wtorek, 10 grudnia 2013

Rozdział 16

Patrzyłam z przerażeniem na drogę. Wszystko migało mi przed oczami, jakbyśmy jechali Formułą 1. Spojrzałam na całego ze złości Justina. Widać było na pierwszy rzut oka że martwi się przeraźliwie o syna.
- Bieber, kurwa zwolnij! - warknęłam gdy poczułam jak moje ciało wbiło się w fotel. A na liczniku widniało 210 km/h.
- Kurwa mać! Mój syn leży w szpitalu i nie wiem co się dzieje, a ty każesz mi zwolnić! - krzyknął i mocniej wcisnął pedał gazu. Skuliłam się w fotelu.
- I się nie dowiesz co się z nim dzieje bo prędzej nas zabijesz niż dojedziemy na miejsce. - warknęłam, spoglądając na niego kątem oka. Jego szczęka lekko się poluzowała ale nadal ją ściskał. Przeniosłam wzrok na licznik i zauważyłam że cyfry na liczniku zaczynają spadać do 180 km/h. W duchu uśmiechnęłam się że mnie posłuchał. Przez następne 15 minut drogi, siedzieliśmy cicho. Było tylko słychać moje głębokie wdechu, które trochę mnie uspokajały. Gołym okiem można było stwierdzić że Justina bezsilność zżera od środka. Zaparkowaliśmy z piskiem opon i szybko wbiegliśmy do szpitala. Justin stał już przy recepcji i zaczął wołać recepcjonistkę, by mogła poinformować go gdzie leży jego syn. W tym samym czasie co przyszła jakaś babka z fartuchem to zdążyłam podejść do Biebera.
- Gdzie leży Brandon Bieber? - syknął, przez co w oczach 25 letniej kobiety widniał strach.
- J-jest pan kimś z ro-rodziny? - wybełkotała otwierając dużej wielkości niebieski zeszyt.
- Jestem Kurwa jego ojcem. - w recepcji było słychać przez chwilę głuchy huk, spowodowany uderzeniem w blat przez Justina. Recepcjonistka podskoczyła ze strachem.
- Sala 294. Pierwsze piętro po prawej stronie. - mruknęła pod nosem. Ledwo ją było słychać. Justin najwyraźniej ma zajebisty słuch bo już po chwili go nie było. Zobaczyłam tylko jego sylwetkę znikającą za białą ścianą. Pobiegłam w tamtą stronę, co chwila patrząc na numery drzwi, by nie przebiec sali. W oddali zauważyłam dwie sylwetki. Jedną z nich na pewno była kobieta, drugą był mężczyzna górujący wzrostem nad nią. Wiedziałam już że była to Pattie z Justinem. Zdyszana dobiegłam do nich, starając się ogarnąć co się dzieje. Justin stał nad zapłakaną matką, krzycząc nie zrozumiałe dla mnie słowa, ponieważ nadal byłam za daleko.
- Dałem ci go na niecały jeden dzień. A on już w szpitalu wylądował. - zaczął się do niej niebezpiecznie zbliżać. Pattie trzęsła się cała ze strachy.
- Uspokój się Bieber - warknęłam, kładąc ręce na jego klatce piersiowej i całą siłą jaka mi została popchnęłam go. Odwróciłam się do zapłakanej kobiety.
- Pattie - zaczęłam cicho, by nie wystraszyć mamy Justina. - Powiedz co się stało? Dlaczego Brandon jest tutaj? - małymi kroczkami zaczęłam podchodzić. Spojrzała na mnie zapłakanymi oczami i mocno się we mnie wtuliła. Odwzajemniłam gest i zaczęłam uspokajająco głaskać jej plecy. Uniosłam głowę ku górze, by napotkać dobrze znane mi czekoladowe tęczówki.
Spojrzałam na niego wzrokiem ' Jeśli za chwilę nie podejdziesz tutaj i nie przytulisz swojej matki, nie tylko Brandon będzie leżeć na sali.'. Chyba zrozumiał o co chodzi, bo ślamazarnym krokiem podszedł do nas i objął swoimi umięśnionymi ramionami. Pattie mocno wtuliła się w nas oboje i zaczęła cicho tłumaczyć.
- Wieczorem Brandon zaczął mocno kaszleć. Więc poprosiłam ciocię Ley by została z małym, a ja w tym czasie poszłabym do apteki po leki. - w tym momencie Pattie pociągnęła nosem, przez co Justin objął nas mocniej. - Ledwo co wyszłam z domu, by iść do apteki, usłyszałam jak Ley krzyczy bym zadzwoniła po karetkę, ponieważ Brandon się dusi. Zadzwoniłam szybko i starałam się uspokoić chłopczyka, by jakoś lepiej mu się oddychało. Gdy pielęgniarka brała na nosze Brandona, on...On zemdlał. - w tym momencie Pattie rozpłakała się na dobre. Usłyszałam cichy dźwięk otwieranych drzwi, lekarz wychodził z sali Brandona. Dałam znak Justinowi że pójdę się czegoś dowiedzieć. Jedna za drugą nogą skierowała mnie prosto do doktora.
- Czy wie Pan co dolega Brandonowi? - spytałam z nadzieją. Doktor podniósł wzrok z kartki, na której najwyraźniej były wypisane dane i badania. Spojrzał na mnie spod okularów i zmierzył mnie od góry do dołu. Wyglądał może na 20-25 lat.
- A jest Pani kimś z rodziny? - zapytał podejrzliwie. Jeszcze raz ktoś dzisiaj zada to pytanie to rozpierdolę ten cały szpital.
- No...ymm... -
- Jest matką Brandona - usłyszałam chrapliwy głos za sobą i ręce które owinęły się wokół mojej tali.
- No dobrze.- zaczął podejrzliwie - Brandon jadł gumę do żucia, musiał ją połknąć, czego kategorycznie nie wolno. Guma przykleiła mu się do ścianek w przełyku. Więc zaczął kaszleć by pozbyć się jedzenia z gardła, ale nie dał rady więc ciężko było mu oddychać, aż w końcu zaczął się dusić. Zemdlał gdyż tlen nie docierał do mózgu. Na szczęście dzięki szybkiej pomocy sanitariuszy udało się uratować chłopczyka. Jeśli państwo chcą mogą wejść do Brandona. - Dr. Hostes powiedział wszystko jakby nauczył się tej formułki na pamięć. Skinęłam głową z podziękowaniem i odwróciłam się do zszokowanego Justina. Zeskanowałam jego twarz i mogłam dostrzec, tylko poczucie winy.
- Bieber - szepnęłam dotykając opuszkami palców jego policzka. - To nie twoja wina. - starałam się mu dodać otuchy.
- Gdybym nie dał mu wcześniej tej jebanej gumy do żucia. - warknął i zacisnął palce na mojej tali, przez co cicho syknęłam z bólu. Najwyraźniej dopiero teraz się skapnął że trzyma ręce na mojej tali i wbija swoje palce, bo szybko je zabrał.
- Nie możesz się obwiniać. Nie wiedziałeś że może mu się coś stać. - powiedziałam starając się przemówić mu do rozumu. Spojrzał na mnie i lekko się uśmiechnął. - Brandonowi teraz się przyda tata pełen dobrej energii, a nie ojciec który się obwinia. - nie wiedziałam już jak mogłabym sprawić żeby w końcu odpuścił i nie martwił się tak bardzo. Justin położył ręce na mojej tali i przyciągnął do siebie. Odruchowo oparłam ręce na jego klatce piersiowej. Nachylił się nade mną i przysunął usta do mojego ucha.
- Moja mama teraz na nas patrzy. Myśli że jesteśmy w sobie na zabój zakochani. - szepnął tak bym tylko ja mogła usłyszeć co do mnie mówi. Przejechał swoim ciepłym nosem o moje ucho, przez co lekko zadrżałam. - Teraz cię pocałuje, ale nie zakochuj się jeszcze we mnie. Chcę się z tobą jeszcze pobawić. - mruknął i oddalił usta od mojego ucha, lecz oparł swoje czoło o moje. Przybliżyłam się do niego, dzięki czemu moje usta były kilka centymetrów od jego. Gdybym zrobiła teraz dzióbek, mogłabym go pocałować.
- Lepiej żebyś ty się tak szybko nie zakochał, bo stracisz tydzień swojego życia na mnie. - wymruczałam mu w usta, na które aktualnie patrzyłam. Podniosłam wzrok na jego oczy, w których tańczyły iskierki rozbawienia. Kątem oka spojrzałam na Pattie, która aktualnie patrzyła na nas z uśmiechem i szczęściem wypisanym na twarzy. Justin splótł za moimi plecami swoje palce, przez co byłam jeszcze bardziej do niego przysunięta, chodź nie wiem czy było to jeszcze możliwe. Patrzył się raz na moje usta a raz w oczy. Aż w końcu, zawiasko się do mnie uśmiechnął, przybliżył usta i złączył nas w długim i namiętnym pocałunku. Był delikatny, ale miał w sobie nutkę pikanterii. Przejechał lekkim muśnięciem moją dolną wargę, prosząc o wstęp.
Rozchyliłam lekko usta, by po chwili poczuć jak Justin sprawnie robi kółka na moim podniebieniu. Żaden z facetów z którymi się całowałam, nie umiał być tak sprawnym jak Bieber. Gdy zabrakło nam tchu, oderwaliśmy się od siebie i oparliśmy swoje czoła o nasze. Przegryzłam leciutko wargę, a kąciki moich, jak i Justina ust wzniosły się ku górze. Chłopak złapał mnie za rękę i wszedł do sali w której znajdowała się od jakiegoś czasu Pattie.
- Cześć ziomuś! - przywitał się z chłopcem Justin, przybijając tak zwaną 'piątkę'.
- ARII! - wykrzyknął chłopczyk wyciągając rączki przed siebie, na znak żebym go przytuliła. Wykonałam ten gest z dodatkowym buziakiem w czoło.
- Już nigdy więcej nie kupie ci gum do żucia - pogroził mu palcem Justin.
- Spokojnie tato. Już nie lubię gum. - wyseplenił słodko chłopczyk. Na sam dźwięk jego głosu uśmiechnęłam się.
- To dobrze. A jak się czujesz? - zapytał Justin siadając na stołku obok swojej mamy. Pattie patrzyła się na nas z czułością. Możliwe dlatego że Brandon cały czas mnie przytulał i siedział na kolanach. Podniosłam jego kołderkę i przykryłam go, gdyż był w samej piżamie która dała mu wcześniej pielęgniarka.
- Gdy Ari mnie przytuliła już lepiej. - Pattie włącznie ze mną zaśmiała się. Justin tylko się uśmiechnął i poczochrał włosy chłopczykowi.
- Widać że tekstów uczysz się od tatusia. - oznajmił Duży Bieber, wypinając z dumą pierś. Brandon pokazał rząd ząbków i mocniej się we mnie wtulił. Spojrzałam na Pattie która cały czas na nas patrzyła z uśmiechem na twarzy. Można było dostrzec że jest zmęczona całym dzisiejszym dniem, Justin także to zauważył gdyż już po chwili zabrał głos.
- Mamo jesteś już zmęczona. Chodź, zawiozę cię do domu. - oznajmił Justin wstając z krzesełka. Kobieta niepewnie spojrzała na chłopaka, a następnie przeniosła swój wzrok na mnie i Brandona.
- Ale napewno? - spytała. Przytaknęłam głową.
- My zostaniemy z Brandonem. Jakby coś się działo to zadzwonimy - starałam się jakoś namówić kobiete. W końcu przytaknęła że się zgadza, wstała ze stołka i pocałowała mnie i chłopca w czoło. Uśmiechnęłam się na ten gest.
- Przeczytasz mi bajkę? - spytał Brandon, od razu po wyjściu Pattie i Biebera. Położyłam chłopca na łóżko, okryłam go kołdrą i wstałam przejść się po długości pokoju by móc wyjąć z szafki jakąś bajkę. Zobaczyłam na jednej książce napis '3 świnki' i od razu wzięłam ją do ręki. Usadowiłam się na łóżku obok Brandona i otworzyłam pierwszą stronę.
- A więc...- i tak czytałam chłopczykowi bajkę o 3 świnkach. Gdy zoriętowałam się że chłopczyk zasnął, w tym samym czasie Bieber wszedł do sali. Pocałowałam w czoło Brandona i szczelnie owinęłam go kołdrą. Skierowałam się w stronę drzwi w których stał Justin. Wyjęłam mu z ręki kawę i wyszłam z sali. Bieber zrozumiał o co chodzi i szedł za mną. Usiadłam na plastikowym krzesełku i przyłożyłam gorącą substancje do ust, starając nie poparzyć sobie języka.
Usiadł obok mnie i także zaczął sączyć swój napój. Siedzieliśmy w ciszy przez jakiś czas, ale nie była to niekomfortowa cisza, była...miła. Usłyszałam dzisiejszego dnia ponownie dzwięk otwieranych drzwi. Podniosłam wzrok i napotkałam tam Dr. Hostes'a. Uniosłam swój tyłek z krzesełka, tak samo jak Bieber i wolnym krokiem podeszliśmy do doktora.
- A więc Państwo Bieber - zaczął swoją przemowę. Gdy użył słów 'Państwo Bieber' Justina kąciki ust podniosły się lekko ku górze. Pokręciłam głową z politowniem i skupiłam swój wzrok na lekarzu. - Brandonowi nic już nie zagraża. Wszystko jest w jak najlepszym porządku, ale musi zostać do jutra rana, żebyśmy mieli pewność czy nic się nie wydarzy. Więc Państwo nie są tutaj zabardzo potrzebni, więc radziłbym jechać do domu. Brandon jest pod dobrą opieką. - oznajmił i ostatnim uśmiechem się pożegnał. Weszliśmy do sali Brandona i zabraliśmy swoje rzeczy, na szczęście nie obudził się. Pocałowałam go w czoło i wyszłam z sali czekając na Biebera. Po jakimś czasie jechaliśmy w stronę domu Pattie. Wjechaliśmy cicho we wjazd, nastepnie wyszliśmy z samochodu i skierowaliśmy się do środka. Straliśmy się być cicho by nie obudzić Pattie. Lecz gdy weszliśmy do kuchni zauważyliśmy jak z dziwnym uśmieszkiem przypatruje nam się mama Justina popijając herbatę z kubka.
- Skradacie się jak jakieś nastolatki. - zaśmiała się Pattie.
- Mamo - zironizował Bieber przewracając oczami.
- No to my idziemy spać. - oznajmił Justin, wyciągając nas z niekorzystnej ciszy i pociągnął mnie za ręke.
- Śpimy razem. - oznajmił Bieber, po przekroczeniu progu najwyraźniej jego pokoju. Zmarszczyłam czoło i przechyliłam lekko głowe nie rozumiejąc czemu tak zarządził.
- Co kurwa? -warknełam opierając ręce na biodrach.
- Moja matka jest nadal w przekonaniu że jesteśmy parą. Gdybyś poszła spać do pokoju gościnnego, mogłaby coś podejrzewać. - mruknął, odwracając się do mnie tyłem i otwierając dużą szafe. Widziałam jak przeszukiwał półki by odnaleźć ubranie które wybrał sobie jako cel. Rzucił bluzkę za siebie, która dzięki mojej orientacji wpadła mi w ręce. Pokazał palcem na drzwi których wcześniej nie widziałam, mrucząc cicho pod nosem 'Tam jest łazienka'. Wiedząc po jego zachowaniu że chciałby coś jeszcze powiedzieć, co pewnie by mi się nie spodobało, weszłam szybkim tępem do łazienki. Zanim jednak zdąrzyłam się rozejrzeć, sprawdziłam czy dobrze zamknęłam drzwi. Gdy byłam pewna że tak jest, zaczęłam zdejmować całą odzież którą miałam na sobie. Naga weszłam pod prysznic by od razu poczuć jak problemy dzisiejszego dnia spływają ze mne włącznie z ciepłą wodą. Przemyłam swoje ciało, nakładając wcześniej truskawkowy żel. Zdziwiłam się że wogóle taki zapach znajdował się w łazience mężczyzny, zwłaszcza Justina. Tak samo zrobiłam z włosami, by po chwili spłukać je z piany. Otworzyłam drzwiczki kabiny prysznicowej i stanęłam na zimnej posadzce.
Dreszcz przeszedł po moim ciele, gdy poczułam pod stopami zimne kafelki.Zdjęłam z wieszaka niebieski ręcznik, wycierając się nim i na koniec obwiązując wokół swojego ciała. Podeszłam do lustra i przełorzyłam garść włosów na jedną stronę. Nachyliłam głowę nad umywalkę i mocno ścisnełam włosy, przez co głębsza ilość wody spłyneła. Powtórzyłam tą czynność jeszcze kilka razy. Zdjęłam ręcznik ze swojego ciała i zrobiłam turban na głowie, by reszta wody wchłoneła się w ręcznik. Założyłam dzisiejszą bielizne, gdyż nie miałam zamiaru prosiść Justina. Na to wsunełam jego t- shirt. Na szczęście jego bluzka zakrywała mi tyłek. Masz szczęście Bieber. Zdjełam ręcznik z włosów i rzuciłam go do kosza na pranie. Gumką którą miałam na nadgarstku związałam w lekki na bok warkocz po czym przekręciłam kluczykiem w drzwiach i wyszłam z łazienki. Pierwsze co to w oczy rzucił mi się Justin rozłożony na łóżku w samych bokserkach. Lepsze to niż żeby był bez nich. Przyznam miał naprawdę bardzo dobrze wyrzeźbioną klatkę piersiową. Nie każdy mężczyzna mógłby pochwalić się takim ABS. Położyłam dzisiejsze rzeczy na fotelu przy biurku, kierując się od razu do łóżka, gdzie aktualnie leżał Bieber. Podniósł wzrok z nad telefonu i przeniósł go na mnie, lekko zagryzając wargę.
- Miałem zacząć od jutra mój plan na rozkochanie ciebie w sobie. Ale teraz patrząc na ciebie, zmieniam zdanie i jednak już dzisiaj będę wcielać w życie skarbie - mruknął, podnosząc kołdrę do góry.
Pokręciłam głową z politowaniem i wsunęłam się pod pierzynę. Widziałam jak Bieber bacznie mnie obserwuje.Ułożyłam się tyłem do niego, starając się być jak najdalej od niego. Kołdry było mi trochę brak, gdyż leżałam prawie na samym końcu łóżka, a pierzyn nie była taka duża. Justin zaśmiał się pod nosem, przez co ja wywróciłam oczami. Poczułam jak miejsce obok mnie się ugina,a ciepła ręka Justina sunie po mojej tali. Strzepnęłam ją i okryłam się szczelniej małym skrawkiem kołdry. Miałam cały czas zamknięte oczy, ale wiedziałam że światło jest zgaszone. Ponownie dzisiejszego dnia poczułam jak Bieber położył swoją ręke na mojej tali, przysuwając mnie do siebie i zostawiając ją tam gdzie leżała wcześniej, przez co czułam na plecach ciepłą klatę Justina. Każdy gdyby tu wszedł pomyślałby że jesteśmy na zabój w sobie zakochani. Za jednym razem tak to miało wyglądać, a za drugim bardziej chodziło o zakład. Usłyszeliśmy ciche pukanie do drzwi. Podniosłam wzrok natrafiając na brązowe tęczówki Pattie. Nie były one tak ładne jak Justina, jego oczy miały połączenie kolorów karmelowy i czekoladowy. Ugh... Ari dość. O czym ty myślisz? Skarciłam się w myślach.
- Chciałam się was tylko spytać o której jutro mamy odebrać Brandona? - cicho powiedziała kobieta, stojąca w drzwiach.
- O 10. - mruknął Justina, przysuwając mnie bardziej do siebie, chodź nie wiem czy było to jeszcze możliwe.
- Dobranoc gołąbeczki - zachichotała Pattie. Uśmiechnęłam się w podzięce.
- Dobranoc Pattie. -
- Dobranoc Mamo. - mrukneliśmy w tym samym czasie. Kobieta uśmiechnęła się promiennie do nas i wyszła z pokoju, zamykając cicho drzwi. Jeśli on ma zamiar już dzisiaj zacząć nasz zakład, ja chyba też mogę. Odwróciłam się do niego przodem nie zwiększając ani centymetra bliskości między nami. Nachyliłam się lekko nad nim i patrząc co raz na jego oczy, a potem spowrotem na usta. Widziałam w jego tęczówkach zdezoriętowanie ale i pożądanie. Złożyłam na jego ustach delikatny ale namietny pocałunek, dopiero po chwili Justin oddał pocałunek. Kiedy Bieber zauważył że na pocałunkach się nie skończy, przejął stery. To się zabawimy Bieber. Przekręcił nas tak że to on teraz nade mną górował, lecz nie oderwaliśmy się od siebie chociażby na kilka sekund. Przejechał czubkiem języka po mojej wardze, na co z chęcią dałam mu dostęp. Czułam jak jego erekcja zaczyna wbijać mi się w udo. To się chłopaczyna przeliczy. Zataczał kółka na moim podniebieniu, aż w końcu przeniósł się na szyje. Szczerze? Nigdy z żadnym facetem nie zaszłam tak daleko, najczęściej kończyło się na pocałunkach. Czułam jak składa delikatne pocałunki na mojej szyi. Przyznam było to cholernie przyjemne, lecz nie mogłabym mu dać tej satysfakcji. Tym razem na to ja nas przekręciłam, że górowałam nad nim. Pocałowałam go w usta by po chwili zejść na szyje. Przejechałam językiem, po lekko fioletowym miejscu, po mojej ostatniej malince. Tym razem, jego erekcja nie wbijała mi się w udo, lecz w moje intymne miejsce. Dzieliło nas tylko jego bokserki i moje majtki. Gdy czułam że Bieber już długo nie wytrzyma, szybko z niego zeszłam, zostawiając go w zdezoriętacji i kładąc się na boku plecami do niego. Zaśmiałam się w duchu z tego że ponownie dał się nabrać.  Poczułam jak jego ręka ponownie owija się wokół mojej tali, przyciągając mnie i szepcząc.
-  Kiedyś cię za to zabije, lub zerżne cię tak że będziesz mnie prosić o więcej lecz nie pozwolę ci dojść. - zaśmiałam się z jego wyboru kary. Odwróciłam się twarzą do niego, naciągając mocniej kołdrę na siebie i chowając głowę w zagłebieniu jego szyji by nie obudzić Pattie moim śmiechem. Po kilku chwilach mogłam już normalnie oddychać. Byłam cholernie zmęczona. Dzisiejszy dzień nie zaliczał się do najlepszych i najzabawniejszych. Czuje że niedługo stanie się coś jeszcze gorszego, lecz nie mogę narazie zawracać sobie tym głowy.
- 30 dni. - szepnął przejeżdzając nosem po moim policzku. Nie mam pojecia jak ale miałam ciarki na plecach i to nie z powodu zimna. Mocniej wtuliłam się w Justina by nie mógł mnie ponownie dotknąć i znowu sprawić że zadrże pod jego dotykiem.
- Dobranoc Bieber - mruknęłam cicho, mając nadzieje że nie usłyszał, lecz jak zawsze Nadzieja Jest Suką.
- Dobranoc Księżniczko. - odszepnął i mocniej przyciągnął mnie do siebie.

*następnego dnia*
 Promienie słońca padały na moją twarz, budząc mnie. Przyłożyłam pięści do twarzy i przetarłam oczy by móc lepiej widzieć. Ciekawe gdzie zniknął mój 'chłopak'? Odrzuciłam kołdrę na bok i wyszłam z łóżka, starając się ulizać jak najbardziej włosy. Podeszłam do białej szafy i wyjełam z niej niebieską bluzkę Justina, od razu kierując się do łazienki zabierając moje wczorajsze jeans'y. Przemyłam ciało ciepłą wodą po czym na suche ciało założyłam t-shirt Justina i moje spodnie. Wygładziłam jak to miałam w zwyczaju ubranie i rozczesałam włosy palcami, gdyż nie mogłam znaleźć szczotki do włosów. Nogi skierowały mnie do wyjścia z pokoju i schodach prowadzących w dół. Słyszałam głos Pattie i Biebera, a także można było poczuć zapach jajecznicy. Czyli mama Jusa jest w kuchni, co oznacza że czas zacząć przedstawienie.
- Dzień dobry Pattie - powiedziałam całując kobiete w policzek i kierując swoje ciało w strone Justina który aktualnie stał przy kuchence.
- Dzień Dobry Kochanie. - uśmiechneła się promiennie Pattie, przykładając biały kubek z różyczkami do ust. Oplotłam rękoma od tyłu Biebera wokół pasa, wspiełam się na palcach i pocałowałam go w policzek.
- Dzień Dobry Sweetie - mruknęłam. Od razu poczułam jak przez ciało Justina przebiega lekki dreszcz. Uśmiechnęłam się z satysfakcją. To staje się coraz łatwiejsze.
- Cześć Skarbie. - odpowiedział, odwracając się do mnie i składając lekki pocałunek na moich wargach. Gdy się odsunął w jego oczach świeciły iskierki satysfakcji. Jego usta zaczęły się poruszać i mogłam z nich odczytać '29 dni'. - Słodko wyglądasz w mojej koszulce. - powiedział to tak głośno by kobieta siedząca przed nami mogła nas idealnie usłyszeć. Przewróciłam oczami, od razu czując konsekwencje tego czynu. Na moich nadgarstkach zacisnęły się palce Justina. Pattie nie mogła tego zobaczyć, gdyż wyspa kuchenna była za wysoka. Wykrzywiłam twarz w grymasie, by po chwili wstąpiło na niej ulga, po przez puszczenie moich nadgarstków.
- Smacznego - skwitował Bieber, kładąc przede mną talerz parującej jajecznicy. Oblizałam usta i zaczęłam powoli zajadać się ciepłym posiłkiem. Pattie w tym samym czasie rozmawiała z Justinem na temat zdrowia Brandona. W jego czekoladowych oczach, nadal można było dostrzec poczucie winy. Aż na ten widok nie chciało mi się już jeść, lecz ta jajecznica była tak dobra że szkoda by było ją wyrzucić. Mama Justina po jakimś czasie wyszła z kuchni, pod pretekstem 'wyprasowania ubrań'. Wstałam od stołu, by móc włożyć brudny talerz do zmywarki. Justin także skierował się do wyjścia z kuchni, lecz nie mogłoby się to obyć bez jego komentarza.
- Niedługo przede mną będziesz się tak wypinać. - mruknął okiem i zniknął za białymi ścianami salonu. Mruknęłam pod nosem ciche 'Możesz sobie pomarzyć' i także miałam zamiar wyjść z kuchni, gdy ponownie przeszkodził mi dźwięk głosu Eminema. Telefon Biebera. Mam jakieś Deja Vu. Czy on ma kurwa jakąś manie zostawiania telefonu gdzie popadnie, czy jak? Spojrzałam na wyświetlacz na którym tym razem widniał napis 'Cris'. Nie zastanawiając się, szybko odebrałam telefon. W drzwiach pojawił się Justin, najwyraźniej przywołany dzwonkiem swojego telefonu.
- Czemu kurwa odb... - chciał już dokończyć, ale pokazałam ruchem ręki by się zamknął. Coś czułam że to nie będzie dobra wiadomości od Crisa.
- Halo? -
- Ariel! Kurwa, czemu ty zawsze odbierasz telefon Justina ? - mruknął poddenerwowany Cris. Chciałam już mu coś odpowiedzieć, gdy w tle usłyszałam ryk silnika i krzyczącego Travisa.
- Nie mamy teraz na to kurwa czasu Cris! - usłyszałam ciche mruknięcie 'sorry' z ust Crisa i ponownie czekałam na dalszy bieg rozmowy.
- Co się dzieje? - spytałam lekko zdziwiona i także poddenerwowana. 
- Szybko jedźcie po Brandona. NATYCHMIAST! - ryknął przez telefon, przez co musiałam go lekko oddalić od mojego ucha. Justin patrzył się to na mnie to na telefon, nie rozumiejąc z tej rozmowy nic, tak samo jak ja.
- Ale co się stało? O co chodzi? - warknęłam zdekoncentrowana.
- Czy jak ostatnio byliśmy w klubie to nie groziłaś jakiemuś członkowi z Dert Devil? - mruknął.
- Nie...Czekaj, tak. Miał tatuaż na ręce. Różę owiniętą wokół broni. - powiedziałam. Starając się jakoś poskładać wszystko do kupy.
- Jaka ty jesteś głupia. Nie można grozić nikomu z Dert Devil. A zwłaszcza synowi lidera tego gangu. Chłopak był cały przerażony i prawie co go samochód nie przejechał. - warknął rozwścieczony. Nadal nie mogłam poskładać nic do kupy.
- I co w związku z tym? - starałam przybliżyć sobie moją błyskotliwość.
- Kurwa mać! Zajebie ci kiedyś! Natychmiast macie jechać po Brandona! - ryknął. Słyszałam cały czas jego przyspieszony oddech. Czemu w IPhone jest wyciszany lekko dźwięk przy rozmowie? Może Bieber by usłyszał kawałek i sam by się domyślił o co chodzi, bo ja nadal mam pustkę w głowie.
- Ale dlaczego? -
- Ludzie z Dert Devil chcą porwać ze szpitala Brandona i go zabić! - ryknął. Po twarzy Justina mogłam zobaczyć że to ostatnie zdanie musiał usłyszeć.

*^*
Starałam się napisać jak najwięcej i mam nadzieję że mi się udało. Także mam nadzieje że wam się spodoba rozdział? ♥

środa, 27 listopada 2013

Rozdział 15

Siedzimy tu już długi czas, gdyż powoli czuje jak szumi mi w głowie i to nie tylko od muzyki. Po 3 drinkach straciłam rachubę czasu. Też można się domyśleć że siedzimy tu już przez dłuższy czas gdyż Cris znalazł sobie 4 panienkę do pieprzenia. Ughh...obrzydliwe. A jak już wspominamy o obrzydlistwie. Jakiś czas temu Bieber znalazł sobie jakaś panienkę, patrzy się na mnie jakby normalnie chciała mnie zabić wzrokiem. Gdy spoglądam na przeciw siebie by zobaczyć czy jest duży tłum na parkiecie, widzę ich oboje jak się obściskują, siedzą centralnie przede mną, na przeciwnej sofie. Kiedy ta lafirynda widzi że patrzę się w ich stronę, czyli również w stronę ludzi, zaczyna się z nim lizać kątem oka spoglądając na mnie. Chyba myślała że będę zazdrosna. Ups, jej błąd. Czuje jedynie obrzydzenie i satysfakcję z tego że jutro Justin nic nie będzie pamiętał z dzisiejszej nocy. Jestem pewna że jeszcze dzisiaj razem pójdą do club'owej łazienki. Nick i Travis zniknęli od razu kiedy tylko się pojawili. Przyznałam się przed samą sobą że gdy chodziłam do łazienki sprawdzałam po kątach czy przypadkiem w żadnym z nich nie stoi Lux. Lecz zawsze był zawód. Wzięłam do ręki przezroczystą szklankę, przełożyłam ją do ust i wypiłam do dna. Od razu poczułam piekący smak wódki w gardle. Odłożyłam ją z powrotem na stolik po czym podniosłam moje ciało z sofy i skierowałam się do baru, gdy przechodziłam obok Jusa i tej pizdy, poczułam na sobie wzrok Biebera, albo raczej na moim tyłku. Spojrzałam przez ramię w ich stronę i dostrzegłam te karmelowe tęczówki, w których teraz kryło się pożądanie, na jego ustach widniał ten chamski uśmieszek mówiący 'I tak będziesz moja'. Lecz został szybko zakryty przez obślizgłe usta tej blondynki. Ten dupek dostałby od razu niezły opieprz ode mnie za to że bezkarnie patrzy się na mój tyłek. Ale kiedy zobaczyłam tą niewyobrażalną zazdrość w oczach tej dziewczyny, zmieniłam zdanie. Niech się wkurwia że to ja podniecam jej chłoptasia jednym spojrzeniem, a nie ona...
- Kamikadze raz - powiedziałam z podwyższonym tonem głosu by przekrzyczeć muzykę. Barman uśmiechnął się zalotnie, ale olałam to i usiadłam na hokerze. Już po chwili niebieski napój w kieliszku stał obok mnie. Podniosłam go do ust, lecz napicie się go przeszkodziła mi czyjaś ręka na moim prawym udzie i urywany ciepły podmuch o zapachu alkoholu w szyję. Gdy jego ręka zaczęła sunąć w górę, poczułam lekki zapach męskich perfum i nie był to żaden z tych którego używają chłopaki.
- Jeśli za chwile nie weźmiesz tej protezy to ją odstrzelę - syknęłam, przechylając kieliszek, dzięki czemu ponownie tego wieczora poczułam lekkie pieczenie w gardle.
- Zadziorna jesteś skarbie -szepnął mi do ucha. Powiew z jego ust sprawiał że miałam zamiar za chwilę wstać i zwrócić całą zawartość mojego żołądka w damskiej łazience. Zaczął ponownie sunąć ręką w górę. Od razu ją zatrzymał gdy poczuł metalowy przedmiot zaczepiony na specjalnej gumce. Uśmiechnęłam się z satysfakcją. Zaczął się trząść. Zanim chłopaki pozwolili mi wejść głębiej do club'u, dali mi pistolet i uprzedzili że mam go tylko używać w nagłych wypadkach. Odwróciłam się w stronę całkiem przystojnego mężczyzny. Miał lekko kruczoczarne włosy, brązowe oczy i jeden charakterystyczny tatuaż na ręku który przedstawiał różę owiniętą wokół broni. Członek 'Dert Devil'.
- Kogo my tu mamy. Dert Devil'a. - zaśmiałam się zauważając że chłopak zaczyna się strasznie trząść. Boi się dziewczyny. No to się zabawimy. - Powiem ci coś skarbie. - powiedziałam akceptując słowo 'skarbie', tak jak on wcześniej mnie nazwał. Widziałam w jego oczach strach. Przed chwilą mógł mnie normalnie zgwałcić wzrokiem, a teraz stoi przede mną jak na szpilkach i boi się odezwać. Wstałam i przysunęłam się do niego, by moje usta były na wysokości jego ucha. - Spierdalaj. - szepnęłam i przyjechałam nosem po jego policzku i powróciłam na wcześniejsze miejsce. - Jeszcze jedno Kamikadze – krzyknęłam do barmana, posyłając mu uroczy uśmiech by szybciej dostać alkohol. Już po chwili niebieska substancja stała obok mnie. Odwróciłam się za siebie by zobaczyć czy ten chłopak nadal tam stoi, uśmiechnęłam się z satysfakcją gdy go nie zauważyłam. Podniosłam kieliszek do góry, przechyliłam i wypiłam całą zawartość do dna. Wstałam z hokera i skierowałam się tanecznym ruchem na parkiet. Gdy przechodziłam obok niektórych mężczyzn, widziałam jak gwałcą moje ciało wzrokiem. Nie znam się na muzyce więc nie powiem jaka piosenka teraz leciała. Zaczęłam tańczyć, całe moje ciało odżyło. Przetańczyłam z kilka piosenek i nawet jedną z nich z Nick'iem. Czułam jak nogi zaczynają mnie boleć i zmuszają mnie do tego abym w końcu usiadła. Przechodziłam akurat obok Justina i tej pindy. Tańczyli, chociaż tak szczerze mówiąc tego nie da się nazwać tańcem. To wyglądało jakby mieli się za chwilę zgwałcić na środku parkietu. Poczułam ostry ból w nodze. Spojrzałam na osobę która nie długo będzie leżeć na ziemi cała we krwi i jakoś się nie zdziwiłam że była to laska Biebera.
- Masz kurwa jakiś problem? - warknęłam i wyprostowałam się zaciskając pięści.
- Tak, Ciebie. - pisnęłam tym swoim wkurwiającym głosikiem. Każdy zaczął się na nas patrzeć włącznie z chłopakami i Bieberem, a muzyka jakby nagle ucichła. Kurwa, trzymajcie mnie. Za chwilę jej przyjebie. Widziałam jak Cris stara się przecisnąć przez tłum ludzi i zatrzymać mnie, żebym jej nic nie zrobiła. Byłam na skraju wytrzymania.
- To zabierz swój trzydrzwiowo-plastikowy tyłek i wypierdalaj. - widziałam w jego oczach łzy i wściekłość. I o to mi chodziło. Nick stał za mną, ale mogłam usłyszeć jego charakterystyczny chichot, spowodowany moją odpowiedzią.
- Przynajmniej moje uda się nie stykają. - zaśmiała się tym swoim przesłodzonym głosikiem. Myślała najwyraźniej że przez jej ripostę rzucę się z płaczem do wyjścia. Jej błąd. Wkurwiła mnie. To teraz się inaczej zabawimy.
- Jakoś nie przeszkadzało to twojemu chłoptasiowi gdy był pomiędzy nimi. - uśmiechnęłam się z satysfakcją, spoglądając wzrokiem na oszołomionego Biebera. Nick widząc ściekające łzy z policzków tej laski mruknął do mnie za plecami 'dobra robota'. Plastik spojrzał na Justina wzrokiem obrzydzenia, podeszła do niego i wymierzyła siarczystego plaskacza w policzek. Cris widząc złość emanując z chłopaka, szybko do niego podbiegł i odwrócił w swoją stronę mówiąc coś do niego. Z jego ust mogłam tylko wyczytać dwa słowa 'Nie warto'. Dziewczyna widząc że Justin chciał coś jej powiedzieć, co pewnie byłoby dla niej mega upokarzające, skierowała swoje nogi w mini w moją stronę. Widziałam po jej ruchach ciała jak stała naprzeciwko mnie, że mi również chciała wymierzyć liścia. Lecz zanim jej ręka dotknęła mojego policzka, zdążyłam złapać ją, wbić swoje paznokcie i wykręcić za jej plecy, przez co miała skoordynowane ruchy. Patrzyła na mnie z nienawiścią, tak samo jak ja na nią. Ludzie cały czas patrzyli się na nas. Nie wzywali policji, gdyż prawie wszyscy którzy znajdowali się w tym clubie, byli w jakimś gangu. Szef tego lokalu, również był zaprzyjaźnionym moim znajomym, który kiedyś pomógł mi namierzyć jednego gościa. Wolną ręką wyjęłam pistolet spod gumki spodenek i przyłożyłam go do jej lewej nerki. Była odwrócona do mnie tyłem, jej prawą rękę cały czas trzymałam za jej plecami. Czułam że zaczęła się jeszcze bardziej trząść, gdy poczuła spluwę, przy jej plecach. Przybliżyłam usta do jej ucha by tylko ona mogła mnie usłyszeć.
- Grzecznie podejdziesz do Justina, przeprosisz go i wyjdziesz stąd bez zbędnej szopki. I żebym cię już nigdy nie widziała na oczy. Inaczej już nie będzie tak miło. - mruknęłam z jadem w głosie. Schowałam pistolet i puściłam jej rękę, czekając aż wypełni przeze mnie wydane zadanie. Podeszła do Justina, który wyglądał jakby już ochłonął, lecz nadal miał zaciśniętą szczękę, gdzie na policzku miał czerwony ślad po uderzeniu. Powiedziała do niego to co chciałam, gdyż widziałam w oczach chłopaka zdumienie, takie same jakie też miał Cris. Skierowała się następnie po swoją torebkę i wyszła z clubu. Ludzie patrzyli na mnie z niedowierzaniem. Uśmiechnęłam się z satysfakcją i odeszłam do naszego stolika, zabrałam także swoją torebkę i także skierowałam się do wyjścia, a za mną nadal zszokowani chłopcy. Justin odblokował kluczykiem samochód, dzięki czemu mogłam wejść do środka. Nick także, a później Justin. Widziałam jak Travis z Crisem idą do swojego BMW. Przez całą powrotną drogę do domu siedzieliśmy cicho, było tylko słychać głos prowadzącego w radiu. Chłopaki byli pierwsi, więc brama wjazdowa była już otwarta. Justin wjechał do garażu, zamykając za nami bramę. Wyszłam z R8 i skierowałam jedną i drugą nogę w stronę drzwi wejściowych do domu. Zdjęłam buty i małymi krokami weszłam do kuchni. Czułam ból w nogach po dzisiejszych tańcach. Chłopaki weszli do kuchni i usadowili się na stołkach przy wysepce kuchennej.
- Ktoś jest głodny? - spytałam grzecznie. Zasady dobrego wychowania znałam, więc się spytałam. Chociaż szczerze mówiąc czekałam na odpowiedź 'nie'.  Spojrzałam na każdego z osobna przez jakiś czas. Widziałam że dziwnie się na mnie patrzą. Szczerze? Nie wiem o co im chodzi. Może o tą calą sytuację w clubie, lub to że grzecznie się spytałam czy chcą coś zjeść.
- Co? - nie mogłam wytrzymać ich przeszywającego wzroku, spoczywającego na mojej osobie. Widziałam że każdy z nich nie chciał zadać pytania, ale nie widziałam żeby chociażby sie bali.
- Co ty powiedziałaś Tiffany? - wkońcu zabrał glos Justin. Spojrzałam na niego nie wiedząc o kogo chodzi. Po chwili nad moją glową pojawiła się żaróweczka. Pewnie chodzi o tą blondynke. Popatrzyłam ponownie na nich. Odwrociłam sie tyłem, nogi same poprowadziły mnie do lodówki.
- Miała podejść do Justina, i przeprosić za to ze go uderzyła. Nastepnie wyjść z clubu bez żadnej szopki. I dodałam jeszcze coś od siebie czego nie musicie wiedzieć. - wytłumaczyłam otwierając zamrażalke i wyjmując opakowanie kilku kostek lodu.- Cris, czemu powstrzymałeś Biebera, przed tym żeby jej nie uderzył? Zajebista zabawa by była. - powiedziałam śmiejąc się pod nosem. Odwrociłam się, spoglądając na mojego brata. Przewrocił oczami, przez co mnie wkurzył. Wziełam jedna kostkę lodu i rzuciłam w nią w Cris'a, lecz nie trafiłam, bo zdarzył się schylić.- Nie przewracaj na mnie oczami. - warknełam, chowając resztę kostek do ścierki, żeby nie roztopiły sie za szybko. Chłopaki mieli rozbawienie wypisane na twarzy. Podeszłam do Justina, który patrzył na mój każdy ruch, ale nie czułam się skrępowana.Widać było że był ciekaw moich poczynań. Podniosłam ściereczkę z lodem i przyłożyłam ją do czerwonego policzka chłopaka. Zdziwił się. Odłożył swój telefon na blat, gdyż najwyraźniej przeszkadzało mu przy podtrzymywaniu ściereczki. Skinał lekko głową z podziękowaniem. Uśmiechnełam się z satysfakcją.
 - Wiem do czego jest zdolny Justin. Więc wolałem nie ryzykować kolejnym trupem na imprezie. Po ostatnim incydencie, policja węszyła w naszym domu w poszukiwaniu narzędzia zbrodni. Ale nic nie znalazła, gdyż zdąrzyliśmy wszystko schować do kryjówki w piwnicy. - wytlumaczył Cris. Skinęłam głową ze zrozumieniem i usiadłam na wysepce kuchennej.
- Chodź, pogramy na konsoli. -  Travis skierował te słowa do Nicka, by po chwili już wyjść z kuchni.
- Idę się wykąpać. - oznajmił Cris i poklepał po plecach Justina, dodając mu otuchy. Gdy Cris wyszedł z kuchni, wyjęłam szklankę z szafki i nalałam sobie pomarańczowego soku.
 - Czemu jesteś dzisiaj taka miła? - spytał zaciekawiony Justin, podchodząc do mnie, opierając się dwoma rękoma po moich bokach i odkładając lód. W jego oczach tanczyły iskierki ciekawości. Wzięłam lód z jego reki i przyłożyłam ponownie do jego już mniej czerwonego policzka. Przez moment siedziałam cicho ale w końcu odważyłam się odpowiedzieć na jego pytanie.
- A czemu miałabym być nie miła? Przyznam, dzisiaj mnie wkurwiłeś tym że nie powiedziałeś mi prawdy że chcesz powiedzieć Pattie ze nie jestem twoją koleżanką, a nawet nie, znajomą, tylko że jestem twoją dziewczyną. Ale poźniej wytłumaczyłeś mi czemu tak postąpiłeś. Ty byłeś dzisiaj dla mnie miły, no prawie. I ja także starałam sie być dla ciebie miła. Znam zasady sawuar vivru. - odpowiedziałam. Widziałam po jego minie że nie spodziewał się takiej odpowiedzi.
- A co z Tiffany? - spytał nadal ciekawy.
- A co miało być?  Ta laska mnie wkurwiła. Za każdym razem kiedy patrzyłam w waszą stronę ona obściskiwała się z tobą. Prawie cię połykając. - odpowiedziałam wzruszając ramionami.
- Zazdrosna? - zapytał uwodzicielskim tonem głosu i poruszył śmiesznie brwiami. Zaśmialam się z jego czynu i odpowiedziałam na zadane przez niego pytanie.
- Chyba śnisz Bieber. - zdjęłam z jego policzka już stopiony lód. Po czym wytarłam kropelki wody ręką, by policzek nie był mokry.
- Jedynie o czym śnie to o twoim ciele wijącym się pode mną i twoj głos krzyczący moję imie. - szepnał przysuwając się bliżej. Popatrzyłam na niego spod byka i odepchnełam jego klatkę piersiową, przez co sie zachwiał i odsunał. Zeskoczyłam z blatu i odwróciłam w jego stronę.
- Marzenia są piękne Bieber. - odpowiedziałam podnosząc szklankę.
- Miesiąc. - powiedział i zawiacko się do mnie uśmiechnał. Zmarszczyłam brwi i lekko przechyliłam glową nie wiedząc o co chodzi.
- Co Miesiąc? - spytałam, przykładając usta do szklanki i popijąc sok.
- W ciagu Miesiąca sprawię że zakochasz się we mnie. - odpowiedział. Wyplułam wcześniej pity sok i już po chwili było slychać mój śmiech w kuchni. Spojrzałam z rozbawieniem na naburmuszonego Justina. Był mokry na twarzy i miał plamy po pomarańczowym soku na bluzcę. Oplułam Justina sokiem.
- Ja się nigdy nie zakochuje. Prędzej to ja sprawię że się we mnie zakochasz. - stwierdziłam, wycierając kciukiem łzy, które zebrały się w kącikach oczu, przez mój wcześniejszy napad śmiechu.
- Kiedyś musi być ten pierwszy raz - odpowiedział Bieber, wycierąjac z twarzy pomarańczową substancję. - Zakład? Jeśli ty się we mnie pierwsza zakochasz. To... Hm... Przez tydzień jesteś cała moja i mogę robić z tobą co chcę. Bez twojego marudzenia. A jeśli to ja się pierwszy zakocham. Co jest nie możliwe - podkreślił. - To... Hmm... -
- To ty robisz co ja chce przez cały tydzień i kupisz Pattie wyjazd do Spa na tydzień. - przerwałam mu, uśmiechając się zawiacko. Popatrzyliśmy na siebie i w tym samym czasie odpowiedzieliśmy.
- Zakład. - Justin uśmiechnął się trumfalnie i podszedł do mnie na niebezpieczną odleglość. Pocalował w policzek i szepnął:
- Zaraz wracam. Idę się wykąpać z pomarańczowego soku. I dziękuje za ochronę mojego policzka. - po tych słowach wyszedł jak gdyby nigdy nic zostawiając mnie w szoku. Odłożyłam szklankę do zmywarki i skierowałm się do wyjścia z kuchni. Już miałam zgaszać światła ale przeszkodziła mi melodia z telefonu. Była to piosenka Eminema. Co oznaczało że na pewno dzownił telefon Biebera. Stawiałam jedną nogę za drugą by dojść do jego urządzenia i go wyciszyć. Lecz gdy zobaczyłam na ekranie napis 'Mama'. Nacisnęłam zieloną słuchawkę i przyłożyłam czarno-metalowe urządzenie do ucha.
- Halo? - spytałam grzecznym tonem.
- ARIEL! - uslyszałam krzyk Pattie i w tle dzwięki sygnału karetki. Szerzej otworzyłam oczy. - Brandon... On... Omdlenie... N-nie wiem... - zdołałam wyłapać tylko poniektóre słowa, gdyż przeszkadzał mi w tym płacz Pattie.
- Pattie. Spokojnie. Wdech i wydech. - gdy uslyszałam że wciągneła powietrze i powoli wypuściła, zabrałam ponownie głos. - Co sie stało? O co chodzi? - starałam się brzmieć spokojnie, by nie narazić Pattie znow na atak płaczu. Po jakimś czasie usłyszałam zdanie które zmroziło mi krew w żyłach.
.- Brandon jest w szpitalu. -
^*^*^
Rozumiem jesli bedziecie wkurzeni na mnie lecz nie mogłam wstawić rozdziału bo zasłabłam. Zostałam karetką przywieziona do szpitala. Dzisiaj wróciłam. Jeszcze raz bardzo przepraszam i mam nadzieje że rozdział wam się spodoba. :)

czwartek, 21 listopada 2013

UWAGA!

Od razu mówię że nie chcę usunąć blog.
Musiałam zawiesić blogu gdyż miałam problemy rodzinn.
A do tego byłam w szpitalu,  bo lekarz myślał że mam tarczyce.  
Więc musiałam pojechać na kilka dni do szpitala, za co was bardzo mocno Przepraszam.
Od razu mówię że rozdział powinien pojawić się w Poniedziałek,  jeśli oczywiście ktoś ten blog jeszcze czyta. Bardzo chcę was jeszcze raz przeprosić. ♥

czwartek, 31 października 2013

Rozdział 14

* Ariel PoV *
Czułam jak cała krew we mnie buzuję. Jak wszystkie żyły we mnie pulsują, a serce zaraz miało wyskoczyć z klatki piersiowej. Każdy pewnie by się teraz zastanawiał czemu jestem tak wkurwiona, ale nikt nie wie jak to jest gdy każda napotkana osoba mówi to samo zdanie, które jest stekiem wysannych z palca bzdur. "One nie żyją", "Zamordowali je", Weź się ogarnij Ariel, one teraz leżą 6 stóp pod ziemią". Jedynie co to Ashton spytał się mnie jeszcze jak się czuje, ale i tak później powtarzał to samo co chłopaki. Nadal byłam wkurwiona na nich że nie pozwolili mi się wyżyć. Wtedy gdy weszłam do ich siłowni, chciałam się wyżyć na tych wszystkich przedmiotach, założyłam rękawice bokserskie i zaczęłam napierdalać w worek treningowy, lecz po jakimś czasie poczułam na moich policzkach słoną ciecz. Płakałam. Zdjęłam rękawice i rzuciłam je gdzieś w kąt. Otworzyłam pierwszą lepszą szafkę i wyjęłam stamtąd 5 noży. Stanęłam z 4 metry od plastikowego manekina i zaczęłam po kolei rzucać celując w głowę i serce. Chciałam się już zamachnąć do ostatniego rzutu, lecz wystraszył mnie dźwięk otwieranych drzwi, zamiast rzucić do przodu, nóż wyleciał do tyłu. Usłyszałam lekki huk, co oznaczało że albo osoba leży na podłodze i się wykrwawia, albo w drzwi wbił się nóż. Byłam na wyczerpaniu, lecz nie mogłam się poddać. Zaczęłam gorączkowo otwierać szafki, w poszukiwaniu następnych noży. Przeszkodziło mi to że zostałam przygwożdżona do ziemi. Spojrzałam na osobą, przez którą będę mieć dużego siniaka na plecach i dostrzegłam Justina. Na jego policzku były krople krwi, które zaczęły powoli skapywać na podłogę. Zaczęłam się wiercić i kopać, lecz od razu poczułam jak kilka nowych osób przytrzymywało mi ręce i nogi, słyszałam tylko ich stłumione głosy.
Siedziałam aktualnie w swoim pokoju na parapecie. Przyglądałam się beztroskim ludziom, chodzili jak gdyby nigdy nic z małymi dziećmi na rękach, niewiedząc o tym że w domu obok mieszka niebezpieczny gang. W każdej chwili może ich wszystkich powystrzelać jak dmuchane kaczki. Ludzie jednak to idioci. Kurwa, zwariuje w tym domu jak będę tutaj tak siedzieć. Chcę się w końcu wyszaleć i zapomnieć o tych wszystkich jebanych problemach chociaż na jeden wieczór. Może uda mi się namówić chłopaków żebym poszła do jakiegoś clubu. Pewnie się zastanawiacie czemu się pytam Cris'a o pozwolenie chociaż skończone mam 18 lat? Ale chodzi o to że po prostu mieszkam pod chłopaków dachem i dlatego muszę się pytać . Może i zabijam ludzi i niektórzy uważają mnie za sukę, ale znam dobre maniery. Zeskoczyłam z parapetu, dotykając bosymi stopami panelowej podłogi, zbiegłam na dół. Weszłam do kuchni, otworzyłam lodówkę, wyjęłam z niej truskawki i chciałam powrócić do mojego pokoju lecz usłyszałam rozmowę chłopaków. Stanęłam przy ścianie i zaczęłam się wsłuchiwać w ich głosy, przeżuwając cały czas czerwony owoc.
- Kurwa, przecież nikogo w tak krótkim czasie nie znajdziemy. - syknął Travis. Szczerze? Już mnie to zaciekawiło.
- Gdyby on był gejem byłoby o wiele lepiej. - mruknął pod nosem Cris. Przytrzymałam mocniej miskę i weszłam do salonu przełykając kawałek truskawki.
- Kto byłby gejem? - spytałam. Wszystkie pary oczy skierowały się na mnie.
- Mama cie nie nauczyła że się nie podsłuchuje? - spytał sarkastycznie Nick, opierając się o fotel. Może myślał że za sprawą 'Matki' coś mnie w sercu zaboli, ale przykro mi, NIE. Nie zabolało.
- Mama cię nie nauczyła że jak coś chcę się ukryć to mówi się o jeden ton ciszej. - odpysknęłam siadając obok mojego brata. Nick przewrócił oczami, a na mojej twarzy wstąpił malutki uśmieszek. Wygrałam. Spojrzałam na Crisa który miał strasznie dziwną minę. On coś kombinuje.
- Chłopaki, może Ari? - Spytał rzucając wzrok na każdego z nich.
- Ale o co chodzi? - spytałam zaciekawiona.
- Jak ty to sobie wyobrażasz? - mruknął Travis.
- Pojechalibyśmy na ten bal, Ari udawałaby z Justinem zakochaną parę. Gdy któreś z nich zauważyłoby Scotta, odchodzi. Jeśli Justin zauważy go pierwszy odchodzi, jeśli Ari, idzie do niego i zaczyna flirtować i robić te wszystkie inne babskie rzeczy żeby przyciągnąć mężczyznę. Inaczej mówiąc uwodzi go. - wytłumaczył Cris, zamierając mi z rąk miskę z truskawkami. Patrzyłam się na niego jakby był kurwa jakimś jebanym kosmitą.
- Ona nawet by kota nie uwiodła. - zaśmiał się gardłowo Justin.
- Nie?- spytałam z kpiną. No to kurwa patrz, pomyślałam. Wstałam z fotela i podeszłam do niego seksownym ruchem.Widziałam jak jego źrenicę się powiększają w szoku. Cris cicho śmiał się pod nosem, a reszta chłopaków patrzyła na dalszy ciąg wydarzeń. Usiadłam mu (Justin'owi)okrakiem na kolana, a jego ręce automatycznie znalazły się na moich udach. Gdy zaczął je lekko masować, moje kąciki ust uniosły się ku górze. Schyliłam się tak, by moje ciało było bliżej jego. Przejechałam nosem po jego policzku zatrzymując się przy jego uchu.
- Jesteś mój. - szepnęłam uwodzicielsko, by następnie przegryźć lekko jego płatek. Poczułam jak ręcę Justina mocniej ściskają moje uda, a jego erekcja się podnosi. Upss... ktoś strasznie szybko się podnieca. Zaśmiałam się w duchu. Schyliłam się jeszcze bardziej i złożyłam krótki pocałunek na rozgrzanej szyi chłopaka. Cicho jęknął przy moim uchu. Ponownie zrobiłam to same, a jego erekcja zaczęłam się jeszcze bardziej podnosić. Gdy poczułam że jego spodnie za chwilkę pękną, zassałam skórę przy jego obojczyku, lekko podgryzłam, dzięki czemu usłyszałam następny jęk Justina. Gdy wiedziałam że moje dzieło jest gotowe, podmuchałam na to miejsce i pocałowałam. Uniosłam lekko głowę, by moje usta były na wysokości jego ucha i mruknęłam cichym ale bardzo seksownym głosem.
- Jednak cię uwiodłam, kotku. - szybko wstałam z jego kolan i usiadłam jak gdyby nigdy nic ponownie przy Cris'ie. Spojrzałam na każdego widziałam że ledwo wytrzymywali ze śmiechu. Tylko Justin patrzył zdezorientowany na mnie.
- Justin. Spodnie ci za chwilę pękną. - zaśmiałam się po czym pokazałam palcem na jego spodnie, które już ledwo wytrzymywały. Spojrzał na swoje spodnie i cicho przeklną pod nosem. Zaśmiałam się z mojego wyczynu, lecz on jeszcze nie zauważył tej pięknej malinki którą mu zrobiłam. Bieber spojrzał na mnie wściekłym wzrokiem, gdyby wzrok umiał zabijać dawno bym już tu leżała. Wstał z sofy i szybko wyszedł z tego pokoju, kierując się pewnie do łazienki. Spojrzałam na chłopaków, którzy teraz patrzyli na mnie. Minęło kilka sekund, po czym wszyscy razem zwijaliśmy się ze śmiechu. Nick po jakimś czasie wstał i podszedł do mnie. Popatrzyłam na niego dziwnym wzrokiem, gdyż nie wiedziałam o co ci chodzi. Nastawił rękę jak do męskiej tak zwanej 'piątki'.
- Zwracam ci honor. To było genialne. - zaśmiał się. Uśmiechnęłam się z wdzięcznością, po czym przybiłam z nim męską piątkę. Oglądaliśmy przez jakiś czas jakiś program, gdy przypomniało mi się że miałam się spytać Cris'a na temat tego clubu, lecz przeszkodził mi kogoś krzyk, albo raczej darcie mordy.
- ARIEEEEL! - usłyszałem ten charakterystyczny krzyk Justina. Zaśmiałam się pod nosem, musiał pewnie odkryć tą malinkę. Chłopaki najwyraźniej też ogarnęli o co chodzi bo zaczęli się także śmiać.
- Cris. - zawołałam go przeciągając samogłoskę 'i'. Gdy odwrócił wzrok od telewizora i spojrzałam na mnie wiedziałam że zaczął mnie słuchać. - Mogę iść do clubu? - spytałam z nadzieją. Mój brat myślał nad tym jakiś czas, ale po chwili kiwnął głową że się zgadza. Uśmiechnęłam się do niego z wdzięcznością i wstałam z sofy, kierując się w stronę schodów.
- Ale wszyscy razem idziemy. - oznajmił mi i chamsko się uśmiechnął. Jeśli to jedyny sposób na to żebym mogła pojechać do clubu to muszę się zgodzić.
- Dobra. - sapnęłam i wbiegłam na górę. Miałam zamiar już otworzyć drzwi, ale zostałam do nich przygwożdżona. Syknęłam z bólu, gdyż cały czas bolały mnie plecy po ostatnim wybryku chłopaków, jak przygważdżali mnie do ziemi. Spojrzałam w górę i dostrzegłam te karmelowe tęczówki które patrzyły się na mnie z nieodgadnionym wyrazem twarzy.
- Jeszcze raz kurwa spróbujesz takich wybryków to przysięgam a cię zabije. I nie będę patrzeć na to że jesteś siostrą Cris'a. - syknął przez zęby i zaczął się niebezpiecznie zbliżać do mojej szyi. Starałam się cofnąć jeszcze bardziej do tyłu, lecz poczułam jak klamka zaczyna mi się wbijać w żebra. Nagle nad moją głową pojawiła się zielona lampeczka, mam pomysł.. Gdy Justin dotykał nosem mój obojczyk, nacisnęłam łokciem klamkę i szybko weszłam do środka, zamykając mu przed nosem drzwi i przekręcając kluczyk.
- Suka. - warknął za drzwiami Justin. Zaśmiałam się i wykrzyknąłem najgłośniej jak umiałam.
- NAWZAJEM, CHUJU! - uśmiechnęłam się sama do siebie, lecz tak szybko jak się pojawił to zniknął. Justin uderzył pięścią w drzwi i zaczął się dobijać.
- Zabiję cię kurwa, rozumiesz? - syknął przez zęby.
- Jak sobie życzysz, skarbie.- zażartowałam i skierowałam się w stronę szafy. Wybrałam rozkloczowaną spódnicę miętową do tego czarny gorset z ćwiekami i czarne szpilki. Wzięłam szybko ręcznik i balsam do ciała i skierowałam się do łazienki. Rozebrałam się do naga i szybko wskoczyłam do kabiny, po czym odkręciłam kurek i polałam ciepłą wodą po całym cielę. Rozkoszowałam się wolną chwilę, z głową skierowaną do góry do promienia wody. Wzięłam kokosowy płyn i polałam trochę po włosach i szybko rozmasowałam. Po dokładnym umyciu włosów i ciała, wyszłam spod kabiny prysznicowej i wytarłam się ręcznikiem, po czym wysuszyłam włosy i zakręciłam je lekko lokownicą. Uśmiechnęłam się z efektu. Założyłam wybrany wcześniej strój i popsikałam się ulubionymi perfumami. Wzięłam malutką kopertówkę i schowałam tam tylko błyszczyk i portfel, gdyż chłopaki nadal nie oddali mi telefonu. Sapnęłam cicho, wzięłam w rękę szpilki, a w drugą wcześniejszą kopertówkę i zbiegłam na dół. Chłopaki siedzieli ubrani w salonie. Przyznam ,byli w tych ubraniach bardzo przystojni. Założyłam szpilki i weszłam głębiej do salonu. Spojrzałam na chłopaków i zobaczyłam że wszyscy mieli otwarte buzie z wrażenia.
- Chłopaki, ślinicie się. - zażartowałam i skierowałam się do wyjścia przed dom, chłopaki szli krok w krok za mną. Justin wziął kluczyki od samochodu i skierował się do garażu, a wszyscy włącznie ze mną za nim. Bieber wyjechał swoim czarnym Audi R8.
- Ty, Justin i Nick jedziecie tym samochodem. My pojedziemy o tamtym. - skinął Cris, pokazując na początku na Audi, a potem na BMW Z4. Nic nie odpowiedziałam tylko od razu skierowałam się do środka R8. Otworzyłam sobie drzwi pasażera i weszłam do siebie. Jestem pewna że Nick ani Justin by mi nie otworzyli drzwi, jak na gentelmena przystało. Ahh... marzenia. Usiadłam wygodnie w fotelu i czekałam aż chłopaki wejdą w końcu do środka. Minęło trochę czasu zanim mogliśmy wyjechać z podwórka. Przez całą drogą siedzieliśmy cicho, było tylko słychać grające radio, które zaczynało mnie już powoli wkurwiać. Podniosłam rękę i chciałam przełączyć na inną stację radiową, lecz zatrzymał mnie głos Bieber'a.
- Nie dotykaj mojego radia. - syknął ale wciąż patrzył się na drogę. Nawet na mnie nie spojrzał. Ugg...mam go w dupie. Przycisnęłam guzik i zaczęłam wsłuchiwać się w głos Emblem3, kiedy ponownie usłyszałam głos Chris'a Brown'a. Mruknęłam pod nosem i znowu przycisnęłam guzik na piosenkę Emblem3. Byłam pewna że Justin zacisnął już szczękę ze złości, odwróciłam wzrok w jego stronę i tak też było, dzięki czemu na mojej twarzy pojawił się triumfalny uśmieszek. Słyszałam jak Nick z tyłu zaczyna cicho chichotać pod nosem. Justin już lekko wkurwiony ponownie przycisnął wcześniejszy guzik gdzie teraz leciał akurat Eminem. Szczerze? Bardzo lubię Eminema i chętnie bym go posłuchała, ale ja się tak szybko nie poddaje. Znowu nacisnęłam dotykowy panel sterowania radiem i w moich uszach zagościł przyjemny głos Justin'a Timberlake'a. Wystukiwałam rytm na półce rozdzielczej i cicho podśpiewywałam pod nosem.
- Słoń ci nadepnął na ucho? - spytał z kpinną Bieber. Przewróciłam wzorkiem i skierowałam głowę w jego stronę.
- Nie, po prostu ciebie udaję. - odpysknęłam. Justin ponownie wcisnął ten jebany guzik i spojrzał na mnie, widziałam w jego oczach złość... albo wkurwienie.
- Jeszcze raz dotkniesz tego guzika to odetnę ci ręce i przyczepie je do samochodu Cris'a. Będzie miał jakąś pamiątkę po tobie. - warknął, po czym wrócił wzrokiem na jezdnie. Widziałam jak na jego twarzy wstępuje ten chamski uśmieszek. Wgłębiłam się w fotel i ułożyłam usta w cienkiej prostej linii. Już do końca jazdy nie odezwałam się słowem. Kiedy Justin zaparkował, otworzyłam drzwi i wyszlam z samochodu, od razu kierując się do wejścia Clubu, nie czekając na chłopaków. O dziwo bardzo dobrze znałam to miejsce. Często z dziewczynami tutaj przyjeżdżałyśmy by odpocząć od męczącego dnia w pracy. Podeszłam szybkim krokiem do ochroniarza, pomijając kolejkę, przez co usłyszałam kilka niemiłych komentarzy, ale olałam to. Gdy Luke mnie zobaczył obdarzył mnie uśmiechem i wskazał na wejście do clubu, skąd dochodziły głośne basy. Uśmiechnęłam się w podzięce. Czas zacząć imprezę.

czwartek, 17 października 2013

Rozdział 13

* Ariel PoV *
Przebudziłam się czując że jest mi bardzo gorąco. Otworzyłam oczy, po czym wolną ręką przetarłam je. Spojrzałam w dół i już wiedziałam czemu było mi tak gorąco. Justin był przysunięty do moich pleców, obejmował mnie ręką w tali i swoim ciepłych oddechem chuchał mi na szyje. Podniosłam delikatnie rękę Justina po czym wyślizgnęłam się z jego ramion i ułożyłam jego rękę na pościeli. Cicho zamruczał z grymasem na twarzy ,następnie wtulił się mocno w poduszkę. Zachichotałam cicho pod nosem i wyszłam z pokoju Justina zamykając za sobą drzwi. Weszłam do mojego pokoju, zabierając ze sobą ciuchy i kierując się do łazienki. Wskoczyłam pod prysznic, lecz musiałam się lekko odchylić by nie zmoczyć włosów. Otworzyłam drzwi od kabiny prysznicowej, opatulając się od razu puszystym ręcznikiem. Wytarłam swoje ciało następnie zakładając na siebie ciasne jeansy i bokserkę z wyciętymi dużymi pachami. Rozczesałam włosy i wyszłam z łazienki, wrzucając piżamę do torby. Ówcześnie zawiązując włosy w kitkę. Zbiegłam na dół, kierując się od razu do kuchni, gdzie przy stole siedział już Nick i Travis. Mruknęłam ciche 'cześć' i otworzyłam szafeczkę by wyjąć z niej czekoladowe płatki. Wsypałam je do białej miski, po czym zalałam zimnym mlekiem i skierowałam się prosto do salonu, zgarniając pilota z szafki. Usiadałam na skórzanej kanapie i włączyłam telewizję po czym zaczęłam jeść płatki na mleku. Patrzyłam się bezuczuciowo na ekran, gdy nagle poczułam jak ktoś siada obok mnie i wyłącza tv. Spojrzałam w tamtą stronę i zobaczyłam Cris'a, obok niego siedział Travis. Rozejrzałam się po salonie i dostrzegłam że Justin już ubrany siedzi na fotelu prawie naprzeciwko mnie a Nick naprzeciwko niego. Wszyscy mieli jakieś dziwne wyrazy twarzy i patrzyli się na mnie.
- Ari - zawołał mnie cicho mój brat. Spojrzałam na niego z oznaką że go słucham. Cris wciągnął powietrze i powoli wydmuchał.
- Musimy z tobą porozmawiać. - oznajmił i wskazał głową na chłopaków, sygnalizując że oni też uczestniczą w tej konwersacji.
- Domyśliłam się. - sapnęłam, po czym podniosłam głowę by spojrzeć na każdego.
- Czy domyślasz się kto mógł zamordować twoje przyjaciółki? - spytał cicho tak jakby się bał. Spojrzałam się na niego dziwnie, przecież odkąd mnie porwali nie widziałam się ani razu z dziewczynami.
- Jak to zamordować? Przecież one żyją! Pewnie teraz się kłócą kto zjadł żelki i się nie podzielił. Jak to one - zaśmiałam się i dziwnie popatrzyłam na nich, niewiedząc o co im chodzi.
- Nie rób sobie kurwa jaj. Po prostu odpowiedz na pytanie. - syknął Travis. Spojrzałam na resztę chłopaków i widziałam że są w szoku. Ale niby czemu?
- Ari, przecież wczoraj razem z Justinem, pojechaliście do twojego domu i w łazience leżały ciała twoich przyjaciółek, a na lustrze była napisana krwią groźba. One nie żyją! Zostały zamordowane! - powiedział rozkładając ręce Cris.
- One żyją! Muszę żyć. Obiecałam im że będę je chronić! Kłamiecie, jesteście zwykłymi kłamcami! - krzyczałam wstając z sofy i chodząc w kółko po pokoju.
- Ari kurwa! Ty nic nie pamiętasz? One nie żyją! - wydarł się już lekko wkurwiony Justin, podnosząc się na nogi z fotela. Puściłam jego pytanie mimo uszu, po czym podeszłam do niego i zaczęłam bić go po klatce piersiowej, krzycząc.
- One żyją! Kłócą się teraz o te jebane żelki i zastanawiają się czemu mnie z nimi nie ma! One muszą żyć! Na pewno żyją! Jesteście zwykłymi kłamcami! - darłam się, a po policzkach leciało mi mnóstwo łez, które uniemożliwiały mi widzenie. Justin złapał mnie za nadgarstki, lecz nie sprawiało mi to bólu, chciał mnie uspokoić. Szepnął coś chłopakom, lecz przez moje krzyki nawet nic nie mogłam usłyszeć. Poczułam że się unoszę i nie dotykam ziemi. Nie mogłam zobaczyć co się dzieje, gdyż łzy uniemożliwiały mi widzenie. Przez lekkie podskakiwanie mogłam domyśleć się że idziemy po schodach. Usłyszałam zamykanie się drzwi,następnie poczułam jak zostaje opuszczana na miękki materac po czym przykryta kołdrą. Przetarłam ręką oczy i zobaczyłam te brązowe tęczówki, w których czaił się smutek i roztargnienie. Opatuliłam się szczelnie kołdrą i patrzyłam na kucającego Justina. Pogłaskał mnie po głowię i wstał kierując się do wyjścia. Lecz zanim zdążył zrobić krok, złapałam go za rękę. Odwrócił się w moją stronę z pytając wyrazem twarzy.
- Zostaniesz ze mną? Nie chcę być sama.- spytałam cicho, gdyż po wypłakaniu się nie miałam siły na głośniejszy ton głosu. Widziałam jak na twarzy Justina wkrada się uśmiech, który chciał zamaskować, ale w końcu jego kąciki ust uniosły się.
- Jasne. - zgodził się. Zdjął buty i okrążył łóżka, kładąc się obok mnie. Przykrył się kołdrą, pod którą ja także leżałam i owinął swoją ręką wokół mojej tali, po czym pociągnął mnie do siebie, dzięki czemu leżeliśmy 'na łyżeczkę'.
- Przepraszam - mruknęłam cicho, mając nadzieje że usłyszał. Szczerze? Nawet nie wiedziałam za co przepraszam, po prostu czułam że jestem mu z jakiegoś powodu winna przeprosin.
- Nie przepraszaj, shawty. Nie twoja wina. - odrzekł i pocałował mnie w głowę. Myślałam jeszcze jakiś czas nad tym o co chodziło chłopakom że zamordowali dziewczyny, ale nie miałam siły. Nie dzisiaj. Ale jeśli to prawda że ktoś je zamordował? Przecież one nic nie zrobiły. To ja zawsze rozpoczynałam kłótnię i to ja najczęściej zabijałam. Czułam że pod moimi oczami zbierają mi się łzy, więc odwróciłam się w stronę Justina, który też był pogrążony w rozmyśleniach i wtuliłam się w jego klatkę piersiowej, było mi łatwo bo leżał na lewym boku. Najwyraźniej zauważył że coś się dzieje, bo mocniej mnie do siebie przyciągnął. Może i jest chujem, jest wkurwiający i upierdliwy, ale w jego ramionach czułam się bezpiecznie. Nie wytłumaczę tego, bo sama też tego nie rozumiem. Po jakimś czasie, odpłynęłam we śnie.
* Justin PoV *
Słysząc jak Ariel spokojnie oddycha, byłem pewny że już śpi. Wstałem z łóżka i przykryłem ją szczelnie kołdrą. Założyłem szybko buty i zszedłem na dół, przedtem zamykając drzwi od pokoju Ari.
- Śpi? - spytał na wejściu Cris. Skinąłem głową w odpowiedzi i rzuciłem się na sofę.
- Zadzwoniliśmy po Ashtona. Powiedział że za chwilę będzie. - mruknął pod nosem Travis. Gdy trzymałem Ari za nadgarstki po tym jak zaczęła uderzać mój tors, szepnąłem do chłopaków żeby zadzwonili po lekarza. Widać było, albo przynajmniej ja widziałem że coś się dzieje.
- Justin! - wykrzyknął Cris. Najwyraźniej nie słyszałem jak mnie wcześniej wołał. Otrząsnąłem głowę z myśli i skierowałem wzrok na niego, informując tym gestem że go słucham.
- Ona nie dostała czymś w głowę jak wybuchł dom? - powtórzył pytanie które najwyraźniej musiał wcześniej zadać.
- Nie. Jak jakaś część domu wybiła szybę w moim aucie to schowała szybko głowę, więc to nie możliwe żeby coś ją trafiło. - powiedziałem przypominając sobie tą część wybuchu.
- A ja weszła do łazienki to w nic nie walnęła? - dopytywał się Cris. Przewróciłem oczyma i rozsiadłem się bardziej na sofie.
- Mówiłem ci kurwa że wszystko ci powiedziałem co się działo jak wyjechaliśmy z naszego domu. - warknąłem, przełączając wiadomości na jakiś film.
- Nie warcz na mnie. Staram się tylko znaleźć jakieś wyjaśnienie tej całej sytuacji. - powiedział Cris. Nie odezwałem się już słowem i oglądałem film w ciszy. Po jakimś czasie, wstałem i chciałem się skierować do wejścia do kuchni, ale przeszkodził mi w tym dźwięk otwierających się drzwi wejściowych. Spojrzałem tam i dostrzegłem Ashtona.
- Yo, Ashton. - przywitałem się męskim uściskiem dłoni i skierowałem się tak jak chciałem wcześniej do kuchni. Wyjąłem Colę z lodówki, odkręciłem ją i wypiłem kilka głębszych łyków, po czym zakręciłem i schowałem ją z powrotem. Wszedłem ponownie do salonu i usiadłem na sofie w tym samym czasie co Ash skierował się schodami na górę, pewnie do pokoju Ariel. Cris siedział jak na szpilkach, a my patrzyliśmy na niego z dziwną miną.
- Stary, wyluzuj! - roześmiał się Nick.
- No ale jeśli ona straciła pamięć? Albo gorzej, jest na coś chora? - pytał przejęty. Spojrzeliśmy na siebie nawzajem z chłopakami i wybuchnęliśmy śmiechem. Mendler spojrzał na nas z miną *WTF?*, a my zaczęliśmy jeszcze bardziej się śmiać.
- Weź stary wypij piwo i wyluzuj w końcu. - powiedziałem nadal się śmiejąc pod nosem. Cris jakby na zawołanie podniósł się z fotela i można uznać że pobiegł do kuchni. Nasze głowy po chwili skierowały się w stronę schodków, z których usłyszeliśmy kroki, po jakimś czasie Ashton siedział obok nas i wzdychał.
Spojrzeliśmy na niego i czekaliśmy na diagnozę, a on jak gdyby nigdy nic, siedział i oglądał tv. Nick odkaszlnął 'niechcący', by zwrócić uwagę Ash'owi. Spojrzał się na nas i podskoczył na fotelu.
- Aaa, no właśnie. Pewnie chcecie wiedzieć co się dzieję z Ariel. - odpowiedział retorycznie. Skinęliśmy niezauważalnie głową jak w jakieś synchronizacji.
- Ariel ma zanik pamięci przez natłok zdarzeń które wydarzyły się przez ostatni czas. - powiedział w tym samym momencie co Cris wszedł do pokoju. Wszyscy siedzieliśmy cicho i przeanalizowaliśmy wiadomość.
- Dużo nie pamięta? - spytał się przejęty Cris, któremu ręce zaczynały się powoli trząść.
- Tylko wczorajszego dnia do momentu jak weszła do domu po tej całej akcji z wybuchem domu. - odpowiedział, po czy wstał i założył swoją marynarkę.
- Co mogę zrobić żeby odzyskała pamięć? - spytał już lekko podłamany Mendler.
- Dostała leki, którego jej pomogą trochę przypomnieć. Ale ona potrzebuję pomocy. Justin, ona pojechała z tobą do tamtego domu, prawda? - spytał Ashton, zakładając buty. Skinąłem głową i słuchałem jak dalej tłumaczy. - Poszedłbyś do niej i na SPOKOJNIE porozmawiał z nią, powoli tłumacząc jej cały wczorajszy dzień. - poinformował mnie, akcentując na słowo 'spokojnie'
- Dobra, ale o co chodzi ci z tym 'spokojnie'? - spytałem zaciekawiony. Nie miałem pojęcia o co mu chodzi.
- O to chodzi żebyś na nią nie krzyczał, nie przyciskał do ściany i nie waż się jej uderzyć. Nara - powiedział żegnając się i wychodząc z domu. A więc o to mu chodzi. Jak mnie nie wkurwi to się nie będę wydzierać, nie moja wina że suka nie umie trzymać języka za zębami. Skierowałem się na górę, lecz nagle usłyszałem damskie krzyki i dźwięk rozwalanych rzeczy. Szybko pobiegłem za dźwiękiem, co doprowadziło mnie do siłowni. Otworzyłem je, a coś świecącego i ostrego przeleciało mi obok twarzy, czułem jak ostre narzędzie przecina mi skórę na policzku. Spojrzałem na świecący metal, który wbity bił w drzwi i kapało z niego kropelki krwi. NÓŻ.

~*~
Jeśli będą błędy to przepraszam ale nie sprawdzałam tego gdyż nie miałam czasu. Jutro sprawdzę :) xoxo
JEŚLI SKOMENTUJESZ JA BĘDĘ MIEĆ WENĘ BO WIEM ŻE PISZĘ DLA KOGOŚ I SZYBCIEJ WSTAWIĘ ROZDZIAŁ!

niedziela, 6 października 2013

Rozdział 12


Oboje usłyszeliśmy ciche tykanie, które stawało się coraz szybsze. To oznaczało tylko jedno...
- BOMBA! - krzyknął Bieber uprzedzając mnie.
 * Ariel PoV *
Justin szybko zarzucił na plecy torbę, wziął broń i pociągnął mnie z mocną siłą w dół schodów. Zrobiłam tak jak chciał, albo raczej jak oboje chcieliśmy, nie chciałam zginąć w swoim własnym domu. Wybiegliśmy jak torpeda z domu, Justin wrzucił torbę na tylne siedzenia po czym odpalił samochód i wyjechał z podwórka z piskiem opon. Nagle usłyszeliśmy głośny huk, po czym samochód zatrząsł się.
- Kurwa! - syknął Bieber gdy jakaś część od mojego, już byłego domu trafiła w tylną szybę samochodu. Pisnęłam i zakryłam rękoma głowę, bałam się. Może nawet nie, byłam przerażona. Właśnie straciłam dach nad głową, może i nie często w tym domu przebywałam bo musiałam załatwiać to całe gówna które zsyłam na mnie i dziewczyny Josh, ale nadal to było moim jebanym właśnie palącym się domem. Słyszałam tylko jak Justin mamroczę pod nosem 'Wiedziałem że tak będzie', 'Zabiję go'. Byłam ciekawa o kogo mu chodziło, że co wiedział? Ale byłam za bardzo roztrzęsiona żeby się spytać. Oparłam głowę o szybę, chowając ręce pomiędzy nogi przy kolanach by je jakoś rozgrzać. Co jakiś czas czułam wzrok Biebera na sobie.
- Trzymaj. - szepnął. W jego głośnie można było usłyszeć zdenerwowanie i ...żal? Spojrzałam się na niego i dostrzegłam że podaje mi swoją bluzę, przejęłam ją od niego, szybko zakładając. Skinieniem głowy podziękowałam, gdyż żadnego słowa nie wydusiłabym z siebie. Przyznam miał bardzo ciepłą bluzę, pachniała fajkami, perfumami i jego specyficznym zapachem. Zapięłam się pod szyję, po czym ponownie oparłam głowę o szybę. Byłam wdzięczna Bieber'owi że siedział cicho. W oddali dostrzegłam ten charakterystyczny duży biały dom, dopiero teraz zobaczyłam że w krzakach czai się jakiś mężczyzna w przebraniu, przekomicznie to wyglądało, ale nie miałam siły ani humoru żeby chociażby się uśmiechnąć. Musiał być to jeden z tych ich wielu ochroniarzy i ludzi pracujących dla nich. Justin nacisnął guzik, znajdujący się na suficie przy włączniku światła w samochodzie, dzięki czemu brama zaczęłam się powoli uchylać. Gdy Justin się zatrzymał by wjechać do garażu, wyszłam z samochodu, przedtem biorąc torbę na ramię.
- Już wróciliście? - spytał zdziwiony Cris, od razu gdy weszłam do domu. Zostawiłam jego pytanie bez odpowiedzi, gdyż nawet jakbym chciała coś powiedzieć nie umiałabym z siebie nic wydusić. Zdjęłam buty i wbiegłam na górę do mojego, teraz już , pokoju. Lecz zanim zamknęłam drzwi usłyszałam ten charakterystyczny dźwięk, gdy zamyka się drzwi, co oznaczało że ktoś wszedł do domu, po czym skierowane pytanie do Justina 'co się stało?'. Nawet jeśli byłam na górze, wiedziałam że zadał to pytanie Cris. Może i jestem tutaj od ponad 2 tygodni, ale jego głosu nigdy bym nie pomyliła. Rzuciłam torbę w kąt, następnie kładąc swoje zmęczone ciało na łóżku, przykryłam je kołdrą. Chciałam zasnąć, pójść spać i mieć wszystkie problemy głęboko w dupie. Nie wiem gdzie są dziewczyny, nie mam pojęcia gdzie mogą się podziewać. Lecz w domu nic nie było rozwalone co oznacza że nawet jakby ktoś wszedł do domu i chciał im coś zrobić, to wyszedłby z nimi bez żadnego problemu, musiały się nie sprzeciwiać. Ustaliliśmy że jakby ktoś wszedł do domu, by nam coś zrobić, rozwalamy jakąkolwiek rzecz, ma być ich tyle rozwalonych ile ludzi było. Ale wszystko było na swoim miejscu. Ferrari ma John, a Mustang poszedł na złom, bo był jak popiół, cały spalony. Co oznacza że dziewczyny nie mogły pojechać nigdzie samochodem. Usłyszałam jak drzwi się uchylają, lecz nie odwróciłam się w stronę drzwi. Byłam cholernie zdołowana. Poczułam jak ktoś kładzie się obok mnie po czym przyciąga do siebie i przytula. Nie był to Justin gdyż poczułabym jego perfumy, Nick i Travis za mną nie przepadają, chociaż szczerze mnie to nie obchodzi, co oznacza że Cris wtranżolił mi się do łóżka. Odwróciłam się do niego twarzą, po czym mocno wtuliłam w niego, objął mnie mocniej rękoma i przytulił. Już nie mogłam powstrzymać łez, moczyłam jego koszulkę, a on jak gdyby nigdy nic dalej mnie przytulał. Byłam mu bardzo wdzięczna że się nie odzywał, siedział cicho i po prostu mnie tulił do siebie, tego potrzebowałam. Gdy już się uspokoiłam i mój oddech wyrównał usiadłam i spojrzałam się na ścianę znajdującą się naprzeciwko mnie.
- Trzymaj. - szturchnął mnie w ramię, po czym podał mi kubek z kakao.Skinęłam głowę że dziękuje.
- Pamiętam że zawsze jak byłam mała i smutna to przynosiłeś mi kakao. -  uśmiechnęłam się na wspomnienie przywrócone z czasów dzieciństwa. Cris zaśmiał się, co oznaczało że pamięta.
- O co chodziło Justinowi jak mówił 'Wiedziałem że tak będzie' albo 'Zabije go'? - spytałam szeptem, upijając łyk, spojrzałam na niego i widziałam jak jego szczęka się zaciska, a on cały spina.
- To nie twój interes. - syknął, po czym chciał już wstać, ale zatrzymał go mój głos.
- Jednak raczej mój. Nie myślisz że mi też przydadzą się wyjaśnienia? Straciłam przyjaciółkę, następnie ktoś podłożył bombę w moim domu, bo chciał mnie kurwa zabić. - powiedziałam odkładając kubek na stolik nocny. Spojrzał na mnie, po czym jego wzrok złagodniał i nie był już tak spięty, nachylił się nad mną i pocałował w czoło. Odwrócił się na pięcie i skierował się do wyjścia z mojego pokoju.
- Kiedyś ci powiem Ari, ale nie teraz. - powiedział otwierając drzwi - Wrócę jutro po południu. Jak coś to reszta chłopaków jest w domu. - rzekł, zamykając za sobą drzwi. Sapnęłam i rzuciłam się plecami na łóżko. Leżałam tak i myślałam czy ruszyć dupę i zejść na dół zjeść czy pójść spać. Wybrałam opcję pierwszą, ale najpierw przebiorę się w piżamę. Podeszłam do torby którą przywieźliśmy razem z Justinem. Wyjęłam szczotkę do włosów, szczotkę do zębów i piżamę po czym skierowałam się do łazienki. Zdjęłam ubrania i bieliznę, wrzucając ją po kolei do kosza na pranie. Weszłam do kabiny prysznicowej i odkręciłam kurek dzięki któremu cały dzisiejszy stres spłynął razem z wodą. Umyłam dokładnie włosy, spłukałam i wyszłam z kabiny prysznicowej, od razu owijając się ręcznikiem, który ostatnio przyniósł mi Cris. Potem osuszyłam włosy ręcznikiem, lecz nadal były mokre, więc dokończyłam to suszarką. Przebrałam się w piżamę, składającą się z krótkich spodenek i szerokiej bokserki. Wyszłam z łazienki, dotykającej bosymi stopami zimnych paneli, przez co lekko zadrżałam. Nie przejęłam się tym. Spojrzałam na niebo które było całe ciemne i od czasu do czasu pojawiały się mocne błyski, przez co lekko podskakiwałam. Tak, bałam się burzy. Od małego zawsze gdy była burza wchodziłam pod stół, Alex nigdy nie mógł mnie wyciągnąć spod niego, więc siadał obok mnie, spędzaliśmy tam całą noc. Zbiegłam cicho na dół, lecz nikogo nie było ani w kuchni, ani w salonie. No tak Crisa nie ma, a po pierwsze jest już po 22. Znalazłam ciastka Oreo, które położyłam na blacie, podeszłam do lodówki, wyjęłam mleko i wlałam do kubka, po czym wsadziłam je do mikrofalówki i powciskałam kilka guziczków, dzięki czemu kubek i zawartość w nim zaczęła się nagrzewać.
Otworzyłam pudełko Oreo, już brałam do buzi pierwsze ciasteczko gdy nagle mikrofalówka zapiszczała. Wstałam z krzesła i wyjęłam ciepłe mleczko, wzięłam ciastka po czym skierowałam się do salonu, zabierając wcześniej ciepły koc z przedpokoju. Przysiadłam na sofie, po czym włączyłam telewizję, znalazłam jakieś romansidło następnie wzięłam paczkę Oreo w ręce. Przekręć, poliż, zamocz i zjedz. Zasadę jedzenia Oreo znam na pamięć. Uwielbiam te ciastka. Chrupiące, czekoladowe kółko wypadło mi z rąk gdy usłyszałam huk za oknem, pisnęłam i schowałam się pod kocem. Siedziałam tam jakiś czas, lecz nie dało mi to bezpieczeństwa. Wzięłam ciastka, lecz mleko zostawiłam. Pobiegłam na górę do swojego pokoju i schowałam się pod kołdrą, zakrywając głowę. Jadłam ciastka, co jakiś czas podskakując albo cicho piszcząc ze strachu, przez dźwięk który roznosił się z hukiem po pokoi, przez jebaną burzę. Gdy zostało jedno ciastko odłożyłam je na bok, po czym położyłam się na poduszce, przykrywając się pod samą szyję. Przydałby się teraz Cris, ale nie, bo mu się kurwa zachciało wyjść z domu. Zamknęłam oczy, lecz po chwili je otworzyłam ponownie słysząc ten przerażający huk. Ohh...Pieprzyć to. Wstałam z łóżka zabierając po drodze ciastko, wyszłam z pokoju, kierując się do pokoju Justina. Może i jest chujem i wkurwiającym dzieckiem, ale jako jedyny mi pozostał. Nie pójdę do Nicka ani Travisa gdyż oboje siebie nawzajem nienawidzimy i byśmy prędzej wydrapali sobie nawzajem oczy niż byli sam na sam w jednym pokoju. Uchyliłam lekko drzwi, po czym prześlizgnęłam się przez lekką szparkę, zamykając za sobą drzwi. Ponownie usłyszałam huk, przez co znowu podskoczyłam z przerażeniem. Podeszłam do śpiącego Justina i zaczęłam go lekko szturchać żeby się obudził lecz nie reagował.
- Justin. - szepnęłam, szturchając go mocniej. Mruknął coś pod nosem i ponownie poszedł spać. - Justin! - powiedziałam nieco głośniej. Mruknął ponownie, lecz otworzył zaspane oczy, po czym przetarł je wierzchem dłoni.
- Co się stało? - spytał zaspanym głosem z lekką chrypką. Jego głos był jeszcze bardziej seksowny niż zawsze... Czekaj. co? Nie Ariel, nie możesz. 
- Mogę z tobą spać? Boję się burzy. - szepnęłam, po czym spuściłam głowę zawstydzona. Nawet jeśli nie patrzyłam na Justina wiedziałam że się kpiąco uśmiecha.
- A co z tego będę miał? - spytał, podniosłam wzrok i pokazałam mu jedyne ciasteczko Oreo.
- Moją satysfakcję i to - powiedział, pokazując palcem ciastko. Podniósł się na lewej ręce, po czym zabrał mi z ręki ciastko.
- Ciastko i buziak w usta. - targował się z lekkim uśmiechem. Spojrzałam mu w oczy i dostrzegłam w nich iskierkę rozbawienia i także zmęczenie.
- Ciastko, buziak w policzek, i bez gadania. - szepnęłam dlatego że nie było mnie stać na głośniejszą ton, gdyż byłam już nieźle zmęczona. Podskoczyłam ponownie przez światło przełamujące niebo na dwie części, Justin cicho się zaśmiał i skinął głową że się zgadza. Uchylił kołdrę do góry, dając mi znak że mogę się położyć, tak też zrobiłam. Bieber spojrzał na mnie po czym się uśmiechnął, odwzajemniłam gest. Przekręcił ciastko, polizał po czym zjadł. Odwrócił się w moją stronę tak samo jak ja w niego. Podniósł rękę z kołdry i popukał palcem w prawy policzek, dając mi znać bym go pocałowała. Oparłam się na lewej ręce, nachyliłam i musnęłam jego policzek moimi ustami. Miał miękką skórę, lecz pod moimi ustami mogłam poczuć jednodniowy zarost. Wróciłam na miejsce i opatuliłam się kołdrą pod samą szyje. Usłyszałam donośny huk, tylko tym razem głośniejszy, pisnęłam i szybko przysunęłam się do Justina, chowając się w jego ramionach. Bieber zaśmiał się, lecz objął mnie i przysunął jeszcze bliżej. Ponownie usłyszałam ten huk, przez co moje mięśnie się napięły. Justin poczuł to najwyraźniej bo zaczął głaskać moje plecy i szeptać słowa otuchy. Przysunęłam się do niego jeszcze bliżej, choć nie wiem czy to było jeszcze możliwe. Zamknęłam oczy i starałam się zasnąć po tym męczącym dniu. Lecz zanim odpłynęłam do krainy Morfeusza, poczułam ciepłe usta na moim czole i cichy głos Justina.
- Dobranoc, shawty.
*~*
Przepraszam że taki krótki, ale pisałam go cały dzień z przerwami, jeszcze do tego jestem chora.
Dzisiaj dostałam takie nagłe olśnienia, ale jak już siadałam przy komputerze ,zapominałam je.
Lecz udało mi się coś tam napisać!
CZYTASZ = KOMETUJESZ, MOŻE BYĆ TO NAWET "." :) xx

niedziela, 29 września 2013

Rozdział 11

 Kiedy łamiesz zasady, łam je mocno i na dobre.

- Brandon zaginął! - powiedziałam z łzami w oczach.
Może i krótko znałam tego malucha, ale się do niego bardzo przywiązałam. Był dla mnie jak synek.
Słodki bobas, biegający po domu, gdzie jest go wszędzie. Tak się zamyśliłam że nie czułam jak ktoś mną szarpie za ramiona.
Ariel! Ariel kurwa! - Justin krzyczał na mnie i potrząsał. Spojrzałam na niego i widziałam że także był bliski płaczu. Nie możliwe, wielki JUSTIN BIEBER powstrzymuje się od płaczu. - Gdzie jest kurwa Brandon?! - krzyknął wściekły, a także załamany.
Nie wiem.- szepnęłam, po czym po moim policzku spłynęła jedna łza. Justin szybko pobiegł w stronę lasku, gdy zauważyłam że go już nie ma obok mnie, także potruchtałam w tamtą stronę. Usłyszałam jak Justin nawołuje Brandona, również się przyłączyłam. Chodziłam w przeciwną stronę niż Bieber, cały czas naowłując malucha. Przytrzymywałam gałęzie by nie walnęły mi w twarz, lecz nic to prawie nie dawało, gdyż iż tak dostawałam liścimi w twarz. Chodziłam po tym lasku już bardzo długi czas i nadal nie znalazłam żadnego śladu po Brandonie. To wszystko moje wina. Moja kurwa jebana wina. Mogłam ja iść po tą piłkę. Na początku Lux, teraz Brandon. Nie, to nie może się tak skończyć.
- Brandon! Brandooon! - krzyczałam na całe gardło. Usłyszałam szeleszczące liście. Może i byłam głupia, ale wiem że to na pewno nie wiatr. Szłam w stronę miejsca z którego było słychać dźwięki. Nagle w oddali zauważyłam czarną kurtkę, taką samą jakom ma dzisiaj Brandon na sobie.
- Brandon! - krzyknęłam, po czym zaczęłam biec w stronę danego przedmiotu. Gdy zauważyłam że tam leży maluch, łzy zaczęły ciec mi z oczu jeszcze bardziej, ale przyspieszyłam. Padłam na kolana i zaczęłam przytulać Brandona, na widok mnie maluch się szeroko uśmiechnął.
- Ari. Ja tak baldzo pseplasam. Nie chciałem się zgubić. - mówił zasmucony. Podniosłam go z ziemi, pocałowałam w policzek i skierowałam się z nim na rękach do wyjścia z tego cholernego lasu.
- Nic się nie stało Brandon. To nie twoja wina. - powiedziałam uśmiechając się.
- Pseprasam ale zgubiłem piłkę. - szepnął po czym się mocniej we mnie wtulił.
- Najważniejsze jest to że ty jesteś cały, a nie jakaś głupia piłka. Kupię ci nową. - Mini Bieber na moje słowa szeroko się uśmiechnął i pocałował w policzek. Dochodziliśmy powoli do wyjścia z tego jebanego miejsca, z daleka mogłam zobaczyć Justina klękającego na ziemi, schował głowę w ręce. To niemożliwe, jak jedna malutka osóbka, może złagodzić Justina, jak umie się dla niej poświęcić, jak go bardzo kocha.
- Zrobimy niespodziankę tacie. - powiedziałam do Brandona pokazując głową na Justina. On (Brandon) się szeroko uśmiechnął, po czym skinął głową że się zgadza. Weszliśmy w las i przeszliśmy tak by móc stać za plecami Justina. Odstawiłam Brandona za moje nogi i pokazałam mu palcem że ma tu na razie stać. Odwróciłam głowę do Biebera i szturchnęłam jego ramię. Podniósł się do góry i odwrócił. Dzięki Bogu Brandon jest taki niski i Justin go nie widzi.
- Znalazłaś go?- spytał z nadzieją. Spuściłam głowę by ukryć mój uśmieszek i by tym gestem powiedzieć że go nie znalazłam. Ponownie podniosłam głowę by spojrzeć w jego zaszklone oczy i w tym momencie już nie mogłam wytrzymać. Roześmiałam się. Justin spojrzał na mnie dziwnie, a ja przesunęłam się w lewo by mógł zauważyć Brandona. Spojrzał na małą postać, po czym się szeroko uśmiechnął, przykucnął i mocno przytulił Brandona. Maluch odwzajemnił gest. Z mojej perspektywy to naprawdę słodko wyglądało. Nigdy nie widziałam żeby ktoś był tak oddany swojemu synowi. Maluch nie ma matki, a on stara się jak może by zastąpić mu ją i żeby mu niczego nie brakowało.
- Za dużo wrażeń jak na dzisiaj, wracajmy do domu. - oznajmił Justin, kierując się z Brandonem na rękach do domu, szłam za nimi ze spuszczoną głową. Co by było jakby się okazało że nie znaleźliśmy Brandona? Że ktoś go porwał. Nie wyobrażam sobie tego jakby mój syn/córka zniknęli. Justin gdy się dowiedział że nie mogę znaleźć Brandona, nie okazywał na zewnątrz uczuć, ale wiedziałam że rozpierdala go od środka. Po przekroczeniu progu domu, ściągnęłam buty z nóg i weszłam wgłąb korytarza. Przeszłam przez białe pomieszczenie i znalazłam się w salonie gdzie siedzieli chłopcy. Zauważyłam że Justin skierował się z maluchem do kuchni, pewnie obaj zgłodnieli. Usiadłam obok Crisa i patrzyłam się w telewizor na którym leciał akurat mecz. Usiadłam wygodnie i wpatrywałam się w piłkarzy biegających po boisku, ale zaczęło przeszkadzać mi to że czułam pary oczu na sobie. Spojrzałam w lewo. Wszyscy chłopcy patrzyli się na mnie z rozdziawionymi ustami, włącznie z Justinem który przed chwilą przyszedł.
- Co? - spytałam zdziwiona.
- Od. kiedy. dziewczyna. ogląda. mecz? - Cris zadając pytanie robił znaczącą pauzę co każde słowo.
- Nie wszystkie dziewczyny są takie same Cris. - oznajmiłam po czym wróciłam do dalszego oglądania, lecz nadal czułam to że chłopaki się na mnie patrzą. - Jeszcze raz się kurwa któryś na mnie spojrzy to was wykastruje i powieszę wasze małe klejnoty nad drzwiami. - syknęłam przez zęby, przez co chłopaki od razy odwrócili wzrok.
- Suka. - mruknął pod nosem Travis
- Kutas. - odburknęłam
- Dziwka. - 
- Chuj. -
- Pizda. -
- Niedoruchany płód. - powiedziałam po czym się uśmiechnęłam w jego stronę, chłopaki cicho zachichotali pod nosem.
- Przegięłaś nadęta dziwko. - splunął po czym wstał do mnie, ja również podniosłam się z miejsca. Zamachnął się pięścią, lecz nawet jego ręka nie dotknęła mojej twarzy gdyż czyjaś ręka zatrzymała ją.
- Jeśli ją kurwa tkniesz będziesz 6 stóp pod ziemią. - syknął mój brat. Nigdy nie widziałam żeby ktoś się o mnie tak troszczył i nigdy nie widziałam go tak wzburzonego. Uśmiechnęłam się z satysfakcją po czym ponownie usiadłam obok Crisa. Po obejrzeniu meczu przypomniało mi się że chciałam porozmawiać z moim bratem. Zdjęłam Brandona z kolan, gdyż jak była połowa meczu to przyszedł do nas i się spytał czy może z nami pooglądać, po czym usiadł mi na kolanach. Szturchnęłam Mendlera w ramię i skinęłam głową by poszedł za mną do kuchni.
- Będę mogła wrócić do mojego domu, do dziewczyn? - spytałam z nadzieją siadając na blacie kuchennym.
- Nie - odpowiedział po czym skierował się do wyjścia z kuchni lecz przystał w miejscu kiedy usłyszał moje pytanie.
- Dlaczego mnie tu trzymasz? Po co ja wam tu? Z tego waszego gangu to jedyne co, to ty mnie jeszcze znosisz - odpowiedziałam i podniosłam wzrok na niego, widziałam w jego oczach zakłopotanie
 i ...zdenerwowanie.
- Im mniej wiesz tym lepiej śpisz. - rzekł po czym już ostatecznie wyszedł z kuchni. Zeskoczyłam z blatu i poszłam w stronę salony gdzie poszedł Cris. Usiadł na sofie obok Biebera i Brandona i wrócił wzrokiem na telewizję.
- Proszę daj mi do nich pojechać, chociaż na godzinę. Możesz pojechać ze mną, tylko błagam daj mi je odwiedzić. - prosiłam zasłaniając mu i chłopakom telewizor, spojrzał na mnie po czym przewrócił oczami i wypuścił powietrze z ust.
- Dobra. Ale ja z tobą nie pojadę, Nick i Travis też nie. Czyli Justin tylko może. - odpowiedział. Wytrzeszczyłam oczy i spojrzałam na Biebera, który na twarzy miał ten szyderczy uśmiech. Miałam wielką ochotę przyjebać mu w tego ryja.
- CO KURWA?- syknęłam przez zęby. Justin schylił się do Brandona, powiedział mu coś na ucho po czym maluch pobiegł na górę.
- Albo Justin, ale nie jedziesz wcale. - skwitował. Przewróciłam oczami.
- Dobra - mruknęłam pod nosem.
- Czekaj, co? Bo nie usłyszeliśmy. - drażnił się Bieber. Ale kutas.
- Dobra - mruknęłam głośniej lecz nadal cicho. - CO? - krzyknęli wszyscy. Oni się kurwa specjalnie droczą ze mną.
- DOBRA! - również krzyknęłam wkurwiona. Zaczęli się głupio śmiać, ponownie zrobiłam młynek oczami, weszła po schodach by po chwili znaleźć się w 'moim' pokoju. Podeszłam do torby i wyjęłam stamtąd świeże ubrania. Wskoczyłam szybko do łazienki, zdjęłam brudne ubrania i bieliznę, po czym weszłam do kabiny i przemyłam swoje ciało wodą i płynem. Musiałam odchylić głowę do tyłu by nie zmoczyło mi włosów, gdyż nie miałam tu suszarki. Wyszłam spod prysznica i owinęłam się ręcznikiem by się wytrzeć. Założyłam obcisłe jeansy i białą bokserkę, a do tego granatową ciepłą bluzę. Spojrzałam się w lustro i zobaczyłam że mam strasznie potargane włosy. Gdy zdejmowałam gumkę do włosów z nadgarstka, zauważyłam że mam na rękach siniaki. Aha... Ślady po Justinie. Naciągnęłam bluzę na nadgarstki i wyszłam z łazienki, zarzuciłam torbę na ramię po czym zbiegłam na dół. Justin razem z Brandonem siedzieli na sofie oglądając tv.
- Chodź Brandon. Zawiozę cię do babci. - oznajmił Bieber po czym wstał z sofy. Maluch szybko do mnie pobiegł i przytulił się do moich nóg. Podniosłam go i posadziłam na biodrze po czym skierowałam się za Justinem w stronę drzwi. Założyłam sobie i Brandonowi trampki po czym wyszliśmy na dwór do samochodu. Usadowiłam go w siodełku, zapinając go, po czym usiadłam obok kierowcy na miejscu pasażera, również zapinając pasy.
- Pojedziemy do tych twoim przyjaciółeczek, ale najpierw zawieziemy Brandona do mojej matki. - powiedział cicho, wyjeżdżając z podwórka.
- Do twojej matki? - zdziwiłam się. Justin jest w najniebezpieczniejszym gangu w Kanadzie, a jego matka jak gdyby nigdy nic się z nim zadaje i opiekuje jego dzieckiem.
- Nie wiesz kto to matka? - spytał rozbawiony i lekko zirytowany.
- Nie rób ze mnie idiotki. Wiem kto to matka. Po prostu... - chciałam już coś powiedzieć, lecz zapauzowałam. Odwróciłam się do Brandona, zabierając Justina telefon i słuchawki, po czym mu je dałam. - Trzymaj Brandon, nie będzie się nudzić. - maluch założył słuchawki i włączył sobie jakąś grę. - Po prostu jesteś w gangu znanym w całej Kanadzie a twoja mama jak gdyby nigdy nic opiekuję się Brandonem. - powiedziałam lekko zdziwiona. Justin spojrzał na mnie, po czym się kpiąco uśmiechnął.
- No chyba cię pojebało żeby moja matka wiedziała o tym że zabijam ludzi. Ona myśli że jestem mechanikiem w nielegalnych wyścigach. - parsknął śmiechem, po czym zrobił kilka manewrów skrzynią biegów by wyprzedzić jadącego przed nami FORDA.
- Nie widziała cię nigdy w telewizji że jesteś ścigany? - spytałam ciekawa. Mnie nigdy nie pokazywali w telewizji że jestem ścigana przez policję, ale wolałam się spytać. Niektóre małe 'gangi' są tak niedoświadczone, że dają sobie zrobić zdjęcie, po czym policja pokazuję to w telewizji i tak łapią te małe suczki.
- No chyba ciebie kurwa pojebało. Jak jesteś już w tym całym gównie, to musisz chronić swoją dupę, a zwłaszcza jak masz dla kogo. - powiedział.
- Co ja mam powiedzieć twojej matce? Że kim dla ciebie jestem? Że kim jestem dla Brandona? - pytałam spanikowana.
- Powiedz że poznaliśmy się na jakieś imprezie. Że jesteś moją przyjaciółką, a Brandon cię traktuję jak ciocię, więc jesteś przyszywaną ciocią. - oznajmił. Włączył kierunkowskaz, skręcając w prawą uliczkę, po kilku minutach dojechaliśmy do naprawdę ładnego domu jednorodzinnego. Wysiedliśmy z samochodu, otworzyłam drzwi od strony Brandona i odpięłam go z pasów podnosząc i usadawiając sobie na biodro. Podeszliśmy do beżowych drzwi, Justin je otworzył i wszedł do środka, a ja z Brandonem za nim. Pff...Ale dżentelmen. 
- Jesteśmy! - krzyknął Duży Bieber. Odstawiłam Małego Biebera na ziemie, łapiąc go za rączkę.
- Ooo... jak dobrze was widzieć. - oznajmiła promiennie piękna kobieta wychodząca zza ściany. Przyznam była naprawdę pogodna, miła i wesoła. Przeciwieństwo Justina.
- Babciaa! - krzyknął Brandon, puszczając moją rękę i podbiegając do kobiety rzucając jej się na szyje. Na ten widok sama się uśmiechnęłam. Justin pociągnął mnie za nadgarstek w stronę jego matki, cicho syknęłam z bólu, ponieważ złapał mnie za tą rękę na której miałam siniaki.
- Mamo, poznaj Ariel, moją dziewczynę. - powiedział po czym owinął ręce wokół mojej talii, kładąc swój podbródek na moim ramieniu, spojrzałam na niego spod byka, szepcząc cicho 'what'. On tylko się głupio uśmiechnął po czym pocałował mnie w policzek, odwróciłam wzrok od niego i uśmiechnęłam się sztucznie do mamy Justina. Wyciągnęłam rękę, lecz ona machnęłam ręką i przytuliła mnie. 
- Jestem Pattie. Miło cię poznać. - Ciepło biło od niej na kilometr. Również odwzajemniłam gest, gdyż poczułam się jak malutka dziewczynka. Moja mama zawsze mnie tak przytulała. Po jakimś czasie oderwaliśmy się od siebie.
- Zrobiłam obiad, chodźcie. - uśmiechnęła się, po czym zniknęła za drzwiami. Jednak zanim weszłam do kuchni, usłyszałam ten chrapliwy seksowny głos... Czekaj. Seksowny? Ari ty go nienawidzisz...
- Dobra robota, kochanie - powiedział Justin po czym przegryzł płatek mojego ucha, przez co zadrżałam. Uśmiechnął się na mój tik. W mgnieniu oka był już w kuchni, ja również weszłam do środka.
- Może w czymś pani pomóc? - spytałam gdy zauważyłam jak miesza zupę. Odwróciła się do mnie z uśmiechem na ustach.
- Żadna pani, mów mi Pattie. - skinęłam głową i powtórzyłam pytanie zmieniając nieco formę.
- Pomóc ci w czymś Pattie? - spytałam grzecznie.
- Mogłabyś jeśli możesz porozstawiać naczynia - oznajmiła, po czym wróciła do mieszania zupy.
- Oczywiście - podniosłam z blatu naczynia i skierowałam się do wyjścia z kuchni.
- Chodź kochanie, pokarze ci gdzie jest jadalnia. - oznajmił Justin to, tak żeby Pattie usłyszała. Poprowadził mnie do jadalni, po czym pomógł mi rozstawić naczynia, już chciałam wrócić do kuchni kiedy nagle ktoś złapał mnie za talię i odwrócił w swoją stronę. Oczywiście nie kto inny, tylko Justin. Spojrzałam w jego brązowe tęczówki w których widziałam rozbawienie. Chciałam już się spytać z czego on jest taki wesoły lecz przerwał mi jego głos.
- Kto by pomyślał że Ariel Evans może być miła dla kobiety która urodziła najniebezpieczniejszego gangstera w Kanadzie. - rzekł po czym się zaśmiał. Przewróciłam oczami i chciałam mu odpowiedzieć jakąś ciętą ripostą, lecz przycisnął mnie z mocną siłą do ściany. Zdziwiłam się że Pattie nie przybiegła przez ten huk. Niezłe mają tu ściany. Justin przybliżył się, przez co dotykaliśmy się czołem i nosem.
- Nie wywracaj na mnie oczami, suko. - skwitował, po czym puścił mnie, lecz zanim to zrobił pocałował mnie w czoło i uśmiechnął się do właśnie wchodzącej Pattie. Uśmiechała się do nas, co oznaczało że nie widziała i nie słyszała co się stało. Justin odsunął mi i swojej mamie krzesło, zdziwiło mnie to, ale cicho podziękowałam i usiadłam na swoim miejscu. Brandon szybko przybiegł i usadowił mi się na kolanach.
- Brandon zejdź z kolan Ari, tak nie ładnie. - oznajmiła Mama Bieber, nakładając nam zupy. Brandon mruknął i się zasmucił, chciał już zejść z moich kolan, lecz go zatrzymałam.
- Nie, mi to nie przeszkadza. Jeśli chce może siedzieć. - uśmiechnęłam się i pocałowałam Brandona w policzek.
- Smacznego. - powiedziałam po czym zaczęłam karmić siebie i Brandona. Rozmawialiśmy wszyscy ze sobą w miłej atmosferze. Po chwili usłyszałam pytanie, na które tak bardzo nie chciałam odpowiedzieć.
- A kim są twoi rodzice? - spytała z uprzejmością Pattie. Justin tak samo jak ja zamarł, ale szybko się otrząsnęłam i ponownie wsadziłam łyżkę zupy do buzi Brandona.
- Mamo...nie. - powiedział cicho Justin.
- Justin, spokojnie. - powiedziałam do niego, lekko się uśmiechając. - Moi rodzice nie żyją. - następna łyżka zupy wylądowała w buzi malucha. Chciałam już mówić dalej ale przeszkodziłam mi w tym Pattie.
- Nie musisz mówić, jeśli nie chcesz. - oznajmiła mama Justina, pocierając moje ramię.
- Kiedyś to musiałabym powiedzieć. Gdy mój brat zginął, moi rodzice się załamali, mama zaćpała się na śmierć, a tata upił do nieświadomości i zeskoczył z mostu. - powiedziałam znowu dając łyżkę pełną zupy Brandonowi. Poczułam jak czyjaś ciepła ręka gładzi moje kolano,dodając mi otuchy, spojrzałam w tamtą stronę i dostrzegłam rękę Justina, podniosłam wzrok na niego i uśmiechnęłam się, co odwzajemnił. Nie był to jakiś zboczony, czy kpiący lub sztuczny uśmiech. Było to naprawdę szczere.
- Przepraszam, nie wiedziałam. - zasmuciła się Pattie. Pogłaskałam ją po ramieniu, przez co podniosła wzrok na mnie.
- Nic się naprawdę nie stało, to już przeszłość. - rzekłam uśmiechając się. Po przegadaniu jeszcze kilkunastu minut, wstaliśmy i posprzątaliśmy. Przyszła pora się pożegnać.
- Ari, bardzo miło było cię poznać. Mam nadzieje że jeszcze się zobaczymy. Chcę lepiej poznać moją synową. - powiedziała po czym mnie mocno przytuliła. Odwzajemniłam gest i uśmiechnęłam się.
- Mamo... - przewrócił oczami Justin. Pattie do niego podeszła i również przytuliła.
- Masz o nią dbać, jest tego warta. Jeśli ją skrzywdzisz będziesz mieć ze mną do czynienia. - Powiedziała i pogroziła mu palcem, zaśmialiśmy się wszyscy. Poczułam jak ktoś mnie ciągnie w dół za rękę, przykucnęłam i dostrzegłam Brandona, który rzucił mi się na szyje i zaczął tulić. Również go przytuliłam.
- Kocham cę. - powiedział mi na ucho maluch, uśmiechnęłam się i mocniej w niego wtuliłam.
- Ja ciebie też skarbie. - wyszeptałam po czym wstałam i skierowałam się w stronę Justina. Pomachaliśmy jeszcze na pożegnanie i weszliśmy do samochodu. No to teraz do dziewczyn. Jechaliśmy cały czas w cichy, tylko muzyka grała. Położyła głowę na szybę i patrzyłam jak mijamy drzewa z dużą prędkością.
- Polubiła cię - powiedział cicho Justin, spojrzałam się na niego ze zdezoriętowaniem, gdyż odpłynęłam myślami. Spojrzał na mnie i najwyraźniej zobaczył że nie wiem o co chodzi, gdyż wytłumaczył swoją wypowiedź.
- Moja mama cię polubiła. - a więc o to chodzi.
- Aaa... Też ją bardzo polubiłam. - odpowiedziałam uśmiechając się do siebie. - Czemu nazwałeś mnie swoją dziewczyną, skoro ustaliliśmy że jesteśmy przyjaciółmi? - spytałam zaciekawiona.
- Bo jakbym powiedział ci w samochodzie że powiemy że jesteś moją przyjaciółką, to wpadłabyś w szał, a był z nami Brandon, dlatego tego nie chciałem. A do tego Pattie by mi nie uwierzyła że jesteś moją przyjaciółką, dlatego że nigdy w życiu nie miałem żadnej przyjaciółki. - skwitował, co oznaczało, koniec rozmowy. Szczerze? Miał rację, bym zrobiła mu w samochodzie zadymę. Jednak nie jest taki głupi jak myślałam. Po jakimś czasie dojechaliśmy do domu dziewczyn i wyszliśmy z samochodu, zabierając jeszcze swoją torbę z ubraniami. Był to mój dom, więc nie pukałam i weszłam do środka. Było strasznie cicho, to nie możliwe że drzwi są otwarte, a nikogo nie ma w domu. Przeszłam przez korytarz by otworzyć szafkę na kluczę, wyjęłam stamtąd broń i odbezpieczyłam ją. Odwróciłam się do Justina i pokazałam mu by wyjął swoja broń, tak też zrobił. Pokazałam mu byśmy się rozdzielili, skinął głową że się zgadza i ruszył w przeciwną stronę niż ja. Wymierzyłam pistolet przed siebie i przeszłam przez salon, który był pusty, weszłam cicho do kuchni przeszukując czy nikogo nie ma, był pusty tak jak salon. Sprawdziłam jeszcze jadalnie, pokój Sevany, Neli i były pokój Lux. Justin sprawdził gabinet i wszystkie łazienki, było pusto. Został tylko mój pokój. Wymierzyliśmy pistolet w zamknięte drzwi. Justin skinął głową że wyważy drzwi, zgodziłam się po czym lekko odsunęłam. Stanął w jednej pozycji, po czym kopnął drzwi z całej siły, przez co futryna wyleciała razem z nimi. Wycelowaliśmy pistolet poziomo i weszliśmy do środka, osłaniając siebie nawzajem. Gdy przeszukaliśmy wszystkie zakamarki wyjęłam torbę z szafy po czym wszystkie ciuchy schowałam do środka. Weszłam do łazienki i przeżyłam szok.
- Justin. - pisnęłam. Szybko zjawił sie obok mnie, na jego twarzy też malował się szok. Ciało Sevany i Neli leżały w wannie całe we krwi. A na lustrze widnieje napis 'Ty będziesz następna suko' namalowany krwią. Poczułam jak moje policzki stają się mokre, przez Niagarę łez. Justin zabrał moją torbę po czym wrzucił wszystkie moje rzeczy do niej. Wyszłam z łazienki gdyż nie mogłam już patrzeć na ten piekielny widok. To nie możliwy. Wciągu tygodnia straciłam wszystko co było dla mnie najważniejsze.Wyjęłam kluczyk spod biurka, po czym podniosłam dywan i rzuciłam go na drugi koniec pokoju, przykucnęłam i odnalazłam wzrokiem kontury prostokąta wyciętego z podłogi. Wsadziłam kluczyk do środka i przekręciłam go 2 razy, a następnie pociągnęłam do góry by się otworzył, tak tez się stało. Zauważyłam że w środku znajduję się jakieś czerwone opakowanie w ładnie zawiniętą kokardkę, wyjęłam to i poczułam że to jest naprawdę ciężkie.
- Co to? - spytał Justin, przykucając przy mnie. Ruszyłam ramionami z odpowiedzą że nie wiem. Przyłożyłam do ucha i potrząsnęłam, usłyszałam tylko lekki stukot metalu, lecz też było mi to ciężko usłyszeć gdyż strasznie głośno oddychałam. Justin spojrzał ze strachem na czerwone opakowanie, po czym przyłożył swoją rękę do moim ust, by uciszyć mnie. Oboje usłyszeliśmy ciche tykanie, które stawało się coraz szybsze. To oznaczało tylko jedno...
- BOMBA! - krzyknął Bieber uprzedzając mnie.

*~*
Starałam się ten rozdział jak najszybciej napisać. Lecz nie było to łatwe bo straciłam wenę na 3 dni.
Ale moja kochana przyjaciółka mi pomogła.
Mam nadzieję że wam sie spodoba.
KOMENTUJESZ - JA MAM LEPSZĄ WENĘ! ♥