poniedziałek, 16 września 2013

Rozdział 10

'Żyjemy nie tak, jak chcemy, lecz tak, jak potrafimy.'

Ciepłe promienie słońca, padały na moją twarz. Siedziałam na parapecie skulona, na moich ramion spoczywał niebieski koc. Moje tęczówki studiowały panoramę znajdującą się za oknem. Mnóstwo drzew, kilkanaście domów, droga przez którą od czasu do czasu przejeżdżały samochodu i grupka ludzi ubranych na czarno. Widać było że chociaż połowa z nich jedzie na sterydach, najdziwniejsze było to że za nimi wlokła się jakaś dziewczyna, nawet z daleka mogłam dostrzec że jest naprawdę ładna, jej wygląd kaleczyła tylko duża blizna wzdłuż policzka i kilka siniaków. Była bita. Jak patrzę na tą dziewczynę, to myślę że w miejscy w którym teraz jestem, to nie jest tak źle. Pamiętam że od kiedy wpadłam w to całe gówno z gangiem, starałam się żeby nikt nie podniósł ręki na Lux, Sevane i Neli. Wystarczająco że przeze mnie dołączyły do gangu. Może to "porwanie" które zaintrygował Bieber nie jest takie złe, może dzięki temu dziewczyny już nie będą w tym całym gównie. Wystarczająco im w życiu namieszałam, nie chce by przeze mnie straciły życie. I tak już przeze mnie zginęła Lux. Tak, myślę że to był bardzo dobry pomysł i chyba jedyny najlepszy. Tylko żebym mogła chociaż się pożegnać z nimi dwoma. Chociaż, też nie wiem czy to jest dobry pomysł. Może będą miały mi to za złe że je zostawiłam, ale przecież ja nie zrobiłam tego celowo. Nawet nie wiem czemu mnie porwali. Zawsze jak zaczynam ten temat, chłopaki się wściekają i nie chcą mi powiedzieć, po kilku próbach 'dowiedzenia się' czegoś, odpuściłam. Po moim dzisiejszym omdleniu, miałam mętlik w głowię. Jak to możliwe że Cris jest moim bratem? Przecież mojego brata zastrzelili, prawda? Usłyszałam jak drzwi się lekko uchylają, lecz nie odwróciłam wzroku od okna. Nadal patrzyłam na już trochę przyciemnione niebo. Czułam że ta osoba stoi centralnie za mną.
- Domyślam się że masz mętlik w głowie. - usłyszałam stłumiony głos Crisa. Nie odezwałam się słowem, co musiało dać mu odpowiedz.
- Gdy się urodziłaś byłem najszczęśliwszą osobą na świecie. Nawet nasza własna matka nie cieszyła się tak jak ja. Od pierwszych twoich dni się tobą opiekowałem. Sprzedawałem swoje zabawki innym dzieciakom, by móc kupić ci mleko, gdyż kobieta którą kiedyś nazywałem matką nie chciała cię karmić. Ona się ni chuja nami nie interesowała. Pewnego dnia wyszedłem z domu by kupić nam jedzenie i zajść do babci, która jako jedyna starała się nam pomóc, lecz gdy wróciłem przeżyłem szok, ten skurwysyn znany również jako 'ojciec' - tu zrobił cudzysłów. Widziałam go ponieważ usiadł obok mnie na lodowatym parapecie. Gdy mówił o tym widziałam ból w jego oczach, w tych tęczówkach które mają takie same geny. - bił cię, kopał, aż w końcu zrobił coś co mnie najbardziej w życiu przeraziło. Podniósł cię i upuścił o podłogę. Starałem się go odciągnąć od ciebie, gdy usłyszałem jak zaczynasz jeszcze bardziej płakać, coś we mnie pękło, wyjąłem z szafki nóż i wbiłem mu go w plecy, zrobiłem tak kilka jeszcze razy w klatkę piersiową. Zmarł na miejscu. Miałem tylko 6 jebanych lat, gdy pierwszy raz kogoś zabiłem. Ale nie żałuje tego, gdybym mógł zrobić bym to ponownie. Sąsiadka usłyszałam twój płacz i zadzwoniła po policję. Ta suka która nas urodziła, poszła na dziwkę, zaraziła się jakąś chorobą i zmarła, a mnie wsadzili do domu dziecka, ty leżałaś w śpiączce przez długi czas. - płakałam. Oboje płakaliśmy. Nigdy w życiu nie przypuszczałam że byłam tak katowana, za nic tego nie pamiętam. Cris najwyraźniej umie czytać w myślach, bo wszystko wytłumaczył. - Okazało się że miałaś złamane żebro i wstrząs mózgu. Lekarz powiedział że nie będziesz pamiętać niczego co było przed tym wypadkiem. Tydzień po tym jak oddali mnie do domu dziecka, przygarnął mnie Neon. Nauczył mnie tego wszystkie co jest potrzebne by być w gangu, przyjaźnił się z Josh'em. I tak starali się wpajać od małego mi i chłopakom całą historię gangów i tego co było nam potrzebne by przetrwać. I tak aż do teraz. Lecz cały czas byłaś w mojej głowię, nie mogłem przestać o tobie myśleć. Czy dobrze cię traktują. Okazało się że cię przenieśli, byś była jak najdalej ode mnie. Ale udało mi się ciebie odnaleźć. Wiedziałem wszystko co się z tobą dzieje, od tamtego momentu byłem spokojny. Ale obiecałem sobie że kiedyś cię zabiorę stamtąd. - odpowiedział i spuścił głowę. Przysunęłam się do niego, po czym objęłam go w pasie i wtuliłam się w jego klatkę piersiową, cicho łkając, również się do mnie przytulił.
