- Nic teraz nie mów Bieberowi, znając go teraz chodzi nabuzowany i obmyśla plan jakby mógł szybko dojechać do Brandona i od
razu cię zabić. - powiedział już nieco ciszej. Najwyraźniej musiał się
skapnąć że tak głośno wydarł japę i przez co Justin usłyszał ostatnie
zdanie.
- Ale dlaczego? - spytałam zdziwiona.
-
Nie zadawaj chociaż raz zbędnych pytań i zrób to co ci mówie. -
warknął. Tak jak mówił tak zrobiłam. Wzięłam telefon ze sobą i szybko
pobiegłam na górę i zamykając się w pokoju Justina. - A teraz mnie
uważnie słuchaj. - mruknął poddenerwowany Cris. - Za nic nie otwieraj
drzwi, chociażby nawet groził ci jak najgorszą krzywdą. - mówił cicho i
spokojnie. Lekko przerażona wybabuszyłam oczy. - Jak nie będzie... -
-Aaa
- pisnęłam wystraszona gdy usłyszałam jak Justin starał się dobić do
drzwi, wykrzykując ' Ariel, otwieraj!', 'Kurwa, otwieraj te drzwi
suko!'. Czemu nie ma Pattie kiedy jej najbardziej potrzebuje? Nie ma to
jak wyjść na herbatkę do sąsiadki i zostawić jej syna z 'jego'
dziewczyną kiedy chcę ją zabić.
- Oho.. Już się
zaczyna. - wyszeptał cicho Cris - Jak nie będzie już żadnych odgłosów za
drzwi, będziesz mogła wyjść lecz musisz być naprawdę cicho. Jeśli
jednak uda mu się wywarzyć drzwi... - tu przełknął ślinę, a dzwięki
jakie były za dzwiami jeszcze bardzej się nasiliły.
-
Bedziesz musiała zrobić coś, co nie uważam za stosowne, ale żeby przeżyć
musisz. Gdy dostanie się do pokoju, uwiedź go. Uwiedź go jak nikogo
innego. Tylko ty sprawisz że zrobi się spokojny. Nie masz pojęcia jak na
niego działasz. My już jesteśmy w szpitalu. - mruknął ściszonym tonem. I
w tym momencie drzwi otworzyły się z hukiem, strasząc mnie, prze co
telefon wypadł mi z rąk i rozbił się o ziemie, rozwalając szkiełko.
Bałam się, a nawet nie, była przerażona. Bieber był jedyną osobą na tym
zasranym świecie kogo się cholernie bałam. Podniosłam wzrok i pierwsze
co rzuciło mi się w oczy, to jego zakrwawione kostki w lewej ręce. O
kurwa.
- Zabije cię suko. - warknął. Ręce miał
zaciśnięte w pięści, jego szczęka była mocno zaciśnięta, a oczy
wyglądały jak dwa węgielki. Iskrzyła w nich tylko głęboka nienawiść. Do
mnie. Kurwa mać, a skąd miałabym wiedzieć że to był syn lidera Dert
Devil'ów. Nie znam kurwa życiorysu wszystkich osób z każdego gangu.
-
Bieber, uspokój się. - powiedziałam cicho, powoli podnosząc ręke,
jakbym chciała jakąś magiczną mocą zatrzymać go. Normalnie zaśmiałabym
się z mojego pomysłu, lecz w tej sytuacji nie było mi za wesoło.
-
Zabije cię, rozumiesz? Dwa razy naraziłaś Brandona na
niebezpieczeństwo. Teraz moja kolej by tobie mogło się coś stać. -
mruczał pod nosem, z każdym jego nastepnym krokiem, moje nogi także
robiły mały kroczek w tył. Popatrzyłam przerażona w jego czarne
tęczówki. Nigdy nie pomyślałabym że kiedykolwiek to powiem ale już
brakuje mi jego karmelowo-czekoladowych oczu. - Bedziesz zdychać w
męczarniach. Na początku scyzorykiem wygraweruje na twojej skórze moje
inicjały. Byś zawsze pamiętała kto ci to zrobił. Następnie zaczne cię
bić, kopać i rzucać o ściane. A na sam koniec, zerżne cię do
nieprzytomności, byś przez sen powtarzała moje imie, a moja twarz
ujawniała się przed twoimi oczami co noc. - warknął przez zaciśnięte
zęby. Trzęsłam się ze strachu. Uniosłam wzrok na tęczówki chłopaka, by
znaleźć w nich jakieś małe rozbawienie, ale dostrzegłam coś czego się
nie spodziewałam. Miał rozszerzone źrenicę. A to skurwysyn.
Ćpał.
Jebany ćpun.
Gdy moje plecy walneły o coś marmurowego, moje ręce
automatycznie przeszukiwały ją, by znaleźć coś czym mogłabym w niego
rzucić. Moje opuszki palców, natrafiły na jakiś metalowy przedmiot,
dzięki czemu moje palce zacieśniły się w koło tej rzeczy. Mam plan.
Przeniosłam wzrok na drzwi od łazienki, licząc w głowie, jakie mam
szanse, by się tam dostać. Oh... Pieprzyć to. Zamachnęłam się prawą
ręką, wypuszczając owy przedmiot i jak długa pobiegłam do łazienki,
zamykając się w niej. Kurwa, Ari. Myśl, Myśl, Myśl. Telefon Justina jest
rozbity, Cris z chłopakami za szybko nie przyjadą, bo dopiero są u
Brandona. Ah... Ariel, w co ty się wpierdoliłaś? Tym razem będzie go o
wiele trudniej uwieść, gdyż może sobie pomyśleć że znowu go wkręcam.
Nigdy nie pomyślałabym że kiedykolwiek będę musiała użyć swojego ciała
by przeżyć. Skoro Bieber jest zjarany, oznacza to że jest słabszy. Mam
jakieś szanse. Może uda mi się uciec. Cały czas w głowie odbiajały mi
się dźwięki wybijane o drewno przez Justina.
*^*
Przeprosić za to że musieliście czekać prawie 3 tygodnie ;c Brak Weny! Jednak udało mi się coś nabazgrać :)
- Otwórz te pierdolone drzwi, suko! -
- Kurwa, otwieraj! -
-
Jeśli za chwilę nie otworzysz tych drzwi, to je kurwa wywarze! - co
chwilę Bieber wymyślał nowe groźby i wyzwiska bym w końcu mu otworzyła.
Trzęsłam się ze strachu. Mój mózg pracował na najwyższych obrotach,
starając się znaleźć jak najlepsze wyjście.
- Bieber,
uspokój się i pojedź po Brandona. On teraz cię bardziej potrzebuje -
krzyknęłam starając się go jakoś zmylić. Najwyraźniej te słowa dotarły
do Justina, gdyż wszystko jakby nagle ucichło. Wpatrywałam się w cień
stóp Biebera, który było widać u dołu drzwi. Usłyszałam ciche oddalające
się dźwięki kroków, a po chwili nie było widać już nic, prócz promieni
słonecznych. Stałam jeszcze przy drzwiach łazienki przez jakiś czas, ale
gdy nie słyszałam już żadnych dźwięków, wyszłam. Przekręciłam głowę na
początek w lewo, a potem w prawo, starając się znaleźć jakieś ślady że
Justin tu jeszcze jest. Skierowałam nogi prosto do drzwi, od razu lekko i
cicho przekręcając gałkę. Przekraczając futrynę drzwi, nie natrafiłam
na żadną żywą duszę. Przeszłam na paluszkach po schodach i tak samo
cicho skierowałam się do kuchni. Chciałam polać twarz wodą i czegoś się
napić. Muszę ochłonąć. Przekraczając drzwi od kuchni, poczułam mocny
uścisk na szyi, oraz naparcie z tyłu pleców. Otworzyłam oczy, które
mocno się zacisnęły pod wpływem bólu. Natrafiłam na tę jebane czarne
powiększone tęczówki. Zaczęłam się wiercić, gdy spostrzegłam że dyndam w
powietrzu, przez to że Justin złapał mnie za szyje z dużą siłą.
Kaszlałam cały czas starając się złapać chociaż ciut powietrza. Oczy
chłopaka były jak węgiel, czarne i puste. Machałam nogami, a rękami
starałam się odciągnąć dużą dłoń Justina z mojej szyi. Widziałam także
że chłopak też zaczyna słabnąć. Dziwnie na niego działają narkotyki.
Najczęściej jak ktoś coś sobie wstrzyknie, bądź wciągnie to staje się
bardzo silny i agresywny. U Justina pojawia się tylko agresywność. Na
moje szczęście i nieszczęście. UWIEDŹ GO mignęło mi w myślach. No tak,
Cris powiedział że tylko ja na niego działam z taką siłą. Co racja to
racja. Tak, znam swoją wartość. Wiem, że gdzie kol wiek się pojawię to
mężczyźni patrzą na mnie drapieżczym wzrokiem. Przyznam, mam zajebiste
ciało. Lecz żeby takie mieć trzeba dużo pracować. Muszę się uwolnić.
Nastawiłam paznokcie i zaczęłam je lekko wbijać w jego skórę. Nie
chciałam mu zrobić krzywdy, by leciała mu krew. Wiem, że jego siła
dzisiaj jest osłabiona. Żarliwie złapałam powietrze, gdy poczułam jak
ręka Justina puszcza moją szyję. Cała moja krtań pulsowała z bólu. Nie
mogę się poddawać. Potarłam bolące miejsce i zaczęłam podchodzić wolnym
krokiem do Justina. Widziałam że zaczął szukać czegoś w szafce ze
sztućcami. Na początku scyzorykiem wygraweruje na twojej skórze moje
inicjały.
Usłyszałam cicho w głowie. Kurwa, on szuka
noża. Podeszłam wolnym krokiem do niego, starając się go nie
wystraszyć. Zasunęłam szafkę, starając się nie zatrzasnąć mu ręki, a
sama się wsunęłam w miejsce gdzie wcześniej była szuflada. Widziałam po
jego mimice twarzy że jest zdziwiony, starał się to jak najlepiej ukryć.
Ale mnie się nie da tak łatwo oszukać. Stanęłam na palcach,
przejechałam nosem o jego policzek po czym przegryzłam leciutko płatek
jego ucha, w tym samym czasie lekko zahaczyłam ręką o jego
przyrodzenie. Usłyszałam z jego ust, ten upragniony jęk który dał mi
satysfakcje że on pragnie mnie. Jego ręce szybko znalazły się na moich
biodrach i przysunęły do umięśnionej klatki piersiowej. Ciekawe ile
musiał ćwiczyć by był tak zajebisty efekt. Jego usta z zawrotną
prędkością znalazły się na moich. Przyznam, mnie też to się cholernie
podobało. Ten pocałunek nie był jak te które dzieją się między dziwką a
mężczyzną, lub playboyem a kobietą, ten pocałunek miał w sobie coś
tajemniczego. Był miły, namiętny, miał w sobie nutkę pikanterii i
delikatność, lecz było w nim zawarte coś czego nie rozumiałam. Tęsknota.
Tęsknota za poczuciem bycia dla kogoś ważnym. I jestem pewna że nie
chodziło tu o Brandona. Z taką samą zachłannością oddawałam te
pocałunki. Chłopak leciutko przegryzł moją dolną wargę, przez co z moich
ust wydostał się niekontrolowany jęk. Czułam że lekko się uśmiechnął.
