wtorek, 11 marca 2014

Rozdział 18

Co się kurwa stało?
To była pierwsza myśl od razu po lekkim oprzytomnieniu. Uchyliłam leciutko jedno oko, mając minimalną nadzieje że jest ciemno. Na szczęście matka natura chociaż raz się nad mną zlitowała. Rozejrzałam się po pokoju w którym aktualnie się znajdowałam, nie mogłam za dużo zobaczyć ponieważ jedyne światło jakie było w pokoju oddziaływało z elektronicznego zegara znajdującego się na szafce nocnej. 22:03. Zajebiście. 
Uniosłam głowę ku górze, lecz z cichym jęknięciem ponownie ją położyłam.
Co ja wcześniej kurwa robiłam?
Ból który roznosił się w każdej części żeber był nieznośny.
Kurwa, ktoś po mnie skakał?
Zamknęłam oczy starając przysporzyć informacje z którą ten ból był związany.
Czarne jak węgiel oczy Justina.
Silne ramiona popychające mnie.
Zapłakane oczy Brandona.
Ciemność.
Uniosłam powieki by urywki scenek zniknęły mi sprzed oczu. Bieber. To wszystko wina Justina pieprzonego Biebera. Zwlokłam się z łóżka, cicho sycząc z bólu i od razu łapiąc się za żebra. Obmacałam rękoma ubrania w których się znajdowałam. Szeroka koszulka. Powąchałam ją, zaciągając się zapachem. Cris. I jakieś krótkie spodenki, były w moim rozmiarze. Po omacku przeszłam w stronę ścian, by móc znaleźć drzwi. Gdy dotknęłam czegoś metalowego wiszącego na ścianie, bezmyślnie pociągnęłam. O dziwo, trafiłam z wyborem i po chwili już szłam schodami w dół. Kierowałam się dźwiękami dobiegające najwyraźniej z telewizora. Przekraczając linie framugi, niebezpiecznie zakręciło mi się w głowie, przez co podtrzymałam się drzwi. Podniosłam wzrok nakierowując go na sofę. Travis i Nick wpatrywali się we mnie ze współczuciem. Kurwa, nie potrzebuje litości. U Crisa czaiła się złość, troska i promyk minimalnego szczęścia. Czym on się tak cieszy? Ja tu ledwo co stoje. Mojego brata to ja nigdy nie zrozumiem.
- Macie może Advil*? - spytałam z nadzieją, siadając obok Crisa i spoglądając na dużą plazmę. Mecz. To było do przewidzenia. Już po kilka sekundach Travis przyniósł mi 2 białe tabletki i butelkę wody. Skinieniem głowy podziękowałam i od razu połknęłam pigułki. Chciałam zatopić się w ciepłej sofie i obejrzeć z nimi do końca mecz, lecz przeszkadzało mi ciągły wzrok chłopaków na mojej osobie. Przewróciłam oczami i poprawiłam się na sofie.
- Możecie zadać te jebane pytanie które w was siedzą, bo czuje że nie dacie mi spokojnie obejrzeć TV. - mruknęłam zniecierpliwiona.
- Co się stało przed naszym przyjściem? - wykrzyknęli. Popatrzyłam się na nich wzrokiem "głucha kurwa nie jestem" po czym przewróciłam oczami. Ja tu kurwa z nimi oczopląsu dostanę.
- Po prostu się pokłóciliśmy. O co, nie jest waszą sprawą. - burknęłam.
- Chyba to jest jednak nasza sprawa. To nie ty musiałaś tłumaczyć wszystkiego Brandonowi. - warknął Nick.
- Ani widzieć jak twoja własna siostra prawie umiera, bo miała problemy z oddychaniem przez połamane żebra. - dodał Cris.
