wtorek, 9 lipca 2013

Rozdział 5

*Justin PoV*
Jechaliśmy pustą ulicą by dotrzeć do szpitala. Okazało się że rana Travisa nie było taka mała, jak myśleliśmy.
Nick powiedział że nic nie zdziała z raną i trzeba jechać do szpitala.
- Nie pobrudź mi tapicerki. - ostrzegłem Travisa patrząc na tylnie lusterko, w których odbijał się Parker.
- Oczywiście, Bieber - syknął nadal trzymając się za ramię.
- Suka ma cel. - zaśmiał się Nick, a ja mu zawtórowałem. - A tak w ogóle to gdzie ją zaniosłeś? - spytał najwyraźniej zdziwiony.
- W moim pokoju. Wymieniłem z nią parę zdań i wyszedłem. - uśmiechnąłem się z satysfakcją, gdy przypomniał mi się widok strachu w jej oczach, kiedy przycisnąłem ją do ściany. Wjechałem na parking i czekałem aż chłopaki wyjdą z auta.
- Jedź do domu, my potem wrócimy. - usłyszałem ,zanim Cris zamknął drzwi. Odjechałem z piskiem opon i skierowałem się ulicą w stronę miejsca do którego chce jechać. Minęło jakieś 20 minut zanim wjechałam do garażu, zamykając bramę. Wyszedłem z auta i otworzyłem zakluczone drzwi. Gdy przeszedłem przez próg, od razu poczułem zapach naleśników który dostał się do moich nozdrzy. Kto kurwa zrobił naleśniki? Chłopaki gotować nie umieją, a w tym ja. Brandon powinien jeszcze spać, ale też gotować nie umie. Cicho wszedłem po schodach. Jestem kurwa pojebany, kto normalny skrada się we własnym domu. Otworzyłem drzwi od mojego pokoju myśląc że znajdę tam Ariel, ale jej nie było. Jak ja ją kurwa znajdę to zabije. Miała nie wychodzić z pokoju. Kurwa, 5 zasad, tak trudno je wykonać. Suka jebana. Wyszedłem z pokoju i zacząłem wchodzić do wszystkim po kolei, sprawdzając czy nikogo nie ma. Gdy przeszukałem wszystkie pokoje, pomyślałem jeszcze o Brandonie. Jeśli ona chociaż go dotknęła, to będzie umierać w męczarniach i bólu. Najciszej jak potrafiłem nacisnąłem klamkę i otworzyłem drzwi. To co tam zobaczyłem, przeżyłem szok. Brandon wtulał się w Ariel, a ona go obejmowała. Spali.
Nagle usłyszałem głośne rozmowy, chłopaki wrócili. Niech oni kurwa zamkną te ryje.
- Zamknąć się. - syknąłem do nich. Gdy usłyszeli że ich uciszam, szybko przybiegli do mnie na górę, oni także byli w szoku.
- Brandon nikomu się nie dawał przytulać, oprócz nam. - cicho powiedział Cris.
- Polubił ją. - wyszeptałem nadal zdziwiony.
- Ona najwyraźniej go też. - tak samo cicho powiedział Nick. Tego obawiałem się najbardziej, że Brandon ją polubi. Gdy on zaczyna kogoś lubić, nie chcę by ta osoba go opuszczała.
- Dobra chłopaki, zjeżdżać stąd. - syknąłem przez zęby w ich stronę najciszej jak umiałem, by nie obudzić Ariel i Brandona. Jak na moją komendę, rozeszli się do swoich pokoi. Wszedłem głębiej do pomieszczenia i podszedłem do łóżka. Muszę zabrać ją z tego pokoju, on się nie może do niej przywiązać. Przecież to mój wróg. Zdjąłem malutkie rączki z ciała Ariel i podłożyłem obie ręce pod jej nogi i plecy, by móc ją podnieść.
Podniosłem ją najciszej jak umiałem, by ich obojga nie obudzić. Gdy wychodziłem już z pokoju, spojrzałem ostatni raz na Brandona i dostrzegłem że się uśmiecha, dzięki czemu na mojej twarzy też wstąpił uśmiech.