- Więc po co mnie porwaliście skoro wiedziałeś wszystko o mnie? - spytałam cicho. To było dla mnie niezrozumiałe.
-Tylko ja, Josh i Neon wiemy czemu tu jesteś. Chłopaki myślą że to zlecenie Josh'a by cię na początku zakatować a potem zabić. - gdy to powiedział, przestraszyłam się. Cris zauważając że się spięłam zaczął robić kółka na moich plecach.
- Spokojnie, nic ci nie zrobimy. - zaśmiał się. - Nie skrzywdzę cię. - wyszeptał.
- Czemu zastrzeliliście mojego brata? - spytałam. Może i nie był on moim prawdziwym rodzeństwem, ale tak go traktowałam i nie zmienię zdania.
- Nie my go zastrzeliliśmy. Wkopał się w narkotyki i zadurzył się u Jamesa, chciał go zabić, wiedziałem że jest dla ciebie ważny, więc zagadałem z Josh'em. Wymyśliliśmy plan, chłopakom nagadaliśmy że Alex był winny hajs za prochy, więc musieliśmy go uprowadzić, lecz nie zrobiliśmy mu krzywdy. Gdy zamknęliśmy go w magazynie dla bezpieczeństwa, zapomnieliśmy zamknąć jednego jebanego okna na dachu. James wlazł do środka, w tym samym czasie co my przyjechaliśmy, weszliśmy w tym samym czasie co on do niego strzelił. Najwyraźniej usłyszał hałas otwieranych drzwi, zabrał ciało i uciekł. Lecz przed tym zauważyłem jak wyciąga jego martwe ciało przez okno i dotąd go nie widzieliśmy. - wytłumaczył całą historię.
Byłam w nieodgadniętym szoku. Jestem ciekawa, czy wie na temat moich 'przyszywanych' rodziców wszystko. Na temat ojca który się spił i skoczył z mostu i na temat matki. - Ari, ja wiem na temat twoich rodziców. Wiem że ich nie zabiłaś. Wiem że twój ojciec skoczył z mostu po upiciu się. Wiem że twoja matka zaćpała się na śmierć. - wyszeptał. Gdy przypomniał mi o tym wszystkim, zaczęłam znowu szlochać. Cris szybko przytulił mnie do siebie i zaczął bujać w przód i tył by mnie uspokoić.
- Przepraszam. Bardzo cię przepraszam. - szeptał mi do ucha.
- Z-za co ? - zająknęłam się, podnosząc głowę, by na niego spojrzeć.
- Za to że cie opuściłem, że nie byłem przy tobie kiedy tego potrzebowałaś. Że nie byłem idealnym bratem. - powiedział, po czym po jego policzku spłynęło kilku łez. Wytarłam je wierzchem dłoni, następnie pocałowałam go w policzek i mocno się wtuliłam.
- Jesteś najlepszym bratem na świecie. - wyszeptałam tak by tylko on mógł to usłyszeć, chociaż nikogo oprócz nas nie było w pokoju. Nagle usłyszeliśmy huk otwieranych się drzwi i Justin stojącego w nich, po chwili dobiegli chłopcy.
- Sorry kurwa że przeszkadzam w tej sielance. Ale niech mi ktoś to do jasnej kurwy nędzy wyjaśni! - wysyczał Bieber.
- Przepraszam Cris, ale nie mogliśmy go zatrzymać. - wypowiedział się zza Justina Nick.
- Spokojnie i tak pewnie chcecie wyjaśnień. - powiedziałam. Mój brat wytłumaczył im wszystko od początku. Pod koniec każdy z nich był w gigantycznym szoku. Gdy wszystko do nich dotarło Justin podniósł się z miejsca na których wcześniej siedział i  podszedł do Crisa. Zamachnął się i trafił z pięści prosto w jego nos.
- Okłamywałeś nas od początku! - wykrzyknął Bieber. Chciał się zamachnąć ponownie, ale stanęłam po miedzy nimi, a Nick z Travisem złapali całego nabuzowanego bruneta za ramiona. Cris splunął krwią i podniósł wzrok na Justina.
- Musiałem! - także wykrzyknął Mendler.
- Mogłeś nam kurwa powiedzieć. - zniżył lekko ton głosu, ale nadal krzyczał.
- Czym miałem się do jasnej cholery chwalić? Że mięliśmy matkę dziwkę, a ojciec nas katował. Nie, dzięki. - odparł szatyn.
- Byśmy coś wymyślili. - bronił się Justin.
- Bieber, masz siostrę. Na moim miejscu byś zrobił to samo. - wypowiedział się Cris, po czym wyszedł z pokoju. Kiedy Justin przestał się wyrywać chłopaki go puścili, skinęłam do nich głową by wyszli z pokoju.
- Ty Bieber zostajesz. - oznajmiłam, gdy zauważyłam jak skierował się w stronę wyjścia z pokoju. Stał do mnie tyłem, cały czas nie odwracając się.
- Po co go kurwa uderzyłeś? - spytałam. Jestem pewna że mnie słucha, może i stał tyłem, ale wiedziałam to.
- Bo mnie wkurwił. Nienawidzę ludzi którzy kłamią. - syknął przez zęby, po czym się odwrócił. Jego oczy stały się lekko ciemne. Nigdy u nikogo nie widziałam że jak się wkurza to oczy mu ciemnieją.
- I co? Za każdym razem jak ktoś cię wkurwi, będziesz go napierdalać po mordzie. - powiedziałam i skrzyżowałam ręce na piersi. Justin zaczął się zbliżać w moją stronę po czym popchnął mnie na ścianę i rozłożył ręce po obu stronach mojej głowy, przez co byłam w 'pułapce'.
- Nie mów mi kurwa co mam robić. - wyszeptał mi prosto do ucha. Skręciłam głowę w prawą stronę i dostrzegłam na jego rękach zaschniętą krew po Cris'ie.
- Ugh, pierdol się. - syknęłam i pociągnęłam go za rękę, w stronę łazienki.
- Siadaj - powiedziałam do Justina, kiedy weszliśmy do łazienki. Usiadł na roku wanny przez co czułam na sobie jego wzrok gdy przeszukiwałam szafki by znaleźć tą jebaną apteczkę.
- Ręka - siknęłam do niego głową, gdy zamoczyłam wacik w wodzie utlenionej. Zrobił tak jak kazałam. Gdy przycisnęłam wacik do jego rannych kostek, syknął z bólu.
- Nie bądź cipą. - zasygnalizowałam. Na twarzy Justina wstąpił malutki uśmieszek, ale tak jak szybko się pojawił tak zniknął. Oczyściłam kostki z krwi, po czym zabandażowałam je.
- Gotowe. - szepnęłam, po czym skierowałam się do umywalki, by umyć swoje ręce. Zadrżałam kiedy usłyszałam jego ochrypły głos przy moim uchu.
- Dziękuje, shawty. - podniosłam wzrok na lustro, widziałam w odbiciu jak Justin schyla się jeszcze bardziej, niż przedtem i całuje mój policzek, zostawiając usta przez kilka sekund dłużej. Po czym jak gdyby nigdy nic, wychodzi z łazienki, z tym swoim zawiackim uśmiechem. Przewróciłam oczami i także wyszłam z łazienki. Zeszłam na dół, po czym usiadłam na sofie. Schyliłam się po pilota i nacisnęłam duży czerwony przycisk, włączający telewizję. Skakałam po programach, gdy nagle natrafiłam na wiadomości.
' Wczoraj na obrzeżach Stratford, w 'złej' części miasta znaleziono 2 rozbite samochody, jeden z nich to Mustang, a drugi Jeep. Znaleziono w nich 2 ciała, kobieta i mężczyzna, kobieta to nie jaka Lux Lewis, była członkinią znanego gangu. Nie ma żadnych danych o mężczyźnie. Myślimy że wypadek spowodował jakieś porachunki gangsterskie. Świadkowie twie...' Dalej nie byłam już wstanie słuchać. Złość we mnie rosła. Straciłam najlepszą przyjaciółkę. Przez moją jebaną głupotę.
- Ugh. Kurwa!- krzyknęłam po czym szybko wstałam z sofy i zaczęłam krążyć po pokoju. Zamachnęłam się przez co pięścią rozbiłam wazon. Zaczęłam po kolei zwalać wszystkie rzeczy z półek by móc wyładować złość. Czułam jak krew buzuje mi w żyłach a łzy lecą po policzkach. Nagle ktoś mocno pociągnął mnie za ramię i złapał za oba nadgarstki. Spojrzałam w górę i dostrzegłam tak dobrze mi znane brązowe tęczówki, w których tym razem czaiło się zdezorientowanie. Miałam teraz w dupie to że jest wkurwiający i że go nienawidzę. Owinęłam go rękoma w pasie i wtuliłam się do jego klatki piersiowej. Justin najwyraźniej był na początku bardzo zdziwiony, ale po chwili objął mnie ramionami i odwzajemnił gest, pocierając moje plecy.
Szlochałam w jego koszulkę, mocząc ją, ale nie przeszkadzało mu to. Mocniej mnie do siebie przyciągnął, choć nie wiem czy dało rade jeszcze bardziej.
- Cii. - starał się mnie uspokoić, szeptał mi do ucha słowa otuchy, przez co zaczęłam się powoli uspokajać. Justin spojrzał na telewizor, gdzie aktualnie pokazywali zdjęcia z miejsca wypadku i zrozumiał czemu wpadłam w furię. Po kilku minutach uspokoiłam się. Nagle Brandon przybiegł ze schodów i podbiegł do nas.
- Ari, dlaczego płaczesz? - spytał cichutko. Oderwałam się i przykucnęłam przy maluchu, by być na tym samym wzroście.
- Niechcący walnęłam ręką o wazon i mnie teraz bardzo boli ręka. - powiedziałam lekko się uśmiechając. Musiałam skłamać, co miałabym mu powiedzieć. Wpadłam w furię przez śmierć mojej przyjaciółki i rozwaliłam wazon. No chyba nie.
- Tato, czy mogę iść do parku z Ari pograć w piłkę? - spytał z nadzieją Mini Bieber, kierując pytanie do Justina. On uśmiechnął się i skinął głową że się zgadza.
- Ale idę z wami. - oznajmił. Brandon szeroko się uśmiechnął i przytulił się do moich i Justina nóg. - Idź się przebież. - zadeklarował. Maluch szybko pobiegł po schodach. - Powiem chłopakom żeby to posprzątali. - powiedział i skierował się w górę schodów, ale podbiegłam szybko do niego i pociągnęłam go za ramię, kiedy się odwrócił, pocałowałam go w policzek, wyszeptałam ciche 'dziękuje' i pobiegłam do swojego pokoju. Przebrałam się w szybko w inne ubranie, po czym umyłam dokładnie twarz i zbiegłam na dół gdzie czekali już Justin i Brandon. Wyszliśmy z domu i skierowaliśmy się w stronę parku.
- Ja chcę być z Ari. - oznajmił Brandon i położył piłkę na ziemi. Graliśmy z dobrą godzinę. Co chwila się śmialiśmy i wywracaliśmy. Było 6:5 dla mnie i Brandona. Nagle kiedy maluch chciał trafić w bramkę wykopał piłkę do małego lasku. Chciałam iść już po nią, ale Brandon mnie uprzedził i powiedział że sam pójdzie. Podeszłam do Justina.
- I co? Przegrywasz. - zaśmiałam się.
- Jeszcze zobaczymy. - oznajmił. Gadaliśmy przez jakiś czas, a Mini Bieber nadal nie wrócił, zaczęłam się martwić.
- Idę zobaczyć co z nim. - powiedziałam i pobiegłam w stronę lasku. Chodziłam odgarniając liście i gałęzie, które zagradzały mi drogę, cały czas nawołując jego imię. Nigdzie go nie było. Przestraszyłam się, wyszłam z lasku i podbiegłam do zniecierpliwionego Justina. Gdy zauważył że idę sama, widziałam szok wymazany na jego twarzy. To co mu powiedziałam wprawiło go w osłupienie.
- Brandon zaginął.

1 komentarz:

  1. To jest takie... Uh, nie będę wiele gadać. To jest Z.A.J.E.B.I.S.T.E/ @Majunia3000
    Zapraszam do mnie: scary-fanfiction.blogspot.com ;)

    OdpowiedzUsuń