- Gdzie jest Brandon? - spytałam, ignorując ich odpowiedź. Nie czekając na odpowiedz, ruszyłam szybkim krokiem do pokoju malucha. Chciałam pobiec, lecz cały czas ból który roznosił się w mojej klatce piersiowej nie ustąpił. Cicho sapnęłam i leciutko uchyliłam drzwi. Leżał zawinięty w kulkę na łóżku. Podeszłam malutkimi kroczkami do łóżka, siadając na brzegu. Płakał. Na policzkach miał zaschnięte ślady po łzach. Pogłaskałam włoski chłopczyka i szczelniej opatuliłam go kołdrą. Chciałam już wstać i wyjść z pokoju, lecz zatrzymały mnie malutkie rączki owijające się wokół mojej ręki. Spojrzałam na Brandona i posłałam mu ciepły uśmiech. Leciutko go odwzajemnił.
- Mamo... - usłyszawszy te 4 litery wspomnienia zawładnęły moim umysłem.
Moja głowa automatycznie pofrunęła w stronę krzyku który wydobył się z ust małego, zapłakanego Brandona.
- Mamo!...
Ból, Światło, Łzy, Krzyk i Ciemność
- Cześć szkrabie. - cicho mruknęłam. I co ja mam mu powiedzieć? Jak mam mu wytłumaczyć że nie jestem jego mamą? Ja nawet nie wiem jak jego prawdziwa matka się nazywała.
- Jak się czujesz? - spytał cichutko, wczłapując mi się na kolana. Owinęłam wokół niego moje ramiona i przysunęłam go bliżej, na tyle ile pozwalał mi ból.
- Bywało lepiej. Ale jest okey. -
- Czy mogłabyś ze mną spać? - spytał zawstydzony. Uśmiechnęłam się leciutko do niego i odchyliłam kawałek kołdry, dając mu znak że się zgadzam. Zakopał się pod kołdrą, po czym ja także położyłam się obok niego. Leżeliśmy w ciszy.
- Brandon, czy mógłbyś mi odpowiedzieć szczerze na jedno pytanie? - zapytałam. Siknął głową że się zgadza, po czym uniósł wzrok nakierowując go na moje oczy. - Czemu nazywasz mnie "mamą"? -
To pytanie nasuwa mi się od razu na myśl. Chociaż było ciemno, widziałam jak chłopczyk się rumieni.
- Bo chodzi o to że... - westchnął - Opiekujesz się mną lepiej niż moja prawdziwa mama, wspierasz mnie, starasz się być zawsze kiedy cię potrzebuje. Nie jesteś jak Aysha. Nie bijesz mnie, gdy płacze. Robisz mi śniadanie. Kocham Cię Mamo. - ostatnią część zdania wyszeptał, bojąc się mojej reakcji. Chciałam mu powiedzieć to samo, lecz coś w środku mnie blokowało. - Wiem że ty mnie też mamo, czuje to tutaj - wyszeptał i przyłożył swoją małą rączkę do mojego serca. Uśmiechnęłam się, starając się zatuszować łzy które chciały wypłynąć na zewnątrz. Brandon popatrzył jeszcze na mnie przez chwilę, odwzajemnił uśmiech i położył się na łóżku, otulając się ciepłą kołdrą w gwiazdki. Również zrobiłam tak samo, zgaszając małą lampeczkę przy łóżku chłopczyka.
- Dobranoc mamo
- Dobranoc skarbie
*Następny Dzień*
- Jak się czujesz? - zapytał Cris, od razu kiedy przekroczył próg kuchni. Przegryzłam, przeżułam i połknęłam płatki, dając mu znak palcem, by poczekał aż zjem tą łyżkę.
- Bywało gorzej. - odpowiedziałam, lekko się uśmiechając. Odwzajemnił uśmiech i przysiadł się obok mnie, wlepiając swoje brązowe gałki oczne we mnie. Przewróciłam oczami, domyślając się co za chwilę się stanie.
- Możemy porozmawiać, szczerze? - cichutko zapytał jakby bojąc się mojej reakcji. Potrząsnęłam wolną ręką dając mu znak że się zgadzam i może zaczynać.
- Nie spytam się ciebie o nic na temat tej katastrofalnej nocy, bo wiem że nie chcesz o tym rozmawiać. Tu masz swój telefon.- skinęłam głową,kiedy położył mój biały iPhone na blacie. - Chciałbym się spytać kim tak szczerze jest dla ciebie Brandon? -
Zdziwiłam się trochę tym pytaniem, nie myślałabym że akurat o to by się mnie spytał. Przełknęłam następną łyżkę płatków i głośno westchnęłam.