Odkładałem powoli ją do łóżka, gdy poczułem że trzyma mnie za rękę, ale nadal ma zamknięte oczy. Starałem się strzepnąć jej rękę, ale za mocno mnie trzymała. Nie mogłem położyć się obok niej na łóżka bo jakby Brandon do nas przyszedł to by sobie coś pomyślał. On jest malutki, może wszystko wymyślić. Usiadłem na ziemi i wpatrywałem się w nią. Miała długie rzęsy i dobrze wyeksponowane kości policzkowe. Przyznam, była naprawdę gorąca i piękna, aż szkoda skrzywdzić takiej buźki. Ale no cóż, za coś trzeba żyć.
Gdy tak na nią patrzyłem, poczułem się senny. Nie mogłem utrzymać już w górze powiek. Zasnąłem.

*Ariel PoV*

Otworzyłam oczy, kiedy poczułam że jestem wyspana. Uchyliłam jak zawsze lekko powieki i dostrzegłam że jestem w pokoju Justina. Jak ja się tu znalazłam?  Zdjęłam gumkę z ręki i zwiozłam szybkiego koka. Musze się wykąpać, mam nadzieje że nie długo wrócę do dziewczyn. Jestem ciekawa co u nich. Wstałam z łóżka i skierowałam się w stronę drzwi od łazienki, gdy nagle jebłam o ziemie z hukiem. Syknęłam z bólu.
- Ałaa - usłyszałam za sobą, odwróciłam się w tamtą stronę i dostrzegłam Justina.
- Co ty kurwa robisz na podłodze? - spytałam zdziwiona.
- Łapie kurwa słonie. - syknął w moją stronę, przeczesując swoje włosy.
- Ile złapałeś? - spytałam sarkastycznie. Przewrócił oczami. - Powtórzę pytanie. Co ty kurwa robisz na podłodze? - mówiłam otrzepując się z niewidzialnego kurzu wstając z ziemi.
- Spałem. - odpowiedział jak gdyby nigdy nic. Najwyraźniej zobaczył mój zdziwiony wzrok bo zaczął tłumaczyć - Przyniosłem cię z pokoju Brandona, bo zasnęłaś najwyraźniej u niego. Ale jak cie kładłem na łóżku, złapałaś mnie za rękę i nie chciałaś puścić. - gdy to powiedział, zarumieniłam się i spuściłam głowę. - Przyznam, masz naprawdę mocny uścisk, aż mi krew nie dopływała do ręki. - powiedział, a ja walnęłam go w ramię, przez co syknął. - Nie położyłem się obok ciebie, co bym z chęcią zrobił. - na jego komentarz przewróciłam oczami. - Bo bałem się że Brandon przyjdzie do nas i coś sobie pomyśli. Więc położyłem się na ziemi. - wytłumaczył i sam wstał.
- Mogę skorzystać z łazienki? - spytałam patrząc na niego.
- A będę mógł z tobą? - uśmiechnął się figlarnie.
- Wolę sama. - odpowiedziałam. Najwyraźniej nie spodobała mu się ta odpowiedz, bo podszedł do mnie bliżej i przycisnął mnie do ściany. ZNOWU.
- Nie takiej odpowiedzi oczekiwałem. - wyszeptał mi do ucha.
- Nie wszyscy dostają to czego chcę. - poczułam że wzmacnia uścisk na moim nadgarstku.
- A jeśli, zrobię to - pocałował mnie w szyję - albo to - zassał skórę na mojej szyi - lub to - przegryzł ją. Przez co jęknęłam, co dało mu satysfakcję - albo jeszcze to - oderwał się od mojej szyi i przegryzł płatek mojego ucha. To był mój punkt. Jęknęłam z rozkoszy, co go najwyraźniej bardziej podnieciło, bo poczułam przy udzie jego sztywnego przyjaciela. - mogę iść z tobą? - wymruczał mi do ucha i znowu przegryzł płatek mojego ucha, tylko tym razem mocniej.
- Nie - powiedziałam z uśmiechem i szybko wyrwałam się z jego uścisku, wyminęłam go i zamknęłam się w łazience. Zanim jednak odkręciłam wodę, usłyszałam jego chichot i głos.