Zarzuciłam moje ręce za jego szyje i splotłam je leciutko. Uchyliłam
lekko usta, czując jak chłopak prosi mnie o wejście, przejeżdżając
koniuszkiem języka o moją dolną wargę. Czułam jak nasze ciała stają się
rozpalone. Jego język tak zwiedzał moje usta, tak samo jak mój jego.
Ciepłe dłonie chłopaka zjechały na tylną cześć ud, po czym od razu
powędrowały na mój rozgrzany tyłek. Zacisnął na nich ręce, dając mi tym
znak bym podskoczyła. Tak też zrobiłam, od razu czując zimny marmur pode
mną. Usta Justina szybko zjechały na moją szczękę i zaczęły wędrować za
ucho, na mój tatuaż piórka, lecz później zjechały na moją szyję.
- Justin... - wysapałam, czując jak jego usta natrafiły na mój czuły punkt. Mruczałam w zachwycie. Oh, Ari. To ty miałaś go uwieźć, a nie na odwrót! Skarciłam się w myślach. Zarzuconymi rękami na jego szyje, jeszcze bliżej przysunęłam jego rozgrzane ciało do mojego. Tym razem to Justin zaczął mruczeć z satysfakcją. Tak, to mnie cholernie podniecało, lecz nie mogłam dać mu się omotać, jego pełnymi, malinowymi ustami. To było taka przyjemność, że na krótko jej nie zapomnę. 7 niebo. Ręce chłopaka z mojej talii zaczęły małymi kroczkami zjeżdżać do moich ud. Ponownie tego dnia poczułam jak zostaje unoszona. Oplotłam automatycznie nogi wokół pasa Justina, bym nie spadła. Moje usta oderwały się od jego ust, by po chwili, mogłabym przycisnąć je do jego szyi. Przejechałam na początku nosem wzdłuż szyi Justina, od razu zostawiając po sobie malutkie mokre pocałunki. Na jego skórze od razu pojawiła się gęsia skórka. Uśmiechnęłam się przez pocałunki. Cris miał rację. Naprawdę dobrze na niego działam. Uchyliłam lekko oczy by zobaczyć gdzie się znajdujemy. Salon. Odsupłam nogi i stanęłam na własnych siłach. Złożyłam jeszcze kilka pocałunków na jego szyi, chciałam wbić się ponownie w jego usta, lecz przeszkodził mi w tym dźwięk otwieranych drzwi. Nareszcie. Bieber najwyraźniej jest tak napalony że nawet nie usłyszał. Jeszcze chwila i bym nie dała rady. Cały czas składałam pocałunki na szyi pomrukującego Justina. Teraz albo nigdy. Uniosłam leciutko kolano i wymierzyłam cios. Przynajmniej miał być wymierzony i trafiony. Bieber złapał szybko moją nogę, czując że chciałam go pozbyć płodności. Ponownie dzisiejszego dnia widziałam jak jego oczy stają się tak samo czarne jak wcześniej, albo i nawet gorzej. W Justinie zbierał się gniew. Starałam mu się wyrwać, lecz na marne. Był za silny, co mnie bardzo dziwiło. Chłopaki, ruszajcie się. pomyślałam, przywołujących ich w myślach. Nagle jakby w Justinie skulminował się cały dzisiejszy gniew. Podniósł bardzo wysoko moją nogę i z całej siły popchnął mnie na szklany stolik. Moja głowa automatycznie pofrunęła w stronę krzyku który wydobył się z ust małego, zapłakanego Brandona.
- Mamo!...
Ból, Światło, Łzy, Krzyk i Ciemność
*^*
Chciałabym strasznie przeprosić i podziękować!Podziękować za 10156 wyświetleń! To dla mnie bardzo dużo znaczy!
Przeprosić za to że musieliście czekać prawie 3 tygodnie ;c Brak Weny! Jednak udało mi się coś nabazgrać :)
WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO W NOWYM ROKU! 2014!
BY BYŁ O WIELE LEPSZY OD POPRZEDNIEGO, SŁONECZKA!