- Znam go tylko 3 miesiące, ale mogę szczerze powiedzieć że jest kimś dla mnie naprawdę ważnym. Sprawia że chociaż czuje paraliżujący ból, mogę się uśmiechnąć. Taki mały promyczek słońca. Brzdąc którego nie da się nie kochać. Gdy się we mnie wtula czuję tą matczyną ochronę nad nim. Jestem w stanie za niego życie oddać, nie lękałabym się śmierci, jeśli wiedziałabym że On będzie bezpieczny. Jest dla mnie jak syn. Kocham Go. - ostatnie 2 zdania wyszeptałam spuszczając głowę, mając nadzieje że żadna łza nie wypłynie z kącika mojego oka. Poczułam jak ramiona Cris owijają się wokół mojego ciała, dając mi smaczek bezpieczeństwa. Już dawno się tak nie czułam. Zawsze każdy chciał mnie zabić. Nie dość że musiałam chronić swoją dupę to także dupę dziewczyn. Nie płacze za nimi. Wiesz czemu? Bo wiem że to nie sprawi że przywróci mi je. Tak, były dla mnie ważne, ale nie tak jak teraz jest dla mnie ważny Brandon lub Cris. Są moją nową rodziną. I obiecuję że chociażbym miała stracić życie, będę ich chronić. Położyłam głowę na ramię mojego brata, wsłuchując się w ciche i wolne bicie jego serca.
- Znając ciebie, będziesz chciała się zemścić na Bieberze. Powiesz mi co masz zamiar zrobić? - zapytał, odsuwając mnie lekko od siebie. Wzruszyłam ramionami, biorąc do buzi kolejna łyżkę płatków.
- Nic mu nie zrobie. - wymamrotałam cichutko.
- Jak to?! - krzyknął Cris. Niech on się tak nie wydziera, głucha nie jestem.
- To nie jego wina. - odburknęłam, mieszając płatki. Widziałam że miał zamiar już otworzyć buzię i coś powiedzieć, więc szybko mu przerwałam - Wyprzedzając twoje pytanie, był naćpany. -
Ponownie otworzył buzię lecz tak samo jak wcześniej przerwałam mu.
- Tak, dobrze słyszysz. Naćpany. Ludzie po dawce narkotyków, zachowują się inaczej, lecz to powinieneś wiedzieć. Na każdego to działa inaczej. W Justinie włącza się agresywność i po jakimś czasie zaczyna słabnąć. Dzięki temu, mogłam uciec na dół do salonu. Wiem to gdyż miałam tak samo. - odparłam, mając jednak cichą nadzieję, że nie usłyszał ostatniego zdania.
- Jak to tak samo?!- warknął zszokowany.
- Tak Cris. Byłam ćpunką. - warknęłam wychodząc z kuchni, zabierając po drodze mój odzyskany telefon.
*kilka godzin później*
Cały dzień spędziłam w domu. Albo leżałam w łóżku, albo chodziłam po domu bezczynnie. Znam każdy zakątek domu jak swoją własną kieszeń. Chciałam iść do pokoju z workiem treningowym, lecz napatrzyłam się tylko na zamknięte na klucz drzwi. I to tylko dlatego że Cris jest tak przewrażliwiony moją osobą, że za chwilę tu wikituje. Zamknął do tego wszystkiego okna, tarasowe, drzwi wyjściowe tak samo jak kazał tym facetom spod domu że nie mogą mnie wypuścić. Gdy jednak jakoś udało mi się dotrzeć do drzwi wyjściowych, pomyślałam że trochę za łatwo poszło. Otworzyłam drzwi wsuwką i szeroko je uchyliłam. Nie minęła nawet chwila, 5 pistoletów Browning HP wycelowane były we mnie.
- Naprawdę? - warknęłam do piątki facetów, z krótko obstrzyżonymi włosami.
- Przepraszamy panienko Evans, ale takie mamy zadanie od pana Mendlera. - odpowiedział minimalnie skruszony najniższy chłopak z tej całej bandy. Byli wysocy i naprawdę nieźle umięśnieni. Przewróciłam oczami, po czym ochrząknęłam.