- Jeszcze zobaczymy. -
Zdjęłam z siebie ubrania, a następnie wzięłam się za bieliznę, po czym szybko wskoczyłam do kabiny prysznicowej. Gdy poczułam ciepłe krople na mojej skórze, od razu się rozluźniłam. Obmyłam swoje ciało dokładnie i umyłam włosy, o dziwo był damski szampon. Nie powiem, bardzo się zdziwiłam. Wyszłam spod prysznica i zaczęłam szukać ręcznika, znalazłam go dopiero w trzeciej szufladzie. Spojrzałam w lustro i dostrzegłam że mam coś fioletowego na szyi. Malinka. Co za chuj. Naznaczył mnie.Wytarłam się dokładnie i zawiesiłam je sobie nad piersiami, żeby zasłaniało mi ono tyłek i inne części intymne. Rozejrzałam się ponownie po łazience i dopiero teraz uświadomiłam sobie że nie mam w co się ubrać. Starych ubrań nie założę bo były lekko podziurawione. Od kluczyłam drzwi i wyszłam, stanęłam przy jego szafie, by poszukać jakiś ubrań. Gdy chciałam znaleźć jakiś dres, przeszkodził mi w tym ktoś.
- Nie kuś, skarbie. - usłyszałam przy moim uchu cichy głos. Ręce Biebera znalazły się na mojej tali, po czym mnie odwrócił twarzą do siebie. Przegryzłam wargę, gdyż czułam się nie komfortowo w samym ręczniku, przyciśnięta do klatki piersiowej Justina. - Zerwał bym z ciebie tę ręcznik i rżnął na okrągło. Ale przepraszam kochanie, na razie musisz poczekać. - mruknął i pocałował fioletowe miejsce, gdzie wcześniej zrobił mi malinkę. Zasyczałam z bólu, co najwyraźniej go bardziej pobudziło bo zrobił to samo. Zaczął składać powolne i mokre pocałunki na szyi w górę. Gdy dotarł do moich ust, pocałował mnie w nie z mocną siłą, przez co bym upadła, ale trzymał mnie mocno w pasie. Nie odwzajemniłam jego pocałunku, co najwyraźniej go wkurzyło, bo mocniej zacisnął ręce na mojej talii.
- Pocałuj mnie - wyszeptał prosto do moich ust. Nie miałam innego wyjścia, musiałam go pocałować. Mam do niego sprawę, więc robię to co mi każe. Wbił się w moje usta z taką zachłannością, jakby nigdy się nie całował. Odwzajemniłam pocałunek. Nasze usta, synchronizowały się w tym samym czasie. Justin przejechał moją dolną wargę językiem przez co złączyłam usta w cienką linię, nie dając mu dalszego dostępu. Jednak to na niego nie działało, jego ręce wylądowały na moim tyłku, by móc go ścisnąć. Przez co wyrwał się z moich ust jęk, Justin najwyraźniej pomyślał, że to jego okazja i wsunął swój język. Oboje przeszukiwaliśmy swoją jamę ustną. Podniósł moje ręce i zawiesił je sobie na szyi. Oplotłam palce wokół jego czupryny, zaczęłam ciągnąć końcówki włosów, przez jęknął prosto w moje usta. Gdy zabrakło nam powietrza oderwaliśmy się od siebie. Justin polizał usta, a ja przegryzłam swoją dolną wargę. Schylił się do zagłębienia w mojej szyi i zaczął składać tam powolne pocałunki.
- Mm.. świetnie całujesz. - mruknął blisko mojego ucha.
- T...Ty też. - wyszeptałam. Wyjęłam z szafy Justina - Justin ? -
- Mmm ? - mruknął
- Czy będę mogła dzisiaj pojechać na wyścigi w których biorę udział?- to właśnie wyścigi, były dla mnie takie ważne. Nawet głupie porwanie, nie przeszkodzi mi w wygraniu ich. Odsunął się ode mnie, ale cały czas trzymał ręce na mojej talii.
- Chodzi ci o te wyścigi, najlepszych lasek ? - spytał zdziwiony. Przytaknęłam w odpowiedzi. Uśmiechnął się szyderczo. - Zgodzę się, pod dwoma warunkami. - dałam mu znak by zaczął mówić. - Po pierwsze, masz się trzymać tylko mnie. Jak zobaczę przy tobie jakiegoś przydupasa, ty będziesz cierpieć, a on zginie na miejscu. Jasne? - powiedział lekko wkurzony, zauważyłam że jego szczęka zaciska się.
- A ten drugi? - spytałam cicho, żeby przerwać niezręczną ciszę.
- Po drugie, proszę rób częściej śniadanie dla Brandona. - powiedział niepewnie.
- Ok, polubiłam go. - uśmiechnęłam się. - To twój syn? - spytałam cicho, tak by go nie wkurzyć. Spojrzał na mnie, widziałam w jego oczach ból i zmartwienie? Kiwnął głową.
- Justin, to nic strasznego że masz syna. - powiedziałam przysuwając się do niego.
- Ja już nie daje rady. - wyszeptał. Widać było, że Brandon jest dla niego całym światem.
- Pomogę ci. - oznajmiłam cichym głosem.
- Nie potrzebuje niczyjej pomocy - syknął. Popatrzyłam na niego, oczy mu pociemniały, szczękę miał zaciśniętą, tak samo jak pięści. Zaczęłam powoli się cofać do tyłu, by nie zrobił mi krzywdy. Gdy zauważył że się oddalam, zaczął powoli podchodzić w moją stronę. Poczułam że jestem już pod ścianą, gdyż moje plecy przylegały do jakiegoś miejsca, nie mogłam się dalej ruszyć. Justin położył swoje ręce, po obu stronach mojej głowy i pochylił się nade mną. Spojrzałam znowu na niego i dostrzegłam że już się rozluźnił. On jest kurwa jakiś bipolarny, czy co. Zaczął składać pocałunki wzdłuż mojej szyi. Gdy był przy moim uchu, zatrzymał się na chwilę, ale nie oddalał. Dotknął opuszkami palców miejsca za uchem, przedstawiający tatuaż, piórko. Pocałował to miejsce i przegryzł płatek mojego ucha, przez co jęknęłam głośniej niż wcześniej. Nagle drzwi się otworzyły i stanął w nich Brandon. Szybko się od siebie oderwaliśmy, zarumieniłam się i spuściłam głowę.
- Tata , tata , tata . - wykrzykiwał Brandon biegnąc w stronę Biebera. Podniósł go i usadowił sobie przy biodrze, maluch zaczął coś szeptać na ucho do Justina.
- Nie wiem, musisz się Ariel spytać. - odpowiedział na odpowiedź którą Brandon szeptał mu do ucha. Postawił go na ziemi, a brunet szybko do mnie podbiegł, przykucnęłam przy nim i się uśmiechnęłam dając mu gest na to, aby zaczął mówić.
- Arii ? - mruknął cicho Brandon, przeciągając literkę i.
- Tak Brandon? -
- Cy zrobiłabyś mi i chłopcom pysny obiadek? - spytał nieśmiało. Jaki on słodki.
No oczywiście. - odpowiedziałam i pocałowałam go w policzek.
- Kto pielwsy na dole. - krzyknął Brandon i szybko wybiegł z pokoju. Chciałam już wyjść, gdy poczułam jak ktoś łapie mnie za ramię. Justin. Odwróciłam głowę w jego stronę i zrobiłam zdziwioną minę.
- Dziękuje. - szepnął. Skinęłam głową że rozumiem i pobiegłam na dół do kuchni. Brandon siedział na krzesełku i czekał aż zejdę.
- Co chciałbyś zjeść na obiad? - spytałam kierując to pytanie do Brandona uśmiechając się.
- Kluski z selem. - powiedział, pokazując swoje ząbki. Wyjęłam garnek, makaron i ser. Wszystko razem zasmażyłam. Gdy wszystko skończyłam rozłożyłam talerze dla chłopaków i Brandona. Postawiłam na środku stołu miskę z makaronem z serem.
