niedziela, 6 października 2013

Rozdział 12


Oboje usłyszeliśmy ciche tykanie, które stawało się coraz szybsze. To oznaczało tylko jedno...
- BOMBA! - krzyknął Bieber uprzedzając mnie.
 * Ariel PoV *
Justin szybko zarzucił na plecy torbę, wziął broń i pociągnął mnie z mocną siłą w dół schodów. Zrobiłam tak jak chciał, albo raczej jak oboje chcieliśmy, nie chciałam zginąć w swoim własnym domu. Wybiegliśmy jak torpeda z domu, Justin wrzucił torbę na tylne siedzenia po czym odpalił samochód i wyjechał z podwórka z piskiem opon. Nagle usłyszeliśmy głośny huk, po czym samochód zatrząsł się.
- Kurwa! - syknął Bieber gdy jakaś część od mojego, już byłego domu trafiła w tylną szybę samochodu. Pisnęłam i zakryłam rękoma głowę, bałam się. Może nawet nie, byłam przerażona. Właśnie straciłam dach nad głową, może i nie często w tym domu przebywałam bo musiałam załatwiać to całe gówna które zsyłam na mnie i dziewczyny Josh, ale nadal to było moim jebanym właśnie palącym się domem. Słyszałam tylko jak Justin mamroczę pod nosem 'Wiedziałem że tak będzie', 'Zabiję go'. Byłam ciekawa o kogo mu chodziło, że co wiedział? Ale byłam za bardzo roztrzęsiona żeby się spytać. Oparłam głowę o szybę, chowając ręce pomiędzy nogi przy kolanach by je jakoś rozgrzać. Co jakiś czas czułam wzrok Biebera na sobie.
- Trzymaj. - szepnął. W jego głośnie można było usłyszeć zdenerwowanie i ...żal? Spojrzałam się na niego i dostrzegłam że podaje mi swoją bluzę, przejęłam ją od niego, szybko zakładając. Skinieniem głowy podziękowałam, gdyż żadnego słowa nie wydusiłabym z siebie. Przyznam miał bardzo ciepłą bluzę, pachniała fajkami, perfumami i jego specyficznym zapachem. Zapięłam się pod szyję, po czym ponownie oparłam głowę o szybę. Byłam wdzięczna Bieber'owi że siedział cicho. W oddali dostrzegłam ten charakterystyczny duży biały dom, dopiero teraz zobaczyłam że w krzakach czai się jakiś mężczyzna w przebraniu, przekomicznie to wyglądało, ale nie miałam siły ani humoru żeby chociażby się uśmiechnąć. Musiał być to jeden z tych ich wielu ochroniarzy i ludzi pracujących dla nich. Justin nacisnął guzik, znajdujący się na suficie przy włączniku światła w samochodzie, dzięki czemu brama zaczęłam się powoli uchylać. Gdy Justin się zatrzymał by wjechać do garażu, wyszłam z samochodu, przedtem biorąc torbę na ramię.
- Już wróciliście? - spytał zdziwiony Cris, od razu gdy weszłam do domu. Zostawiłam jego pytanie bez odpowiedzi, gdyż nawet jakbym chciała coś powiedzieć nie umiałabym z siebie nic wydusić. Zdjęłam buty i wbiegłam na górę do mojego, teraz już , pokoju. Lecz zanim zamknęłam drzwi usłyszałam ten charakterystyczny dźwięk, gdy zamyka się drzwi, co oznaczało że ktoś wszedł do domu, po czym skierowane pytanie do Justina 'co się stało?'. Nawet jeśli byłam na górze, wiedziałam że zadał to pytanie Cris. Może i jestem tutaj od ponad 2 tygodni, ale jego głosu nigdy bym nie pomyliła. Rzuciłam torbę w kąt, następnie kładąc swoje zmęczone ciało na łóżku, przykryłam je kołdrą. Chciałam zasnąć, pójść spać i mieć wszystkie problemy głęboko w dupie. Nie wiem gdzie są dziewczyny, nie mam pojęcia gdzie mogą się podziewać. Lecz w domu nic nie było rozwalone co oznacza że nawet jakby ktoś wszedł do domu i chciał im coś zrobić, to wyszedłby z nimi bez żadnego problemu, musiały się nie sprzeciwiać. Ustaliliśmy że jakby ktoś wszedł do domu, by nam coś zrobić, rozwalamy jakąkolwiek rzecz, ma być ich tyle rozwalonych ile ludzi było. Ale wszystko było na swoim miejscu. Ferrari ma John, a Mustang poszedł na złom, bo był jak popiół, cały spalony. Co oznacza że dziewczyny nie mogły pojechać nigdzie samochodem. Usłyszałam jak drzwi się uchylają, lecz nie odwróciłam się w stronę drzwi. Byłam cholernie zdołowana. Poczułam jak ktoś kładzie się obok mnie po czym przyciąga do siebie i przytula. Nie był to Justin gdyż poczułabym jego perfumy, Nick i Travis za mną nie przepadają, chociaż szczerze mnie to nie obchodzi, co oznacza że Cris wtranżolił mi się do łóżka. Odwróciłam się do niego twarzą, po czym mocno wtuliłam w niego, objął mnie mocniej rękoma i przytulił. Już nie mogłam powstrzymać łez, moczyłam jego koszulkę, a on jak gdyby nigdy nic dalej mnie przytulał. Byłam mu bardzo wdzięczna że się nie odzywał, siedział cicho i po prostu mnie tulił do siebie, tego potrzebowałam. Gdy już się uspokoiłam i mój oddech wyrównał usiadłam i spojrzałam się na ścianę znajdującą się naprzeciwko mnie.