- CRIS! - wykrzyknęłam najgłośniej jak umiałam i na ile pozwalał mi dokuczliwy ból żeber. 
- Co jest siostra? - odparł Cris, jak gdyby nic się nie stało.
- Co to kurwa jest? - warknęłam mocno wkurzona, pokazując na 5 chłopaków, z cały czas wymierzonymi pistoletami w moją stronę. Mój brat widząc gotowych do walki facetów uśmiechnął się i dał im znać rękom że mogą spocząć.
- To są twoi "ochroniarze" - w tym momencie podniósł wskazujący i środkowy palec u obu rąk i zrobił tzw. cudzysłów. - Mark, Peter, Alfredo, Patrick i John. - mówiąc imiona pokazując na każdego z osobna.
- Na chuja mi oni? - warknęłam mocno zirytowana
- Martwię się o ciebie. Chce by ciebie chronili, kiedy mnie przy tobie nie będzie. - odpowiedział uśmiechając się. Jeszcze chwila i przyjebie sobie facepalm'a. Przysięgam.
- Braciszku, ja także byłam w gangu i zauważ że nadal żyje. - odparłam zaczesując włosy do tyłu.
- Ledwo. - burknął.
- Co?- 
- Powiedziałem ledwo. Spójrz, jesteś cała poobijana, byłaś 2 razy nieprzytomna i raz przez całe 6 dni. Dostałaś napadów furii i prawie zginęłaś w wybuchu. - warknął także już lekko wytrącony z równowagi.
- Ale cały czas kurwa żyje.Nie możesz traktować mnie jak kalekę skoro nią nie jestem. - burknął zauważając jak Travis przypatruje nam się od jakiegoś czasu. - Zluzuj trochę. Jak będę potrzebowała pomocy to od razu skieruję się od ciebie. Obiecuję, ale błagam ogarnij się i daj żyć. - powiedziałam patrząc na jego reakcje. Popatrzył na mnie, westchnął i niezauważalnie pokiwał głową.
- Dobra. - burknął poddając się. Podeszłam do niego przytulając i cicho szepcząc "dziękuje".
***
- Mamo, mamo, mamo! - usłyszałam malutkie kroczki i już po chwili Brandon pojawił się w drzwiach kuchni. Zrobiło mi się ciepło na sercu gdy usłyszałam jak się do mnie zwraca. Odłożyłam kubek i uniosłam wzrok znad gazety.
- Co się stało skarbie? - wstałam z obrotowego krzesła i przykucnęłam na jego wysokości. 
- Czy możemy zrobić spagethii? - uśmiechnął się promiennie. 
- Jasne. Idź się spytaj chłopaków czy będą chcieli zjeść. -powiedziałam i skierowałam się do lodówki. Wyjęłam potrzebne składniki i przyszykowałam potrzebne przybory. Gdy wlewałam olej na patelnie, obok mnie pojawił się chłopczyk.
- I jak?
- Wujek Cris i Wujek Nick chętnie zjedzą, Wujka Travis nie ma. A tata... um... no bo...- zdziwiło mnie jego zachowanie. Bał się mi powiedzieć co się stało.Przykucnęłam przy Brandonie. Pogładziłam go po policzku i dałam mu znak że może mi powiedzieć.
- Boje się taty. Boje się że zrobi mi to samo co tobie. Albo że ponownie ci coś zrobi. - wyszeptał chłopczyk. Widziałam jak po jego policzkach popłynęły łzy. Poczułam lekki ból w klatce piersiowej, lecz nie był on spowodowany bólem żeber. Przytuliłam do siebie chłopczyka i pogłaskałam go po włosach. Wyłączyłam kuchenkę i wzięłam go na ręce, kierując się do pokoju Justina. Widziałam że jak byliśmy coraz bliżej drzwi od świata Biebera to chłopczyk coraz bardziej płakał. Odłożyłam go na ziemie i wzięłam za rękę. Zapukałam w drzwi i czekałam na jakiś znak.
- Kurwa mać! Czy wy nie rozumiecie że... - drzwi otworzyły się z głośnym hukiem. Widziałam że gdy Justin nas zobaczył, zmroziło go. Przeszłam z Brandonem pod jego ramieniem i usiadłam na czarnej pościeli biorąc Brandona na kolana. Bad Boy odwróciłam się w naszą stronę z dezorientacją wymalowaną na twarzy. Teraz jak tutaj siedzę, to myślę że raczej to nie był najlepszy pomysł żeby tutaj przyjść. Nie mam pojęcia od czego zacząć. Najwyraźniej nie musiałam bo Justin uprzedził mnie.
- Brandon, dlaczego płaczesz? - spytał z troską Bieber, szybko podchodząc do chłopczyka. Z każdym jego następnym krokiem Brandon jeszcze gorzej zaczynał płakać. Tego nie można było nazwać płaczem to był szloch. Wtulił się we mnie i nie chciał puścić. W oczach Justina kryła się dezorientacja, troska i szczerość. Bał się o niego.
- Skarbie, powiedź tacie co cię gryzie. - poinstruowałam go, pokazując głową na szatyna.
- Al-ale ja nie-nie chce mamo. - wychrypiał ponownie zanosząc się szlochem.
- Mamo? - mruknął zdziwiony szatyn. Pokazałam mu ręką by usiadł obok mnie. Tak też zrobił.
- Dajesz Skarbie. Tata się nie rozzłości. Wierzę w ciebie. - wyszeptałam bujając go na boki. Chłopczyk uniósł głowę i spojrzał zapłakanymi oczyma najpierw na mnie, a potem na Justina.
- Bo-Boję się ciebie Ta-Tato. - wychlipał. - Bo-Boje się że zrobisz pono-ponownie krzywdę mamie. - nawet z daleka można było zauważyć to bijące ciepło Justina do Brandona. Widziałam że przy każdym wypowiedzianym słowie maluszka Bieber cały się spina i zaciska pięści. Przysunął się do nas bliżej i pogłaskał go po główce. Czułam jak Brandon się napina pod jego dotykiem. Pogładziłam go po plecach, starając się rozluźnić malca mięśnie. Uniosłam wzrok i spojrzałam w oczy Justina. Biło od nich zmartwienie, troska i bezradność? Oh, dobra... Pomogę mu.
- Brandon, tata nic mi już więcej nie zrobi, prawda Justina? -
- Prawda. Brandon obiecuję ci że nigdy więcej nie zrobię Ari krzywdy. - wypowiedział to, do Brandona. Ale cały czas patrzył mi w oczy. Jakby chciał żebym to ja  także zrozumiała. Chłopczyk uniósł głowę, wytarł rękoma oczy i uniósł malutkiego paluszka do góry.
- Pinky promise? - wyszeptał. Justin uśmiechnął, ukazując rządek białych zębów. Także uniósł małego paluszka u prawej ręki i zaczepił go o malutki paluszek Brandona.
- Pinky Promise. - chłopczyk zszedł z moich kolan, dając mi buziaka w policzek i usadowił się na nogach Justina. Wtulił się w niego, tak samo jak Justin oplótł rękoma małe ciałko chłopczyka. To był ten moment by wyjść. Uniosłam tyłek z czarnej pościeli i wyszłam z pokoju, zamykając za sobą drzwi. Zbiegłam na dół do kuchni i dokończyłam robienie obiadu. Gdy skończyłam wszystko przyrządzać, zaniosłam każdego talerz spagethii, a sama zjadłam go w salonie przy telewizorze. Akurat leciało w telewizji wiadomości, lecz nic ciekawego się nie pojawiło. Wzięłam talerz i skierowałam się z nim do kuchni. Gdy obmywałam talerz i wsadzałam go do zmywarki, usłyszałam za sobą ten charakterystyczną głos, z chrypką. Poczułam jak po moim ciele przeszło stado mrówek. Zamknęłam zmywarkę i odwróciłam się do brązowookiego szatyna.
- Musimy poro... - Justin nie zdążył dokończyć zdania gdyż Travis przerwał mu. Wszedł do kuchni i wykrzyknął, kumulując cały swój głos na cały dom, by każdy usłyszał.
- Kurwa, mamy akcje! -