- Idź Brandon ich zawołaj, ja muszę się przespać. - skłamałam. Po prostu nie chciałam z nimi jeść. Jak bym znów zobaczyła Travisa, to chyba bym mu oczy widelcem wyrwała. Gdy maluch pobiegł po nich, ja szybko wyszłam z kuchni i skierowałam się do tymczasowego pokoju. Mam przynajmniej nadzieje że tymczasowego. Otworzyłam drzwi i weszłam do środka, na szczęście Justina już nie było. Podeszłam ponownie do biurka ze zdjęciami i zaczęłam je ponownie oglądać, teraz już wiedziałam że to Justin i chyba jego młodsza siostrzyczka. Na następnym zdjęciu był Brandon, słodko się uśmiechając. Byłam bardzo ciekawa, co się stało z jego matką? Zabita? Zgwałcona i pobita? Wypadek? Czy własna głupota? Podeszłam do drzwi balkonowych, otworzyłam je i wyszłam na dwór. Było ciepło, w końcu to środek lata. Zaczęłam rozglądać się po ulicy, sprawdzając czy przypadkiem nie znam tego miejsca. Było mi kompletnie nie znane, nie wiedziałam gdzie jestem. W oddali widziałam tylko samochody i kilku pieszych. Najwyraźniej się spieszyli, bo bardzo szybko szli. Ciekawe jak to jest, jesteś normalną osobą, nie goni cię policja, nikt nie chce cię zabić i nie musisz dbać o to czy zadajesz się z nim czy z nią. Masz na to wywalone. Przykucnęłam i oparłam się plecami o szybę, nasłuchując się silników samochodów, to jest to, co kocham. Po jakimś czasie, usłyszałam że ktoś mnie woła. Weszłam do środka i zamknęłam balkon. Spojrzałam w stronę drzwi i zobaczyłam tam Justina stojącego z talerzem.
- Czemu z nami nie zjadłaś? - spytał zdziwiony, podchodząc do mnie, gdy ja siadałam na jego łóżku.
- Bo jak bym zobaczyła Travisa, to bym mu widelcem oczy wygrzebała. - odpowiedziałam, przez co Justin się zaśmiał. Usiadł obok mnie i podał mi talerz. Podziękowałam mu i zaczęłam jeść, gdy skończyłam spojrzałam się na Biebera i zauważyłam że się mi przygląda.
- Czemu jesteś dla mnie taki miły? - spytałam zdziwiona, marszcząc brwi.
- Bo jesteś ważna dla Brandona, a Brandon jest ważny dla mnie. Ciesze się jego szczęściem. - odpowiedział. Szczerze? Zdziwiłam się jego odpowiedzią, myślałam że powie ''bo nie mogę cię jeszcze zabić''.
- Ja też się cieszę. - powiedziałam uśmiechając się lekko. - Ale jak by coś, to ja nigdy też taka miła nie jestem. Tylko dla Brandona. - ostrzegłam go, przez co się zaśmiał, a ja żartobliwie walnęłam go w ramię.
- Tam w rogu - wskazał palcem na prawy róg pokoju - stoi twoja torba z ubraniami. - powiedział. Najwyraźniej już pomyślał że chcę zadać pytanie, bo zaczął tłumaczyć. - Jak dziewczyn nie było, wkradłem się do domu i zabrałem trochę twoich ubrań.
- Ok, nie wnikam dalej. Ja idę się ubrać na wyścigi i jedziemy. - odpowiedziałam. Podeszłam do torby i wybrałam z niej krótkie spodenki i top lekko prześwitujący z ćwiekami, a do tego AIR MAXY. Szybko poszłam do łazienki, przebrałam się i umalowałam. O dziwo, moja kosmetyczka była w łazience Justina. Nie wnikam. Gdy wszystko skończyłam wyszłam z łazienki i skierowałam się w stronę siedzącego Justina.
- I jak ? - spytałam okręcając się wokół własnej osi.
- Będę musiał dzisiaj przy tobie cały czas stać, żeby wiedzieli że jesteś moja. - powiedział i podszedł do mnie uśmiechając się kpiąco.
- Możesz sobie pomarzyć. - odwróciłam się na pięcie i wyszłam razem z Justinem z jego domu, kierując się do pięknego mustanga. Podeszłam do niego i przejechałam palcem po masce samochodu.
- Wow - szepnęłam. Najwyraźniej Bieber to usłyszał bo się z satysfakcją uśmiechnął.
- Niezły nie? - spytał, najwyraźniej się ciesząc swoim autkiem.
- Jeździłam lepszym, skarbie. - oznajmiłam z uśmieszkiem, wchodząc od strony pasażera do samochodu. Zanim jednak wsiadłam usłyszałam jeszcze śmiech Biebera.


^*^*^

Postaram się jak najszybciej dodać następny rozdział. Kocham was! ♥

2 komentarze:

  1. Hej, zostałaś nominowana do The Versatile Blogger
    Więcej szczegółów i informacji u mnie.
    Może mnie kojarzysz z bloga doyoulovemejustin.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń