa nie widziałam. Już wiem czemu Brandon tak jej nie lubi.
- Justiiiin. - wykrzyczała Alice rzucając się mu na szyje. Patrzyłam na nich ze zdziwieniem, zakryłam oczy Brandonowi, a Justin w tym samym czasie zachłannie ją pocałował i klepnął ją w tyłek przez co ona zachichotała jak jakaś idiotka.
- Myślałam że ty do Brandona przyszłaś a nie do Justina. - syknęłam, przez co nareszcie zaszczyciła resztę osób swoim wzrokiem, zatrzymując się na mnie.
- Brandonik. - pisnęła podbiegając do malucha, który schował się za moimi nogami. Zatrzymałam ją ruchem ręki i odwróciłam się twarzą do Brandona, by po chwili przykucnąć na taką samą wysokość co maluch.
- Jeśli będziesz czegoś chciał to powiedz Alice, a ona ma to zrobić, a teraz leć do swojego pokoju. - powiedziałam do niego całując go w policzek i potargałam mu włosy. Od razu pobiegł na górę. Odwróciłam się w stronę chłopaków i tej laluni, podeszłam do niej tak blisko, że nasze nosy się prawie stykały.
- Jeśli nie spełnisz jakiej kol wiek zachcianki Brandona, albo się dowiem że płakał, zrobię ci krzywdę w tą twoją wytapetowaną mordę. - wysyczałam przez zęby w jej stronę, widziałam w jej oczach strach. O to chodziło. Spojrzałam się na chłopaków, mieli rozdziawione miny. No tak, przecież nie często Ariel Evans broni syna jednego z przedstawicieli gangu. Ale polubiłam tego malucha i nie pozwolę go skrzywdzić.
- Kim ty kurwa jesteś? - pisnęła wystraszona.
- Twoim największym koszmarem. - wyszeptałam z satysfakcją, oddalając się od niej i wychodząc z "domu", kierując się do czarnego Land Rover'a. Po kilku minutach przyszli chłopaki i otworzyli samochód, weszłam do środka usadawiając się z tyłu auta, obok mnie po lewej usiadł Cris a po prawej Justin, z przodu za kierownicą usiadł Travis, a obok niego Nick. Szatyn rozpalił auto i wyjechał z podwórka, na szczęście okna były przyciemniane, więc policja nie zobaczy kto siedzi w samochodzie. Po niecałych 30 minutach dojechaliśmy najwyraźniej na miejsce. Były to stare opuszczone magazyny, nigdy tu nie byłam.
- Trzymaj. - powiedział Cris podając mi spluwę. Wzięłam go od niego i odbezpieczyłam.
- Znasz zasady?-spytał niż bardziej stwierdził Nick.
- Tak,tak...Mam nie dać się zastrzelić. Nie mogę uciekać od was i muszę zastrzelić każdego kto stanie mi na drodzę, współpracującego z Nathanem Forgiem, bla bla bla. - tłumaczyłam najszybciej jak umiała by szybko znaleźć się już obok Brandona.
- Dobra, idziemy. - zainterweniował Bieber. Wyszliśmy z auta i zaczęliśmy się skradać, od tyłu magazynu, nagle w oddali zauważyłam jakiegoś mężczyznę z wymierzonym w nas leworwelem.
- Na ziemię! - krzyknęłam, szybko strzelając do tego chłopaka, Cris, Nick, Travis i Bieber padli na ziemie i szukali miejsca w które strzelałam. Po 3 strzałach, wymierzonych w tamtego gościa, padł na ziemię, nawet z daleka mogłam zobaczyć że się wykrwawia.
- Dobra Robota. - pochwalił mnie Nick, co mnie bardzo zdziwiło, ale przytaknęłam głową, kąciki ust lekko poszły w górę, gdy ktoś w końcu mnie docenił. Dokończyliśmy skradanie się do wejścia, Justin chciał je wyważyć, lecz szybko go powstrzymałam.
- Nie, narobisz za dużo hałasu. Daj mi to zrobić. - szepnęłam. Bieber chwilę myślał, aż w końcu się odsunął i mnie przepuścił. Wyciągnęłam z włosów moją czarną wsuwkę i wsunęłam ją do zamka od drzwi. Kręciłam ją w lewo i w prawo, aż w końcu usłyszałam ten klik, który uświadamiał że drzwi są odblokowane. Wyciągnęłam wsuwkę z zamka i wstałam odsuwając się na bok. By Justin mógł wejść pierwszy i sprawdzić czy jest czysto. Wszedł do środka, gdy zauważył że nikogo nie ma, pomachał nam ręką na znam że możemy wejść. Weszłam pierwsza, potem Nick, Cris i Travis. Usłyszeliśmy rozmowę jakiś ludzi gdzieś w oddali. Justin dał znak że mamy się rozdzielić, ja szłam z Crisem i Nickiem, a Bieber z Travisem. Pierwszy kierował Nick, potem byłam ja i Cris. Czym szliśmy dalej, tym głośniej słyszeliśmy rozmowy. Gdy natrafiliśmy na stos palet*, schowaliśmy się za nimi, dzięki czemu mieliśmy w zasięgu wzroku grupkę mężczyzn, którzy aktualnie zajmowali się wciąganiem białego proszku leżącego na stole. Spojrzałam na drugi koniec pokoju i dostrzegłam tam Justina, który pokazał znak żebyśmy się przygotowali, skinęłam głową i przekazałam to chłopakom. Bieber wyjął malutką fajerwerkę, podpalił ją zapalniczką i rzucił na koniec długości magazyny. Zatkaliśmy uszy, ale i tak można było usłyszeć huk. Szybko wybiegliśmy zza palet i wymierzyliśmy spust w znieruchomiałych mężczyzn. Ja stałam jedna sama z tyłu, a Nick i Cris, stali obok Justina & Travisa z pistoletem, tak samo wymierzonym jak moim.
- Znowu się spotykamy, Bieber. - powiedział oschle najstarszy z grupki naćpanych mężczyzn uśmiechając się kpiąco.
- Ja jakoś nie jestem z tego powodu zadowolony. - syknął lekko podirytowany Justin. Chłopaki stali cały czas na baczność z wymierzonym pistoletem w kolegów tego najstarszego gościa. - Gdzie jest hajs? - Bieber ponownie się odezwał, zauważyłam że jego szczęka zaczęła się powoli zacieśniać, tak samo jak pięści. Ale on się kurwa szybko denerwuje.
- Za co hajs? - spytał głupio Nathan. Teraz mogłam mu się bardziej przyjrzeć gdyż odwrócił głowę w moją stronę i szyderczo się uśmiechnął.
- Co Bieber, wiedziałeś że nie dasz rady, więc wziąłeś ze sobą swoją dziwkę z innego gangu? - zakpił Forg, przez co jego koledzy zaczęli się śmiać. Przesadził. Nikt nie ma prawa, nazywać mnie dziwką, skoro nią nie jestem. Wymierzyłam pistolet w jego stopę i nacisnęłam na spust, dzięki czemu została przebita na wylot, a on wydarł się i złapał za krwawiące miejsce.
- Nie jestem dziwką, kutasie. - syknęłam. Jego koledzy już chcieli się na mnie rzucić, ale Nathan pokazał im znak ręką żeby tego nie robili.
- Ostra. - zaśmiał się - Lubię takie. - uśmiechnął się figlarnie po czym skierował wzrok na Nicka,Crisa,Travisa i Justina.
- Niezłą laskę sobie wybrałeś. Masz gust. - pochwalił go Nathan. Naglę zobaczyłam że ktoś przystawił pistolet do skroni Justina.
- Opuśćcie broń i kopnijcie ją do mnie. - syknął najwyraźniej jakiś kolega Forga. Nie musiałam nawet popatrzyć na Nathana, ani na jego kolegów, wiedziałam że się uśmiechają.  Na początku kopnął pistolet Cris, następnie był Nick, Travis i na samym końcu Justin. No tak przecież te cipy mają zasadę "Jeden za wszystkich, wszyscy za jednego". Lecz ja nawet nie drgnęłam, cały czas wymierzony miałam pistolet w tamtego faceta. On też najwyraźniej nie odpuszczał, bo cały czas trzymał metal przy skroni Biebera.
Gdy zauważyłam że przesuwa palec na spust, otworzyłam szerzej oczy.
- Zamieńmy się. - warknęłam. Miałam plan.
- Mów dalej. - wyraźnie zaciekawiło go moja propozycja.
- Ja ci mogę więcej dać niż on. Lepszy seks by był raczej ze mną niż z nim. - powiedziałam, uśmiechając się figlarnie. Ugh... jak ja nienawidzę siebie za to.
- Ari, kurwa, co ty odpierdalasz? - syknął wkurwiony Justin. Chłopaki mieli pootwierane buzię ze zdziwienia. No tak, przecież my z Bieber'em mamy topór wojenny, a teraz ratuję mu dupę.
- Zamknij się kurwa chociaż raz Bieber. - warknęłam z zaciśniętymi zębami. Miał szok w oczach, że mu się postawiłam. Szczerze - też się dziwię.
- To co, zamiana skarbie? - spytałam najsłodziej jak umiałam, pokazując uśmiech nr. 7.
- Hm... Przydała by mi się laska. - powiedział z chytrym uśmieszkiem, przez co w środku czułam straszne obrzydzenie. Skądś znałam ten głos, był mi znany. Nawet jeśli nie widziałam dokładniej rysów jego twarzy mogła rozpoznać że się uśmiecha. Podeszłam do niego i stanęłam obok niego, spojrzałam się na wystraszony wzrok Crisa, mrugnęłam do niego okiem. Przez co lekko jego kąciki ust się podniosły, wiedział że mam plan. Podał pistolet któremuś z jego kolegów, cały czas mierząc w Biebera, po czym podszedł do mnie. W blasku światła, rozpoznałam kim jest. Przeżyłam szok, najwyraźniej on to zobaczył bo się triumfalnie uśmiechnął, po czym przyssał się do mojej szyi. Poczułam lekkie ukucie w ramię, ale nie przejmowałam się tym. Lekko oderwałam go od siebie, przez co jęknął zawiedziony, popchnęłam go na ścianę, udając napaloną nastolatkę. Przez co poczułam obrzydzenie do siebie. Podeszłam do niego i przegryzłam jego płatek ucha przez co jęknął. Czułam przy nodze jak jego przyjaciel się podnosi. Uśmiechnęłam się szyderczo, zgięłam nogę w kolanie i z całej siły kopnęłam go w kroczę. Już po chwili leżał na ziemi i wył z bólu. Kiedyś słyszałam że jeśli się faceta kopnie w krocze gdy ma wzwód, to może nawet umrzeć z bólu.
- Mała suka. Brać ją. - syknął ledwo. Kopnęłam go ponownie tylko tym razem w brzuch, potem w twarz i tak kilka razy. Gdy mężczyźni usłyszeli rozkaz, chcieli ruszyć w moją stronę by mnie zatrzymać lecz Nick, Travis i Cris ich wyprzedzili i wymierzyli cios w brzuch, w twarz i w inne miejsca. Forg, nadal trzymał spluwę przy skroni Biebera, lecz gdy Justin zauważył że Nathan nie zwraca uwagi, tylko przypatruję się jak chłopaki się biją, szybko wytrącił mu pistolet z ręki i sam go przejął, rzucił mi pistolet, a sam dopadł Nathana. Wymierzyłam pistolet w głowę kutasa zwijającego się z bólu, trzymając się cały czas za jaja. Gdy zauważył że celuję w niego znieruchomiał. Uśmiechnęłam się z satysfakcją.
- Nie jestem suką, Bruno**. Słodkich Snów. - powiedziałam i strzeliłam mu kulką w łeb, przez co z tyłu za nim rozprysła się na ścianie krew. Spojrzałam na resztę, chłopaki stali z uśmiechami na twarzy oprócz Justina. To jest dziwne. Chyba jest na mnie wkurzony. Przykucnęłam przy tym chuju i wyjęłam z jego kurtki portfel, otworzyłam go i wyjęłam stamtąd całą gotówkę. Podeszłam do Justina i podałam mu kasę. Wziął ją ode mnie i schował do swojej kurtki, po czym odwrócił się na pięcie i odszedł naburmuszony w stronę wyjścia.
- Dobra robota. Niezła z ciebie aktorka. - oznajmił Nick.
- A dziękuje. Możemy już wracać do domu? - spytałam z nadzieją. Byłam już dzisiaj zmęczona, nie dość że musiałam ratować dupę Justina i chłopaków, to jeszcze spotkałam tego chuja, miałam nadzieje że już nigdy w życiu nie będę musiała patrzyć na jego ryj. Chłopaki skinęli głową na znak że się zgadzają. Wsiedliśmy do samochodu i odjechaliśmy z piskiem opon. Tym razem siedziałam od strony okna. Jechaliśmy przez dłuższy czas w cichy. Szturchnęłam Crisa w ramię, lecz nie zareagował, zgięłam palce w pięści i z całej siły walnęłam Crisa w ramię.
- Auu! To bolało. - warknął pocierając obolałe miejsce.
- Bo miało. Daj swój telefon. - odparłam beznamiętnie. Popatrzył na mnie niepewnie.
- Do nikogo nie zadzwonię. - powiedziałam wywracając oczami. Podniósł miednicę i wyciągnął z tylnej kieszeni spodni, swojego czarnego Iphona. Odblokowałam telefon i włączyłam jakąś grę. Przeszłam 3 level Angry Bird, gdy nagle rozproszyły mnie trąbki, czyjegoś samochodu. Podniosłam głowę znad telefonu, okazało się że to Travis zatrąbił. Spojrzałam na drogę i dostrzegłam tak bardzo znany mi Mustang. Otworzyłam szerzej oczy i zamrugałam kilkakrotnie, by sprawdzić czy to nie sen. Jednak nie, to się działo na prawdę. Popatrzyłam w lusterku pomarańczowego samochodu i dostrzegłam tam Lux. Przecież kurwa ona nie ma prawa jazdy. Pomyślałam. Nagle Lux wyjechała na przeciwny pas ruchu, by za manewrować wymijanie. Zobaczyłam że po przeciwnym pasie ruchu pędzi Jeep. Otworzyłam oczy ze zdziwieniem. Lux chciała zjechać na ten sam pas co my, ale samochód który był przed nią jechał z taką samą prędkością co Lux. Nie miała szans za zjechanie na drugi pas.
- Kurwa. - syknął pod nosem Travis, naciskając z całej siły hamulec, przez co bym wypadła przez przednią szybę, ale na szczęście Cris mnie przytrzymał.

* PoV no personal *

 Wszyscy usłyszeli huk. Każdy był zdziwiony przebiegiem zdarzeń, a najbardziej Ariel. Bała się. Bała o swoją najlepszą przyjaciółkę. Gdy samochód się już zatrzymał, szybko otworzyła drzwi i zaczęła biec do lekko palących się samochodów. Gdy Justin zauważył co Ari zamierza zrobić, wyskoczył z samochodu i zaczął ją nawoływać, nie było rezultatu. Zaczął biec, najszybciej jak mógł. Ona uratowała mu życia, teraz on będzie musiał jej. Nagle Evans poczuła uścisk na ramieniu, a potem zimny asfalt i mocny ból w kostce. Usłyszeli głośny huk, głośniejszy niż wcześniejszy, cała ziemia się zatrzęsła, przez co Ariel sama zadrżała, poczuli mocne gorąco. Justin mocno przyciągnął ją do siebie i objął ramionami, zabezpieczając ją przed odpadającymi materiałami z wybuchających samochodów. Kilka przeleciało nad nimi, a niektóre zatrzymały się obok nich, na szczęście żaden nie trafił w ich dwójkę, ani w samochód, w którym aktualnie znajdowali się. Patrzyli na nich z przerażeniem. Nie wiedział czemu Evans zaczęła biec do palących się samochodów. Odwrócił głowę w stronę palących się aut, gdy przejechał wzrokiem po nich i dostrzegł że już nic nie wybuchnie wstał, lecz zdziwiło go to że Ari ani drgnęła. Przykucnął przy niej wystraszony. Chłopaki gdy zauważyli że coś się dzieje wysiedli z samochodu i zaczęli powoli podchodzić do leżącej na ziemi dziewczyny. Tak samo jak Justin byli wystraszeni. Bieber przyłożył dwa palce do jej szyi, sprawdzając czy żyje.
- Jest puls. - zasygnalizował, dzięki czemu chłopaki odetchnęli z ulgą. Włożył jedną rękę pod zgięcie w nodze, a drugą pod plecy, po czym ją podniósł. Dziękował Bogu że jest taka lekka. Szybko skierowali się do samochodu. Travis tak samo jak wcześniej usiadł za kierownicą, a obok niego na miejscu pasażera zasiadł Nick. Bieber razem z Ari i Crisem, zasiedli z tyłu. Cris położył sobie jej nogi na swoich kolanach, a Justin na swoich jej głową. Odsłonił jej czoło z włosów, po czym przeniósł je na jedną stronę. Zaczął ją gładzić po rozgrzanych policzkach, z nadzieją że się wybudzi. Bał się. Bał się że to jest jego wina. Że ona uratowała mu życie, a on nie mógł się odpłacić tym samym.
- Ari, obudź się. Ari, proszę, otwórz oczy. - szeptał cały czas patrząc na nią. Chłopaki byli zdziwieni zachowaniem Biebera. Wiedzieli że Ari nie jest dla niego obojętna, lecz nie chciał się do tego przyznać. Gdy dotarli do domu, podniósł ją ponownie i położył do swojego łóżka.
- Zadzwoń po Ash'a. - oznajmił dotykając gorącego czoła dziewczyny. Była cała rozpalona. Martwił się o nią. Już po chwili Ashton badał Evans. Zabandażował jej nogę i zaczął sprawdzać jej ręce, dostrzegł na jej rękach blizny po cięciach. Było to dla niego dziwne. Dziewczyna będąca w gangu, cięła się, ale nie wnikał. Nie za to mu płacili. Musiał tylko wykonać swoje zadanie i nie ujawniając tego policji, bo inaczej zabiją go i jego rodzinę. Trzymał się tego planu już od dobrych 3 lat i nie miał zamiaru tego kończyć. Dostawał niezłą sumkę za takie coś. Zauważył że miała świeży ślad po wbijanej igle. Wziął malutki patyczek do uszu i potarł malutką dziurkę od igły na jej ręku. Wyjął ze swojej torby maszynę, po czym przy małym guziczku przyłożył patyczek. Trzymał go przez jakiś czas, do puki metal nie zapiszczał. Ash spojrzałam na sprzęt i już wiedział o co chodzi. Wziął swoją torbę i wyjął z niej prostokątne pudełeczko z lekami, po czym skierował się do chłopaków stojących w drzwiach i przyglądających się poczynaniom Ashtona.
- Mam dwie wiadomości, dobrą i złą. - oznajmił. - Dobra jest taka że ma tylko skręconą kostkę. - gdy chłopaki to usłyszeli odetchnęli z ulgą, lecz Justin wiedział że coś jeszcze się stało. -  A zła to, to że ktoś wstrzyknął jej dożylnie Euthyrox.
- Bruno. - syknął przez zęby Justin. Wiedział że to on jej to wstrzyknął. Był bardzo wkurwiony, lecz starał się to opanować. Brandon był w domu, a do tego Ariel źle się czuła i była to jego wina. 
- Ogólnie to jest to zaliczane do leków ochronnych, chyba że ktoś ma na to uczulenie, co się zdarza bardzo rzadko.- dopowiedział lekarz.
Podał Crisowi kartonik z lekiem i karteczkę jak jej to podawać, jednak zanim wyszedł z pokoju powiedział coś co zszokowało chłopakami.
- Musiał ją bardzo dobrze znać, skoro wiedział że jest na to uczulona. -


^*^
A więc 7 rozdział napisany. Nie długo pojawi się 8. Mam nadzieje że wam się spodoba.
Dziękuje za to że czytacie. To wiele dla mnie znaczy.
JEST JUŻ 1100 WYŚWIETLEŃ *-* JESTEM Z WAS TAKA DUMNA.