***
Nie rozpiszę się za dużo. Po prostu PRZEPRASZAM.
Rozdział pojawi się pod jednym warunkiem. Będzie 22 KOMENTARZY!

19 komentarzy:

  1. O boziu, nowy rozdział *o*
    Nie przepraszaj skarbie, nic się nie stało : )
    Rozdział jak zwykle cudowny !

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział standardowo ... Nie mam jak się wysłowić ... No ale
    JEST ROZDZIAŁ JEEEEE.... :*
    Weeeeeeeny kochana <3

    OdpowiedzUsuń
  3. CUDOWNY ! <33 Szybko nn :D <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Kocham Twojego Bloga <3 Jest genialny
    Uwielbiam cię <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Aaaaaa *O*
    Nowy rozdział < 3 Cieszę się że go dodałaś, i nie masz za co przepraszać :3 Nazwał ją mamą :) Dzieje się, : ) / @SwaggyGirl_99

    OdpowiedzUsuń
  6. Rozdział jak zawsze WOW
    Weeeeeny :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Kocham twojego bloga i czekam na nexta:D

    OdpowiedzUsuń
  8. Kocham twojego blogaaaa <3

    OdpowiedzUsuń
  9. Jej tyle czekałam na nowy rozdział :) i warto było

    OdpowiedzUsuń
  10. Boże ,błagam pisz to dalej ,to jest takie piękne !!!!!! I niee możesz przestać <3 <3 <3!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  11. Czemu dopiero teraz zauważyłam nowy rozdział ? ; o To słodkie że mówi na nią "mamo" :3 Nawet nie wiesz, ile przyjemności sprawiasz nam tym, że dodajesz rozdziały :) Do następnego ; *

    OdpowiedzUsuń
  12. Jest 12 :c łeeeeeee... i ni ma rozdziały :'(

    OdpowiedzUsuń
  13. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  14. W ogóle to czemu ja zauważyłam dopiero teraz nowy rozdział ? Ale mogę powiedzieć jedno, jak zawsze cudowny : ) Nowa akcja, czyli będzie ciekawie ... Do następnego ! / @SwaggyGirl_99

    OdpowiedzUsuń
  15. kocham twojego bloga <33 jest genialny . Masz talent <333 kiedy następny ? :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Świetny <3 zaczęłam go dzisiaj czytać :* kiedy kolejny?

    OdpowiedzUsuń
  17. Meega mi sie to ff spodobalo
    Bedziesz jeszcze je wznawiac?

    OdpowiedzUsuń
  18. Bozeee swietne
    Chcialabym daleh je czytać

    OdpowiedzUsuń