- Trzymaj. - szturchnął mnie w ramię, po czym podał mi kubek z kakao.Skinęłam głowę że dziękuje.
- Pamiętam że zawsze jak byłam mała i smutna to przynosiłeś mi kakao. -  uśmiechnęłam się na wspomnienie przywrócone z czasów dzieciństwa. Cris zaśmiał się, co oznaczało że pamięta.
- O co chodziło Justinowi jak mówił 'Wiedziałem że tak będzie' albo 'Zabije go'? - spytałam szeptem, upijając łyk, spojrzałam na niego i widziałam jak jego szczęka się zaciska, a on cały spina.
- To nie twój interes. - syknął, po czym chciał już wstać, ale zatrzymał go mój głos.
- Jednak raczej mój. Nie myślisz że mi też przydadzą się wyjaśnienia? Straciłam przyjaciółkę, następnie ktoś podłożył bombę w moim domu, bo chciał mnie kurwa zabić. - powiedziałam odkładając kubek na stolik nocny. Spojrzał na mnie, po czym jego wzrok złagodniał i nie był już tak spięty, nachylił się nad mną i pocałował w czoło. Odwrócił się na pięcie i skierował się do wyjścia z mojego pokoju.
- Kiedyś ci powiem Ari, ale nie teraz. - powiedział otwierając drzwi - Wrócę jutro po południu. Jak coś to reszta chłopaków jest w domu. - rzekł, zamykając za sobą drzwi. Sapnęłam i rzuciłam się plecami na łóżko. Leżałam tak i myślałam czy ruszyć dupę i zejść na dół zjeść czy pójść spać. Wybrałam opcję pierwszą, ale najpierw przebiorę się w piżamę. Podeszłam do torby którą przywieźliśmy razem z Justinem. Wyjęłam szczotkę do włosów, szczotkę do zębów i piżamę po czym skierowałam się do łazienki. Zdjęłam ubrania i bieliznę, wrzucając ją po kolei do kosza na pranie. Weszłam do kabiny prysznicowej i odkręciłam kurek dzięki któremu cały dzisiejszy stres spłynął razem z wodą. Umyłam dokładnie włosy, spłukałam i wyszłam z kabiny prysznicowej, od razu owijając się ręcznikiem, który ostatnio przyniósł mi Cris. Potem osuszyłam włosy ręcznikiem, lecz nadal były mokre, więc dokończyłam to suszarką. Przebrałam się w piżamę, składającą się z krótkich spodenek i szerokiej bokserki. Wyszłam z łazienki, dotykającej bosymi stopami zimnych paneli, przez co lekko zadrżałam. Nie przejęłam się tym. Spojrzałam na niebo które było całe ciemne i od czasu do czasu pojawiały się mocne błyski, przez co lekko podskakiwałam. Tak, bałam się burzy. Od małego zawsze gdy była burza wchodziłam pod stół, Alex nigdy nie mógł mnie wyciągnąć spod niego, więc siadał obok mnie, spędzaliśmy tam całą noc. Zbiegłam cicho na dół, lecz nikogo nie było ani w kuchni, ani w salonie. No tak Crisa nie ma, a po pierwsze jest już po 22. Znalazłam ciastka Oreo, które położyłam na blacie, podeszłam do lodówki, wyjęłam mleko i wlałam do kubka, po czym wsadziłam je do mikrofalówki i powciskałam kilka guziczków, dzięki czemu kubek i zawartość w nim zaczęła się nagrzewać.
Otworzyłam pudełko Oreo, już brałam do buzi pierwsze ciasteczko gdy nagle mikrofalówka zapiszczała. Wstałam z krzesła i wyjęłam ciepłe mleczko, wzięłam ciastka po czym skierowałam się do salonu, zabierając wcześniej ciepły koc z przedpokoju. Przysiadłam na sofie, po czym włączyłam telewizję, znalazłam jakieś romansidło następnie wzięłam paczkę Oreo w ręce. Przekręć, poliż, zamocz i zjedz. Zasadę jedzenia Oreo znam na pamięć. Uwielbiam te ciastka. Chrupiące, czekoladowe kółko wypadło mi z rąk gdy usłyszałam huk za oknem, pisnęłam i schowałam się pod kocem. Siedziałam tam jakiś czas, lecz nie dało mi to bezpieczeństwa. Wzięłam ciastka, lecz mleko zostawiłam. Pobiegłam na górę do swojego pokoju i schowałam się pod kołdrą, zakrywając głowę. Jadłam ciastka, co jakiś czas podskakując albo cicho piszcząc ze strachu, przez dźwięk który roznosił się z hukiem po pokoi, przez jebaną burzę. Gdy zostało jedno ciastko odłożyłam je na bok, po czym położyłam się na poduszce, przykrywając się pod samą szyję. Przydałby się teraz Cris, ale nie, bo mu się kurwa zachciało wyjść z domu. Zamknęłam oczy, lecz po chwili je otworzyłam ponownie słysząc ten przerażający huk. Ohh...Pieprzyć to. Wstałam z łóżka zabierając po drodze ciastko, wyszłam z pokoju, kierując się do pokoju Justina. Może i jest chujem i wkurwiającym dzieckiem, ale jako jedyny mi pozostał. Nie pójdę do Nicka ani Travisa gdyż oboje siebie nawzajem nienawidzimy i byśmy prędzej wydrapali sobie nawzajem oczy niż byli sam na sam w jednym pokoju. Uchyliłam lekko drzwi, po czym prześlizgnęłam się przez lekką szparkę, zamykając za sobą drzwi. Ponownie usłyszałam huk, przez co znowu podskoczyłam z przerażeniem. Podeszłam do śpiącego Justina i zaczęłam go lekko szturchać żeby się obudził lecz nie reagował.
- Justin. - szepnęłam, szturchając go mocniej. Mruknął coś pod nosem i ponownie poszedł spać. - Justin! - powiedziałam nieco głośniej. Mruknął ponownie, lecz otworzył zaspane oczy, po czym przetarł je wierzchem dłoni.
- Co się stało? - spytał zaspanym głosem z lekką chrypką. Jego głos był jeszcze bardziej seksowny niż zawsze... Czekaj. co? Nie Ariel, nie możesz. 
- Mogę z tobą spać? Boję się burzy. - szepnęłam, po czym spuściłam głowę zawstydzona. Nawet jeśli nie patrzyłam na Justina wiedziałam że się kpiąco uśmiecha.
- A co z tego będę miał? - spytał, podniosłam wzrok i pokazałam mu jedyne ciasteczko Oreo.
- Moją satysfakcję i to - powiedział, pokazując palcem ciastko. Podniósł się na lewej ręce, po czym zabrał mi z ręki ciastko.
- Ciastko i buziak w usta. - targował się z lekkim uśmiechem. Spojrzałam mu w oczy i dostrzegłam w nich iskierkę rozbawienia i także zmęczenie.
- Ciastko, buziak w policzek, i bez gadania. - szepnęłam dlatego że nie było mnie stać na głośniejszą ton, gdyż byłam już nieźle zmęczona. Podskoczyłam ponownie przez światło przełamujące niebo na dwie części, Justin cicho się zaśmiał i skinął głową że się zgadza. Uchylił kołdrę do góry, dając mi znak że mogę się położyć, tak też zrobiłam. Bieber spojrzał na mnie po czym się uśmiechnął, odwzajemniłam gest. Przekręcił ciastko, polizał po czym zjadł. Odwrócił się w moją stronę tak samo jak ja w niego. Podniósł rękę z kołdry i popukał palcem w prawy policzek, dając mi znać bym go pocałowała. Oparłam się na lewej ręce, nachyliłam i musnęłam jego policzek moimi ustami. Miał miękką skórę, lecz pod moimi ustami mogłam poczuć jednodniowy zarost. Wróciłam na miejsce i opatuliłam się kołdrą pod samą szyje. Usłyszałam donośny huk, tylko tym razem głośniejszy, pisnęłam i szybko przysunęłam się do Justina, chowając się w jego ramionach. Bieber zaśmiał się, lecz objął mnie i przysunął jeszcze bliżej. Ponownie usłyszałam ten huk, przez co moje mięśnie się napięły. Justin poczuł to najwyraźniej bo zaczął głaskać moje plecy i szeptać słowa otuchy. Przysunęłam się do niego jeszcze bliżej, choć nie wiem czy to było jeszcze możliwe. Zamknęłam oczy i starałam się zasnąć po tym męczącym dniu. Lecz zanim odpłynęłam do krainy Morfeusza, poczułam ciepłe usta na moim czole i cichy głos Justina.
- Dobranoc, shawty.
*~*
Przepraszam że taki krótki, ale pisałam go cały dzień z przerwami, jeszcze do tego jestem chora.
Dzisiaj dostałam takie nagłe olśnienia, ale jak już siadałam przy komputerze ,zapominałam je.
Lecz udało mi się coś tam napisać!
CZYTASZ = KOMETUJESZ, MOŻE BYĆ TO NAWET "." :) xx

15 komentarzy: